29

50 3 0
                                    

Siedząc na czarnym skórzanym fotelu Lydia wpatrywała się w pustą ścianę jakby widziała tam niezwykły krajobraz.
Trzask drzwi za jej plecami przywrócił ją do rzeczywistości. Słyszała za sobą powolne kroki a po chwili poczuła za sobą obecność Toma.

Nie odwróciła się żeby spojrzeć na niego, już bez tego wiedziała że zapewne patrzy na nią z pogardą.

Wstań

Lodowaty ale spokojny głos doszedł do jej uszu. Na początku chciała go zignorować ale z drugiej strony nie chciała wpadać w jeszcze większe kłopoty. Minęła minuta a Lydia powoli się podniosła jednak nadal stała tyłem do niego.

Ku jej zaskoczeniu Riddle zbliżył się na tyle, że jego klatka piersiowa dotykała pleców dziewczyny. Położył jedną dłoń na jej lewym ramieniu, przez co Lydia lekko wzdrygnęła. Zjechał dłonią po jej ramieniu i zatrzymał się na przedramieniu, na którym widniał mroczny znak. Zacisnął na nim swoje blade, długie palce.

Lydia na początku poczuła tylko uścisk jego palców, ale po chwili zaczęła także czuć inny ból, silniejszy, ostry. Czuła jak jego palce zaciskają się mocniej ale teraz ból pochodził spod jej skóry. Miała wrażenie, że jej skóra po jego palcami rozdziera się, aż do kości, a potem tysiąc małych igieł wbija się w ranę. Z bólu zamknęła oczy i zacisnęła zęby, nie chciała okazać się słaba i dać mu satysfakcji.

Poczuła ciepłą ciecz w miejscu gdzie zaciskały się jego palce, a potem ciemnoczerwoną ciecz spływającą po jej nadgarstku. Krew spływała po bladych palcach i kapała na podłogę. Lydia poczuła zawroty głowy a potem ciemność przed oczami. Niezdarnie zrobiła krok w tył przez klatka piersiowa Toma napierała na jej plecy jeszcze bardziej.

Drugą ręką chwycił jej drugie ramię I zatrzymał w miejscu. Gdy ból ustąpił zabrał obie ręce i cofnął się o krok. Jego ciemne oczy przenikały jej ciało.

Lydia odzyskiwała siły i wyprostowała się. Uniósła zakrwawioną rękę I spojrzała na jego dzieło. Oprócz mrocznego znaku, który dostał każdy z śmierciożercow znalazło się coś jeszcze.

T.M.R

- Żartujesz sobie? - Lydia miała wyczuwalne pretensje w głosie. Jego inicjały były niemal jak tatuaż kochanka.

Riddle uniósł brew. Jego blada beznamiętna twarz, również teraz nie ukazywała żadnych emocji.

- Coś nie tak moja droga? - Ostatnie słowo niemal wysyczał. Wsadził dłonie do kieszeni swojej szaty wyglądając na bardziej aroganckiego niż zwykle.

- Co to do cholery ma znaczyć?! - jej głos nie ukrywał zdenerwowania. Spojrzała na swoje przedramię i wytarła krew. Potarła jego inicjały z nadzieją że magicznie się zmyją. Była kolejny raz oszpecona i poniżona. Przez niego.

- Nie martw się, nie zmyje sie. - zapewnił przyglądając się jej poczynaniom. Wyciągnął ręce z kieszeni i przejechał zimnymi palcami po jej policzku.

Lydia poczuła obrzydzenie, do siebie i do niego. Nie wiedziała kim brzydziła się bardziej w tym momencie. Jego gładkie długie palce pocierała jej blady policzek. Chciała się odsunąć ale jego dotyk wydawał się dziwnie kojący.

Jego ciemne oczy nie spuszczały jej oczu. Wyglądał niemal na spokojnego. A potem chwilowy błysk w oku, nie zapowiadający nic dobrego. Przypomnienie rąk bruneta oplatającego jej ciało. Jej spokojna postawa. Jego twarz drgnęła. Usta się zacisnęły a oczy wyrażały wściekłość.

Chwilowy kojący dotyk zmienił się w zimne ostre uderzenie. Jego oczy spojrzały na nią z kpiną i wyższością.

Dziwka

Jedyne co wyszło z jego ust zanim opuścił pokój.

Only HerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz