Rozdział 2: Chaos

31 2 0
                                    

Pierwszy dzień w nowej szkole i pierwsze spóźnienie. Oczywiście zaspałam. Pocieszał mnie fakt, że nie tylko ja w tym domu nie obudziłam się o dobrej porze.

- Ten cholerny budzik znowu nie zadzwonił!- wykrzykiwał w kuchni mój wściekły ojciec.
- Jakoś mnie to nie dziwi.- mruknęłam pod nosem

Tata spojrzał się gniewnie. No tak. To był jego ulubiony budzik, który zabierał gdzie się tylko da. Podobno przyniósł mu szczęście na niejednej misji. Dość w to wątpię.

- Masz coś do mojego budzika?
- Oprócz tego, że w chuj hałasuje i ciągle go wyklinasz zamiast go wyrzucić, to nie- uśmiechnęłam się sarkastycznie.

- Słowa moja droga, uważaj na słowa. - burknął tata

Spojrzałam na niego i zadałam sobie pytanie : Jak mama z Tobą wytrzymuje?
Albo ma syndrom sztokholmski albo musi go naprawdę kochać.

Typ miał tak powalone pomysły nauki przetrawiania, że to szok. Nadal ma. Czasami się zastanawiam czy nie jest jakimś psychopatą lub socjopatą.

- Nel, nim wyjdziesz nie zapomnij o co Cię prosiłem. Mam nadzieje,że mnie nie zawiedziesz - powiedział tata

- Ta, pamiętam.- odpowiedziałam z grymasem

Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć się zapisać do klasy wojskowej. Przecież truł mi o tym cała drogę do Waszyngtonu. Cały czas gdy rozpakowywaliśmy rzeczy i teraz.

Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu i słuchać jęczenia ojca i narzekania mamy : Mark daj jej spokój, Mark wyłącz budzik, Mark wez to, Mark Wez tamto.

Oby głowy nie zgubił.

Jak się okazało nowa szkoła nie była w cale tak daleko. Nie chciałam dzisiaj jechać z rodzicami, więc się przeszłam.

Pierwsze wrażenie jak weszłam do środka? Wygląda spoko.

- HEEEEJ!!!- wykrzyczała dziewczyna przy wejściu na dzień dobry. - Jestem Veronica, ale możesz mi mówić Viii. - chichotała.

- Czy ty wszystko tak przedłużasz?- Zapytałam dość sukowato.

- No co ty stara, to taki styl bycia. - dziewczyna dalej się śmiała.

Vi, to znaczy Veronica trochę mnie przerażała. Nie chciałam długo z nią stać. Totalnie nie moje klimaty. Dziewczyna zaczęła zadawać MASĘ pytań i ze wszystkiego się śmiała.

Drugie wrażenie? TRAGEDIA. Nie to że jestem jakąś suką czy coś, ale nie lubię sztucznych uśmiechów, a Veronica wyglądała na typ dziewczyny, która dzisiaj jest dla Ciebie miła, a jutro wbija ci nóż w plecy. I TO DOSŁOWNIE.

Tak się rozglądałam i rozglądałam po nowym miejscu, aż trafiłam na stoisko z plakatem o dołączeniu do wojska. Obok był biały stolik przy którym siedziało dwóch chłopaków ubranych w mundury. Na oko byli nie wiele starsi ode mnie.

Wahałam się dość mocno czy zapytać gdzie mogę się podpisać jako chętna. Z jednej strony nie chciałam dać satysfakcji ojcu, a z drugiej innego życia nie znałam.

- Hej, przepraszam, chciałabym się zapisać.-
Obaj nastolatkowie spojrzeli się na mnie. Kurwa czy właśnie zrobiłam z siebie idiotkę?! Czemu nic nie mówią?

- Dobre młoda - uśmiał się ten po lewej
- Nie rozumiem? Co jest takiego zabawnego?- zapytałam zaczynajac się denerwować, a moje serce zaczęło bić szybciej

- No gdzie dziewczyna taka jak ty do wojska- chłopak dalej się śmiał, a ja byłam przy granicy wybuchu.

- Taka, to znaczy jak?
- Niska i bez mocnego charakteru - odpowiedział patrząc się na kolegę.

The End Of EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz