Rozdział 18: Zmiana

5 2 0
                                    

- Gdzie jest do cholery Don? - podeszłam energicznie do Lucasa. Chłopak ledwo łapał oddech. Był zmęczony.

- Nel...- wysapał brat.
- Czyja to krew? Twoja? Jego? Trupów? - zadawałam pytanie za pytaniem, nie dając mu odpowiedzieć. - Mów kurwa czyja to krew! - krzyknęłam, a moja twarz zrobiła się czerwona.

- Nie wiem...- odpowiedział biorąc głęboki oddech.
- Jak to nie wiesz? - podeszłam do Lucasa i spojrzałam mu na twarz.

- Tam jest ich masa- pokazał w stronę korytarza ręką. - Udało nam się wyczyścić blok C, ale nie spodziewaliśmy się, że blok D będzie aż w takim stanie.  Byliśmy zmęczeni, szliśmy dalej, ale sił zaczynało coraz bardziej brakować. W pewnym momencie trupy nas rozdzieliły. Ja schowałem się w jakimś pomieszczeniu gdzie do połowy ściany były szyby, a Don pobiegł korytarzem.

- Lucas.- spojrzałam wgniewnie na brata. - Prosiłam, mówiłam.
- Szukałem go Nel, naprawdę szukałem!- jego oczy się zaszkliły. - Naprawdę próbowałem, ale nigdzie go nie było....

- Zostawiłeś go tam? - zapytałam zdenerwowana. Zauważył to David, który próbował mnie uspokoić.

- Nel. - Fox złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałam z  uścisku.

- Nie dotykaj mnie. - spojrzałam na przyjaciela. Zostawiłeś go tam? - ponowiłam pytanie.

- Było naprawdę ciężko, wiesz że to mój przyjaciel...
- Chce to usłyszeć. - odpowiedziałam patrząc bratu w oczy.

- Zostawiłem go tam.- odpowiedział Lucas ze łzami lecącymi mu po policzku.
- Tyle mi wystarczy. - odpowiedziałam i odwróciłam się od brata. Szłam w kierunku broni i mundurów, które znajdowały się po lewej stronie.

- Co ty robisz? - zapytała Daisy.
- Ide tam. - odpowiedziałam pewnie.
- Oszalałaś?Chcesz zginąć?
- Gdzieś już to słyszałam. - spojrzałam na Davida.

Patrzyłam na blat na którym była broń. Myślałam o tym co powiedział Lucas - jest ich tam dużo. Broń palna odpada, narobiłabym za dużo hałasu. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam broń idealna. Złapałam za bluzkę, która leżała obok blatu i owinęłam sobie pięść. Podeszłam szybkim krokiem do szklanego okienka. Zamachnęłam się i wybiłam szybkę. Z tamtąd wyjęłam siekierę, która przeznaczona była do użycia w razie pożaru. Ale to były zasady starego świata.

Z siekierą w ręce kierowałam się w stronę korytarza do bloków.

- Nie ma opcji. - Powiedział Lucas łapiąc za rączkę od mojej broni. - Ty tam nie pójdziesz.
- Ty już wystarczająco spierdoliłeś. - odpowiedziałam z zagryzionymi zębami. Wyrwałam siekierę z uścisku brata i go ominęłam.

Na mojej drodze stanął David. Nikt nie chciał mi dać załatwić tego, tak jak powinno być zrobione już dawno.

- Zanim cokolwiek powiesz.- spojrzał mi w oczy.- pomyśl o tym co możesz stracić i kto może stracić Ciebie.

- Przejdź. - odpowiedziałam niewzruszona.
- Jesteś zła, rozumiem to, ale daj nam obmyśleć plan jak go wyciągnąć. O ile jest jeszcze żywy...

Spojrzałam na Foxa ze złością. Ja wiedziałam, że Don jest żywy. Musiałam sama się o tym przekonać.

- David jak nie chcesz mieć ostrza tej siekiery w swojej czaszce, to proszę Cię jako przyjaciela... odsuń się.

Tak więc zrobił, a ja mogłam przejść korytarzem.

Jak tylko otworzyłam drzwi od bloku C ujrzałam leżące na ziemi ciała. Lucas miał racje, było ich dużo.
Wszędzie była krew i kawałki mózgu na podłodze. Nie patrzyłam co na tym bloku się znajdowało, chciałam jak najszybciej znaleść Rydera.

Gdy byłam już przy bloku D wiedziałam, że nie będzie łatwo. Dźwięki martwych było mocno słychać. Otworzyłam drzwi i od razu umarlaki szły w moją stronę. Zabijałam jeden po drugim. Siekiera wbijała się w ich czaszki i szyje jak nóż w masło. Krew tryskała na podłogę i na mnie. Już nie patrzyłam na to czy będę miała maź na rękach, twarzy czy butach. Wpadłam w jakiś szał i nie odczuwałam zmęczenia.

Mijały kolejne minuty, a ja szłam coraz głębiej. W miarę możliwości wołałam Dona, ale zaraz jakiś trup się zlatywał. W pewnym momencie zauważyłam ciało oparte o ścianę. Mężczyzna miał spodnie moro i ciężkie buty. Z daleka było mi ciężko określić czy to Ryder. Podeszłam bliżej i spojrzałam na twarz, a raczej na to co z niej zostało. Była cała zmasakrowana i wygryziona. Ten ktoś, kto tak skończył już nie żył. Miał ślad po kuli przy skroni.

Miałam dziwne przeczucie, że to Don. Moje podejrzenia sprawdziły się w momencie, gdy ujrzałam nieśmiertelnik obok ciała. Na kawałku metalu widniał napis - Don Ryder, 18.02. 2003

Oczy mi się zaszkliły i na chwile straciłam oddech. Położyłam ręce na kolana i się schyliłam. Byłam za późno. Z mojej lewej strony dochodziły dźwięki zbliżających się kolejnych sztywnych. Schowałam nieśmiertelnik do kieszeni i postanowiłam ich wszyskich powybijać.

Zatraciłam się w mordowaniu stworów, które kiedyś były ludźmi. Coś we mnie pękło, co nie pozwoliło mi przestać ich zabijać. Byłam jak w amoku. Po wszystkim kierowałam się z powrotem do przyjaciół.

Gdy otworzyłam drzwi i stanęłam przed nimi, wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem. Nic dziwnego, byłam cała pokryta krwią. Krople kapały z siekiery, moich włosów, ubrań i twarzy. Wyglądałam jak chodzący trup. David podszedł do mnie, złapał za twarz i swoimi dłońmi mi ją wytarł.

- Co tam się stało? - zapytał. - Nel? - chłopak potrząsał mną, ale ja nie reagowałam. Spojrzałam na Foxa tępym wzrokiem. Tak jakby mnie w środku już nie było. Nic nie powiedziałam. Rzuciłam mu pod nogi nieśmiertelnik należący do Dona i odsunęłam się.

Lucas patrzył na Davida z niecierpilowością. Fox pokazał metalowy naszyjnik i pokręcił głową. Wszyscy byli smutni, a ja cały czas stałam z siekierą w ręku i się delikatnie bujałam, a to w przód, a to w tył. Byłam nieobecna.

Rzuciłam siekierę w prawo, a ta uderzyła o podłogę. Zamierzałam już iść do siebie gdy usłyszałam nagle jakieś szepty. Nagle ktoś się odezwał.

- Nel...- powiedział niski głos. Znam ten głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Dona. Był cały i zdrowy...A przede wszystkim żył. To było najważniejsze.

Nie mogłam w to uwierzyć. Łzy napłynęły mi do oczu i delikatnie się cofnęłam, a Don zrobił krok do przodu. Stał w tych samych drzwiach, co ja chwile wcześniej z myślą, że nie żyje.

Nie wiele myśląc podbiegłam do chłopaka i go mocno przytuliłam. Don początkowo się zdziwił, ale mnie nie odepchnął i nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Delikatnie odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć mu na twarz, ale dalej byliśmy w uścisku.

Sprawdzałam czy nie ma tego śladu po kuli i czy nie mam zwid. Gdy zrozumiałam, że jest bardziej żywy niż był wcześniej, odsunęłam się. Moje policzki się delikatnie zarumieniły. Nagle z mojej prawej strony podbiegł Lucas również przytulając swojego przyjaciela.

- Jak?! - zapytał Lucas trzymając nieśmiertelnik Dona.
- Nel wyczyściła cały blok D. - blondyn spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - Zrobiłaś mi przejście. - dodał. Lucas zaczął go delikatnie popychać z radości, a Ryder dalej na mnie patrzył.

Tego dnia nie tylko udowodniłam, że niemożliwe staje się możliwym, ale zrozumiałam, że naprawdę brakuje mi Thomasa.

The End Of EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz