Rozdział 28

42 3 0
                                    

Stella

Od tygodnia nie wychodziłam z domu. Kiedy tylko wróciłam ze szpitala, zamelinowałam się tutaj i nie wystawiłam nosa nawet na podwórko. Kilka dni, które w nim spędziłam było traumatyczne. W momencie, w którym zostawałam sama w sali, wracały do mnie wszystkie wspomnienia sprzed lat. Bałam się tak samo jak wtedy, a może nawet jeszcze bardziej, bo teraz byłam boleśnie świadoma tego, że kolejny raz prawie straciłam życie.

Straciłabym je, gdyby nie mój chłopak.

Mateo kiedy tylko nie musiał być w pracy, przesiadywał przy moim łóżku. Powinnam się z tego cieszyć, ale jego obecność nie wywoływała we mnie tych emocji co powinna. To, że mnie uratował nie sprawiło, że nagle zaczęłam go kochać. To nawet nie odnowiło we mnie uczuć, które żywiłam do niego przez ostatnie lata.

W moim sercu nadal był ten sam człowiek.

Człowiek, który naraził moje życie.

Tylko jego kochałam i wątpiłam, czy kiedykolwiek się to zmieni.

Miałam bardzo dużo czasu na zastanawianie się i im dłużej o tym myślałam, nabierałam coraz większej pewności, że nie zrobił tego specjalnie. To nie byłoby do niego podobne. Ale taki żart owszem.

Czułam drobne wyrzuty sumienia, że tak bardzo na niego naskoczyłam, ale jego widok tak bardzo bolał. Z całego serca chciałam mu wybaczyć. Każdego dnia czułam do niego coraz mniejszą złość, ale jednego nie potrafiłam zapomnieć.

Tego jak bardzo uśmiechnięty wszedł do mojej sali, po tym co się stało.

Zakazałam Chrisowie wymawiania jego imienia, a on prawdopodobnie przekazał to pozostałym. Za każdym razem, kiedy ktoś ze znajomych odwiedzał mnie w szpitalu, nie poruszał jego tematu.

Bardzo cieszyłam się z ich towarzystwa. Na chwilę mogłam odpłynąć myślami od miejsca w którym się znajdowałam, przez kogo się tam znajdowałam i kto właściwie przykleił się do krzesła w mojej sali.

Kiedy Mateo u mnie bywał, czułam głównie nienawiść do siebie, za to jak bardzo go zwodziłam. Ale nie potrafiłam go zostawić. Uratował mi życie, za co już zawsze będę mu wdzięczna. Jak w tej sytuacji miałam mu powiedzieć, że go nie kochałam? Nie chciałam go skrzywdzić. Coraz bardziej się starał. Nie opuścił mnie nawet, kiedy wróciłam do domu. Codziennie mnie odwiedzał i przesiadywał całymi wieczorami.

Miałam już właściwie tylko jego.

Mój wypadek wpłynął na moje relacji z bliskimi.

Chris mimo tego co się wydarzyło, nadal nie znosił mojego chłopaka i okazywał mu to przy każdej możliwej okazji. Właściwie nie wychodziliśmy z mojego pokoju, głównie dlatego żeby nie natknąć się gdzieś na mojego wrednego brata. Ja i on w ciągu dnia również się unikaliśmy. Ja z powodu zwolnienia nadal nie chodziłam ani do pracy, ani na uczelnie, z kolei on jak tylko wypełnił wszystkie swoje obowiązki, wychodził z domu, ze stertą papierów pod pachą.

Nie musiałam pytać, żeby wiedzieć gdzie znikał. Czułam to. I o ile rozumiałam, że nadal się z nim przyjaźnił, nie mogłam pojąć, dlaczego nie potrafi podziękować mojemu chłopakowi, albo chociażby podać mu ręki.

Taty również unikałam.

Nadal nie potrafiłam zapomnieć wyrazu jego twarzy, kiedy pojawił się u mnie kilka godzin po tym jak się obudziłam. Tak przerażonego i załamanego widziałam go tylko raz. Ponad siedemnaście lat temu. Mocno mnie przytulił i pocałował w czoło, a kiedy tylko usiadł przy moim łóżku i złapał mnie za rękę, w jego oczach zebrały się łzy.

Jesteś moim życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz