Rozdział 11: Tacy sami

10 2 13
                                    

Następnego dnia obudziłam się o dziwo wyspana. Nikt mi nie kazał wcześniej wstawać ani nie marudził , że trzeba zrobić trening. Na spokojnie się ogarnęłam i poszłam coś zjeść.

Idąc w stronę stołówki mijałam liczne pomieszczenia i korytarze. Mój wzrok przykuły duże białe drzwi ze srebrnymi wstawkami na dole i na gorze. Na samym środku było średniej wielkości okrągłe okienko. Drzwi były zatarasowane jakimiś krzesłami, stołami i kawałkami drewna włożonymi w uchwyty tak, żeby nie można było ich otworzyć z drugiej strony. Na ścianie obok był wyryty dużymi czarnymi literami napis BLOK C.

Zajrzałam przez okienko i zobaczyłam korytarz na około 60 metrów i kolejne drzwi, które były przygniecione meblami. Tak samo jak tutaj był napis BLOK C, ale dodatkowo szła strzałeczka w prawo przy napisie BLOK D.

Zaintrygowana tamtym miejscem, szlam przed siebie cały czas, błądząc w swoich myślach nie zważając na nic ani nikogo dookoła, aż nagle wpadłam twarzą w czyjąś klatkę piersiową. Spojrzałam do góry i ujrzałam rudego chłopaka.

- Ojojoj gdzie tak się spieszysz?- zapytał rudzielec śmiejąc się przy tym.
- Sorry, zamyśliłam się...- odpowiedziałam odsuwając się od niego.

- O czym tak myślisz?
- A co Cię to? - zapytałam z założonymi rękoma. - Nie chcesz może powymachiwać bronią przed moją twarzą?

- Ahh więc o to chodzi.- chłopak westchnął.- Masz mi za złe, że broniłem swojego domu.
- Nie że broniłeś, lecz że nawet nie przeprosiłeś - powiedziałam pewna siebie z sarkastycznym uśmiechem.

Chłopak spojrzał na mnie i się zaśmiał. Jego policzki zrobiły się delikatnie zaczerwienione, a uśmiech szeroki.

Ma całkiem ładny uśmiech

Nagle zdałam sobie sprawę jakie myśli napłynęły mi do głowy.

- STOP- powiedziałam głośno
- Stop co? - chłopak spojrzał na mnie z zadziwieniem.
- Nic... nie wiem.... Nie ważne!
- Dziwna jesteś... ale podoba mi się to. - Rudy delikatnie się do mnie pochylił i uśmiechnął, a ja się zarumieniłam.

- Co jest? Gorąco ci?- zapytał z uśmiechem
- Czemu niby?
- Twoje policzki są całe czerwone. Czy ja ci się przypadkiem.... - Chłopak próbował dokończyć zdanie, a ja mu je przerwałam
- Dobra spadaj.- powiedziałam odpychając go w bok. Szłam przed siebie, a tamten cały czas do mnie mówił.

- Jestem Tony!- krzyknął.
- Tony czy nie Tony, nie ważne jak Cię tam zwą, nie mam czasu!- odkrzyknęłam, delikatnie odwracając głowę.

Gdy w końcu dotarłam na stołówkę przy stole siedział David z Otto i Holtem.

- A wy co? - zapytałam podchodząc do nich.
- Co masz na myśli?- spojrzał Otto odkładając widelec na bok.
- No... siedzicie tak w trójkę jak najlepsi kumple. Przecież w bazie ledwo co ze sobą gadaliście. Spiskujecie coś?

Zaśmiali się.

- Nie spiskujemy. Po prostu uznaliśmy, że czasy się zmieniają i trzeba zacisnąć więzi. - Odpowiedział Holt patrząc na mnie.

- Mhm, spoko. - zrobiłam grymas i napiłam się wody.

- A co z Tobą? - zapytał David patrząc na moje policzki, które dalej były czerwone po spotkaniu z Tonym.

- O co wam wszystkim dzisiaj chodzi? Przyczepiliście się do mnie jak rzep jakiś. - burknęłam poirytowana.

- Wszystkim? - spojrzał zaskoczony Fox. - Zapytałem tylko z ciekawości bo widzę, że twoje policzki są zarumienione. - wzruszył ramionami.

The End Of EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz