Rozdział 8

58 6 1
                                    

Stella

Pierwsza oficjalna kolacja mojego taty i brata z moim chłopakiem przebiegła w porządku. Może nie idealnie, ale w porządku. Panów pochłonęła sztywna, ale dla nich zdaję się fascynująca rozmowa biznesowa, której nawet nie starałam się słuchać.

Pani Hudson siedziała centralnie naprzeciwko mnie, z wysoko uniesioną głową i wysuniętym do przodu podbródkiem. Była rudowłosą około pięćdziesięcioletnią kobietą. Jej oczy miały prawie czarną barwę i ani w nich, ani w ostrych rysach twarzy, nie sposób było dostrzec czegoś przyjaznego. Jednak chciałam pozostawać z nią w dobrych relacjach, dlatego próbowałam ciągnąć rozmowę.

– Kobieta nie powinna odzywać się przy stole tak głośno, kiedy mężczyźni prowadzą rozmowę. – odpowiedziała twardo na moje próby kontaktu, miażdżąc mnie spojrzeniem.

Mój brat słysząc te słowa, odwrócił się w naszą stronę. Zbyłam go półuśmiechem.

Mimo, że mama Mateo nie okazywała mi jawnej niechęci, wiedziałam że mnie nie lubiła. Prawie zawsze patrzyła na mnie swoim lodowatym, morderczym spojrzeniem, a kiedy mówiłam o tym mojemu chłopakowi, on tylko zbywał mnie machnięciem ręki.

Akceptowała mnie chyba tylko, dlatego że zależało jej na szczęściu syna. Nie przeszkadzało jej to jednak, w ciągłym czepianiu się mnie.

– Co to w ogóle za krzykliwy strój i makijaż? – spytała cicho, ale przerażająco ostro.

Nie odpowiedziałam, tylko skuliłam się na krześle. Nie uważałam swojego wyglądu za zbyt krzykliwy. Delikatnie pomalowałam oczy i jedynie usta pociągnęłam nieco ciemniejszym kolorem szminki. Założyłam jasno niebieską delikatnie rozkloszowaną sukienkę z krótkim rękawem i niewielkim dekoltem w łódkę. Chociaż może przy ubranej w zabudowaną pod szyję, czarną, długą suknię kobiecie, faktycznie mój wygląd mocno kontrastował.

Nie pracowała zawodowo, pełniła jedynie funkcję reprezentacyjną u boku swojego męża, podczas ważnych spotkań biznesowych. To prawda, była bardzo dostojna, ale nie potrafiłam zrozumieć, jak jakakolwiek kobieta mogła pozwolić na to, żeby mężczyzna traktował ją tylko jak ozdobę.

– Pora na nas. – powiedział w pewnym momencie ojciec Mateo, tym samym ucinając rozmowę.

W przeciwieństwie do swojej żony, nie odnosił się do mnie z jawną niechęcią. W ogóle rzadko się do mnie odzywał.

Jego spojrzenie również było zimne jak lód, jednak rysy twarzy nie były tak ostre, a pasma siwizny w ciemnych włosach nadawały mu łagodniejszego wyrazu. Głos również miał nieco mniej przytłaczający od żony.

Podążyli w stronę wyjścia razem z moim tatą i bratem, a ja i Mateo zostaliśmy jeszcze na chwilę w salonie.

– Jutro wieczorem mamy w domu bardzo ważną kolację biznesową. – powiedział głaszcząc mnie po policzku. – Tacie bardzo zależy, żebyś do nas dołączyła. – Ubierz się skromnie i nie maluj wyzywająco. – dodał stanowczo.

Pocałował mnie krótko i szybko dołączył do swoich rodziców.

Zostałam w miejscu nieco oszołomiona. Czasami miewałam wrażenie, że mój chłopak miał rozdwojenie jaźni. Raz był dla mnie czuły, a chwilę później wydawał mi polecenia, jakbym była jego pracownikiem, a nie partnerką.

Chwilę później w pokoju pojawił się mój brat, pospiesznie luzując krawat. Miał przy tym tak udręczoną minę, że nie potrafiłam opanować wybuchu śmiechu.

– Śmiej się, śmiej. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jaką okropną rzeczą jest krawat.

– Już tak nie narzekaj, zakładasz go raz na jakiś czas. Pewnie nawet sam nie pamiętasz, kiedy miałeś go ostatnio na sobie. Tata musiał ci go nawet zawiązać.

Jesteś moim życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz