Rozdział 30: Tak niewiele

10 1 0
                                    

Będąc u skraju wytrzymałości, modliłam się tylko o to by mój brat zaraz tu dotarł.  Moja cierpliwość do Dona sięgała granic. Z jednej strony chciałam go zabić za bycie takim niewyrozumiałym dupkiem, a z drugiej przytulić bo jednak to był mój chłopak, który cierpiał.

- Długo im się schodzi. - odezwał się stanowczym tonem.

- Pan obrażony na cały świat umie mówić? - próbowałam go jeszcze bardziej zdenerwować. Tylko po co?

- Przestaniesz? - spojrzał gniewnie. - Bo zaraz wstanę i stąd wyjdę. Nie będziesz miała już problemu.

- Powodzenia. - zaśmiałam się i spojrzałam dalej na drogę. - W takim stanie to napewno dojdziesz daleko.

Atmosfera między nami była napięta. Żadne z nas nie chciało się przyznać do błędu.

Było już kompletnie ciemno,  a Lucasa i jego ekipy ratunkowej dalej nie było. Zaczynałam się martwić.

- Zamarzniemy tu. - powiedziałam dygotając.

- Załóż moją kurtkę. - blondyn z trudem się podniósł i do mnie podszedł. Poczułam jego zimne ręce na swojej dłoni.

- Nie mogę. - oddałam mu ubranie. - Ty również potrzebujesz czegoś co ochroni Cię przez zimnem. Poradzę sobie.

Chłopak podniósł ręce do góry i odsunął się. Usiadł w to samo miejsce gdzie wcześniej.

Czy nasz związek miał kryzys?

* szum z radia*

[ N....l..... jest....] - głos Lucasa zanikał między falami. Nic nie rozumiałam.

[ Lucas nic nie rozumiem. Powiedz jeszcze raz. Powoli!]

[ Zaraz.... Będziemy...] - zdążył powiedzieć a jego głos znowu zniknął.

- Cholera! - krzyknęłam
- Co się stało? - zaniepokojony Don znowu się podniósł z ziemi i otrzepał ubranie.

- Radio przerywa, nie do końca zrozumiałam co Lucas powiedział. - zmartwiłam się. - Coś chyba w stylu ,, Zaraz będziemy". Nie jestem pewna....

- Spójrz tam.

Don palcem pokazał światło oddalone od nas o kilka minut,  a nawet bym powiedziała sekund. Rozpędzony samochód miał prędkość światła. Nim zdążyliśmy zebrać swoje rzeczy, drzwi do sklepu z ogromną siłą zostały otwarte.

To byli oni.

- Pospieszcie się, nie mamy za dużo czasu. - powiedział Lucas przytulając mnie.

- Co się dzieje? Skąd ich tyle!
- Nie krzycz. - powiedział stanowczo. - Nie wiemy skąd one się biorą, ale jest ich naprawdę dużo.

- Dlatego nie mamy czasu. - dodał Otto wychodząc z ciemności.

- Musimy jak najszybciej dostać się do bazy. - wtrącił Don patrząc na mojego brata.

- Masz rację. - Lucas ocenił nas z góry do dołu. - przydałaby wam się pomoc medyczna.

- Jebać to. - machnął ręką blondyn. - Chce już być w swoi łóżku i spać.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk jednego z trupów, jednak nim się obejrzeliśmy leżał już na podłodze, a krew zaczynała zbierać się naokoło niego.

- Nie chce wam przeszkadzać. - David wyciągnął pewnym ruchem nóż z czaski. - Ale jeżeli zaraz stąd się nie ulotnimy, to będziemy jako przystawka, danie główne i podwieczorek w jednym.

The End Of EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz