Rozdział 14

55 4 0
                                    

Stella

–Tęskniłam za twoim sernikiem. – powiedziałam i sięgnęłam po kolejny, trzeci już kawałek ciasta. Babcia uśmiechnęła się szeroko.

– Musisz częściej nas odwiedzać. – trzepnęła ręką dziadka, który również chciał wziąć kolejny. – Tobie nie wolno. Znowu skoczy ci cukier.

Dziadek przewrócił oczami, ale potulnie cofnął rękę. Patrzyłam na nich z uśmiechem. Spędzili ze sobą ponad pięćdziesiąt lat i nadal widać było po nich, jak bardzo się kochali. Kiedy na nich patrzyłam, z jednej strony bardzo się rozczulałam, a z drugiej czułam smutek. Zazdrościłam im takiej bezgranicznej miłości. Niewielu osobom było dane taką przeżyć.

– Coś się stało? Posmutniałaś. – spytał dziadek, szczerze zatroskany. Byłam jego oczkiem w głowie. Pocieszająco ścisnął moją rękę.

– Wszystko w porządku, naprawdę. – zapewniłam. – Zamyśliłam się na chwilę.

Nie chciałam ich martwić problemami w moim związku. Byliśmy bardzo blisko i wiele razy się im w przeszłości zwierzałam, ale nie tym razem. Już i tak nie bardzo przepadali za moim chłopakiem. Mimo to bardzo starali się nie okazywać mu niechęci, kiedy sporadycznie mieli okazję go spotkać.

– Powinniście wpaść niedługo z Chrisem, z Norą i z twoim chłopakiem. – powiedziała babcia, kiedy zabierała do umycia kubki po herbacie. – Za nimi też się stęskniłam. Dziadek również. – dodała, na co on skinął głową.

Dobrze wiedziałam, że kłamali. Oczywiście nie w sprawie Chrisa i Nory. Bardzo jednak doceniałam, że starali się być mili. Taką już mieli naturę. Kochali nas i akceptowali nasze wybory, nawet jeśli się z nimi nie zgadzali. W tej kwestii tata był do nich bardzo podobny.

Bardzo cieszyłam się, że zdecydowałam się ich odwiedzić. Tęskniłam za nimi. W przyszłości musiałam bardziej się starać.

Wyszłam od nich tuż po czternastej. Auto rano zostawiłam w warsztacie. Dzień był ciepły, więc postanowiłam, że zamiast wracać taksówką, zrobię sobie spacer. W ostatnim czasie prawie przykleiłam się do kanapy. Musiałam z powrotem wrócić do biegania.

Uznałam, że warto najpierw zacząć od kilku spacerów, żeby nie przetrenować od razu organizmu. Miałam zbyt dużą przerwę. Co prawda do domu miałam spory kawałek, ale najwyżej po drodze zamówię sobie taksówkę, na ostatni odcinek trasy. Później miałam spotkać się z Mateo.

Po drodze kupiłam na wynos kawę.

Prawie dochodziłam już z kubkiem do parku, kiedy moją uwagę zwróciło ogromne ogłoszenie o skokach na bungee. Nie wiedziałam co mną kieruję, ale przeszłam na drugą stronę i podeszłam bliżej płotu. Moje oczy od razu odnalazły znajomą osobę.

Wysoki blondyn właśnie zapinany był w uprzęż. Czułam ogarniający mnie niepokój. Powinnam odwrócić się w drugą stronę i nie patrzeć na to, co właśnie za chwilę będzie się tutaj działo, ale nie potrafiłam. Jakaś kompletnie nie zrozumiała dla mnie siła, kazała mi zostać w miejscu i obserwować.

Stałam na miękkich nogach i patrzyłam, jak winda z chłopakiem rusza do góry. Przez cały czas stał do mnie tyłem, więc nie wiedział, że tutaj byłam. Ogarniał mnie strach. Bałam się, że coś złego mu się stanie. Nie ufałam praktycznie niczemu, co wiązało się z adrenaliną.

Serce z przerażającą prędkością waliło mi o żebra, kiedy winda zatrzymała się na górze. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. A potem widziałam postać spadającą na dół. Chciałam zamknąć oczy, ale nie byłam w stanie. Podświadomość kazała mi patrzeć i upewnić się, że nic mu się nie stało i wylądował bezpiecznie.

Jesteś moim życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz