Nigdy nie myślałam o tym jak umrę. Zawsze żyłam w przekonaniu, że ze starości. Życie jednak lubi płatać figle, a jednym z takich była zaraz.
[Stojący naprzeciwko mnie chłopak z bronią w ręku wydawał się pewny tego co robi. Zdradziły go jednak trzęsące się ręce. Strach mu nie pozwalał strzelić? Czy to tylko zastrzyk adrenaliny?]
Po śmierci Lizzy obiecałam sobie, że do takiej sytuacji więcej nie dopuszczę. Przerażenie i ból jaki czułam kiedy Don został postrzelony... nie życzę nikomu tego. Tego roku zima była dość sroga, co mogliśmy poczuć na własnej skórze.
Grubo ubrana w wojskowe ciuchy, trenowałam przed bazą. Płatki śniegu opadały mi na włosy, twarz i ubranie. Śnieg zaścielił wszystko co się dało. Nowe zwyczaje miały usprawnić nasz system immunologiczny poprzez niskie temperatury. Tak przynajmniej mówił Lucas.
- Co tak słabo! - uderzyłam drewnianym kijem w nogi mojego przeciwnika podcinając go, co spowodowało wywrotkę.
- Uh- jęknął chłopak. - Wiesz, że po wypadku jeszcze nie jestem aż tak sprawny.
- Tak? - spojrzałam z lekkim uśmiechem. - A mi się wydaje, że jesteś bardzo sprawny. - wskoczyłam na chłopaka i usiadłam na nim, opierając się rękoma po obu stronach jego głowy. Pochyliłam się do twarzy. Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam. Nasz pocałunek zmieniał się na coraz bardziej energiczny, a chłód przestał nam doskwierać. Chłopak złapał mnie prawą ręką w talii i przysunął bliżej.
- Serio? - rozległ się głos Lucasa. - Nawet w śniegu się nie potraficie opanować? - śmiał się.
- Zakochani są wspaniali. - oderwałam się od ust Dona i spojrzałam na brata. - Chyba coś o tym wiesz braciszku.
Lucas wywrócił oczami, a za jego pleców wyszła uśmiechnięta Daisy.
- Oj daj im spokój. - klepnęła go w ramię. - Don przeleżał ostatnie dni. Pewnie się stęsknili za sobą.
Wstałam z blondyna i pełna uśmiechu podeszłam do brata. Za chwile dołączył do mnie i Don, który miał całe plecy w śniegu.
- O mało Cię nie straciliśmy stary.- spojrzał Lucas w stronę przyjaciela.
- Było blisko. - dodałam, patrząc na miejsce po kuli. Mimo, iż Ryder był ubrany, ja za każdym razem wiedziałam w którym miejscu się znajdowała. - Chodźcie, zaczyna się ściemniać.
Wróciliśmy do pokoju i się przebraliśmy. Od jakiegoś czasu z Donem mieszkaliśmy razem. Brzmi dosyć poważnie, ale i między nami zaczęło się robić poważnie.
- Ta? Czy ta? - zapytał Ryder trzymając dwie czarne koszulki w ręku.
- Obie są czarne. - odparłam. - To jakiś test? Jak nie zdam to z nami koniec?Chłopak się zaśmiał.
- Spójrz na detale. - pokazał ręką. - Ta ma normalny dekolt, ta za to w serek.
- Serek odpada. - grymas pojawił się na mojej twarzy.- Jedyny serek który toleruje, to ten do jedzenia.- Nie podobają Ci się takie koszulki? - zmarszczył brwi Don.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - Myśle, że idealnie przydadzą się do rozpalenia ogniska na dworze. - puściłam oczko i rzuciłam bluzkę na drugi koniec pokoju. Podeszłam bliżej chłopaka i złapałam go za ramiona. Zjeżdżałam ręką na biceps, aż do lini v. Poczułam jak jego ciało zesztywniało.- Co jest? - spojrzałam uwodzicielsko.- Krępujesz się czegoś?
- Nie zaczynaj.- odpowiedział szepcząc.
- Przecież nie będziemy rozmawiać o koszulkach...- urwałam. Don złapał mnie za gardło i szybko przybliżył do siebie. - Kręci Cię to... - Chłopak połączył nasze usta w jedno, po czym rzucił mnie na łóżko. Rozerwał mi bluzkę i przygniótł swoim ciężarem. W mgnieniu oka był już bez spodni, a ja czułam jak podnieca się coraz bardziej.Owinęłam nogi w tali Dona i poczułam pchnięcie. Jedno, drugie i kolejne. Stosunek był ostry i intensywny, czyli taki jak lubię najbardziej. Oczywiście ten romantyczny i delikatny tez mi się podoba, ale czasem wole trochę pikanterii.
- Co tam? - spojrzałam na siedzącą przyjaciółkę przy stoliku. - Masz zmartwioną minę. Coś się stało?
- Nie... Tak... Nie wiem. - Gubiła się.
- Daisy co jest?
- Okres mi się spóźnia. - tlen, który z siebie wydała przy wypowiedzeniu tego zdania, poczułam aż u siebie w płucach.- SZYBKO POSZŁO. - zrobiłam minę. Blondynce jednak do żartów tak nie było. Spojrzała na mnie wymownie, jakby chciała mnie złapać za włosy i uderzyć o metalowy blat stolika. - Jak długo?
- Nie dużo... Ale nigdy tak nie miałam.
Świetnie. Nie dość, że musiałam się użerać z Lucasem, który sam w sobie jest niebezpieczny i nieprzewidywalny, to jeszcze musiałabym znosić jego nie daj Boże syna.
- Będzie dobrze, jakoś sobie poradzimy. - złapałam przyjaciółkę za rękę. - Lucas wie?
- Jeszcze nie... Boje się jak zareaguje.Nie dziwie się, że się boi. Tak jak już mówiłam, mój brat jest czasami jakiś inny? Ale w końcu to jego dziecko i doskonale wiedział jak one powstają. Albo uważasz, albo zmieniasz pieluchy. Takie jest prawo dżungli.
- NIE UWIERZYSZ! - krzyknęłam otwierając drzwi od pokoju w którym leżał Don.
- W co? - spojrzał podejrzliwie.- Obiecaj, że nie piśniesz nikomu ani słowa. - grożę palcem, a Don zaczyna się irytować. - Daisy chyba jest w ciąży.
- Chyba? - marszczy brwi blondyn.
- Spóźnia się jej okres pare dni już. - odpowiadam z entuzjazmem i uśmiechem od ucha do ucha.- Czyli... Lucas będzie ojcem?
- No a kto inny? - zaplatam ręce na klatce piersiowej i czekam na wyjaśnienie ze strony mojego partnera. - Oczywiście, że on.- On nie wie, prawda?
- Nie. - kręcę głową. - Daisy się boi mu powiedzieć.
- Musimy posprzątać w końcu ten blok C i D, tam jest lepszy sprzęt medyczny. - dodał blondyn energicznie wstając.- Co zamierzasz zrobić? - spojrzałam na Dona, który podszedł do drzwi.
- Idę pogadać ze Stanem, a ty znajdź blondi.Szlam w kierunku pokoju przyjaciółki jak najszybciej się dało. Otworzyłam drzwi i od razu je zamknęłam.
- Kurwa! Przepraszam. - zasłoniłam oczy i próbowałam zapomnieć widok nagiego Lucasa na Daisy. - Ubierzcie się, musimy pogadać!
- Co jest? - zapytał zaskoczony.
- Daisy czy...- próbowałam nie wydać sekretu.
- On wie. - odpowiedziała stanowczo.Uśmiechnęłam się jak najszerzej tylko mogłam i poklepałam brata po plecach.
- Przyszły tatusiu jest misja.
- Jaka znowu? - zasłonił ręką oczy.
- Trzeba wynieść ciała z bloków , które oczyściłam.Brat spojrzał na mnie z jakimś politowaniem.
- MY wyczyściliśmy - poprawił.
- Ta, jedyne co WY zrobiliście to obsraliście portki. To ja wykonałam czarną robotę.Daisy zachichotała, a Lucas niechętnie się zgodził. Tak oto narodziła się misja, która nie mogła się skończyć źle.
Chyba...
![](https://img.wattpad.com/cover/361250605-288-k455904.jpg)
CZYTASZ
The End Of Everything
HorrorCodzienne życie nastolatki wywraca się do góry nogami, gdy wybucha zaraza. Czy dziewczyna poradzi sobie w nowym świecie i odnajdzie bezpieczne miejsce? Czy uda jej się wydostać z rodzinnego miasta Waszyngtonu? Czy rodzinna tradycja nauczyła ją przet...