Rozdział 19

38 4 0
                                    

Stella

To była katastrofa. Kompletna katastrofa. Nie mogłam się w nim zakochać. To nie mogła być prawda. Nie mogłam być tak bardzo nieodpowiedzialna.

A jednak takie były fakty.

Mając chłopaka, z którym choć ostatnio nieco się nie dogadywaliśmy, od dawna tworzyliśmy dosyć udany i stateczny związek, zakochałam się w chłopaku, dla którego związek był jak więzienie, a z dziewczynami chciał być co najwyżej przez jedną noc.

Przysiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach.

I co ja miałam teraz zrobić?

Chwilę później podniosłam głowę i ponownie spojrzałam na blondyna. Był uśmiechnięty i wydawał się taki szczęśliwy. Nadal ganiał po parku za Mią, która wprost go ubóstwiała.

W głowie kręciło mi się od nadmiaru różnorakich myśli. Jak do tego doszło? Kiedy to się stało? A przede wszystkim, dlaczego właśnie on? Czemu nie mogło być tak jak dawniej, zanim pojawił się w moim życiu? Wszystko wydawało się wtedy takie proste i nieskomplikowane.

Odpowiedzi spłynęły na mnie nieoczekiwanie. Wszystko ułożyło się w logiczną całość. Kiedy nocował u nas po imprezie, rano narysowałam motyla. A przecież to on mnie tak nazywał, przez mój strój w chwili gdy się poznaliśmy. Odgarnęłam mu wtedy włosy z czoła. Może gdybym tego nie zrobiła, nic by się nie wydarzyło. To tamtego dnia zaczęło się zmieniać moje nastawienie w stosunku do niego.

Potem był ten dzień, kiedy pomógł mi w pracy. Wysłuchał, kiedy uderzyły we mnie wspomnienia o mamie, pocieszył, przytulił. Na urodzinach Chrisa pomógł mi, kiedy dostałam ataku. Zrozumiałam, dlaczego się wtedy uspokoiłam i czemu czułam się przy nim tak bezpiecznie. Dawał mi to, czego nie dostawałam od mojego chłopaka. Moje uczucia do niego stały się moją kotwicą. Dokładnie z tego samego powodu nie bałam się przy nim, kiedy poszliśmy ostatnio na trampoliny. Dlatego byłam o niego taka zazdrosna.

Kiedy poskładałam to wszystko, w jednej chwili przestałam dziwić się, że się w nim zakochałam. Był takim wspaniałym przyjacielem. Zawsze przy mnie, zawsze gotowy mi pomóc. Przecież tyle razy mnie bronił.

Moje zdradzieckie serce zobaczyło w tym coś więcej niż tylko koleżeństwo. A teraz było już za późno. Stało się i musiałam jakoś sobie z tym poradzić.

Siedząc na ławce straciłam poczucie czasu. Ocknęłam się dopiero, kiedy podeszła do mnie Diana.

– Wszystko dobrze? – spytała z przejęciem.

– Tak. – przywołałam na twarz uśmiech.

Skinęła głową, ale nie wydawała się przekonana. Nie mówiąc już nic więcej, wróciłyśmy na koc. Pozostali też zostawili swoje wcześniejsze zajęcia i siedzieli tam sącząc lemoniadę i zajadając się owocami.

Mój wzrok mimowolnie skierował się w stronę Ashera. Udało mu się wykończyć Mię. Po bardzo intensywnej zabawie zasnęła w jego ramionach. Drzemała teraz opierając głowę na jego torsie i rozkosznie uśmiechała się przez sen. Niesamowite było jak taki mały i bezbronny człowiek, mógł wprowadzać w życie tyle radości.

Nieśmiało uśmiechnęłam się pod nosem, gdy na nich patrzyłam. Kiedy widziałam chłopaka z małym dzieckiem na rękach, moje serce biło jeszcze szybciej, niż tylko na jego widok. Szybko się opanowałam z nadzieją, że nikt nie zauważył mojego uśmiechu. Dyskretnie się rozejrzałam. Na szczęście wszyscy zdawali się być zajęci sobą.

Do wyboru miałam dwa miejsca. Bezpośrednio obok blondyna lub centralnie naprzeciwko niego, koło mojego brata. Wybrałam to drugie. Nie patrzałam na niego, jednak cały czas czułam na sobie, wwiercające się we mnie spojrzenie, które uparcie ignorowałam.

Jesteś moim życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz