XX. "Już jestem"

267 28 0
                                    

Obudziłam się po źle przespanej nocy, stosunkowo późno. Padwan nadal leżał przy mnie, ale już nie spał.

 - Dzień dobry, moja księżniczko - powiedział.

 - Dzień dobry - odpowiedziałam sucho.

 Usiadłam i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się wokoło. Rzeczywiście miejsce było bardzo dobre na postój, bo przez rosnące krzaki nie było prawie nic widać. 

 Zmierzwiłam swoje poplątane włosy i postanowiłam je spiąć. Wstałam,otrzepałam z kurzu sukienkę. Byłam strasznie głodna, więc podeszłam do juków, by zobaczyć czy nie mam tam czegoś do zjedzenia. Znalazłam pół bochenka chleba i manierkę wody. Usiadłam obok Padwana i zaczęłam pałaszować mój skromny posiłek.

 - Można się tu gdzieś wykąpać? - zapytałam.

 - Tak, zaraz pójdziemy nad rzekę. Jest tam też miejsce gdzie nie jest taka rwąca i będziesz mogła się ze spokojem umyć.

 - To świetnie.

 - Tymczasem zostań tu, a ja pójdę zobaczyć czy nikogo nie ma w pobliżu. Pamiętaj co ci wczoraj mówiłem o skanowaniu - odparł.

 Wstał i wyszedł z naszej kryjówki. Wytrzepałam koc z igliwia, złożyłam go i włożyłam do torby. Podeszłam do konia i pogłaskałam go po szyi.

 - Trzeba by ci było dać jakieś imię... - powiedziałam sama do siebie - Może Kelpie? Jak ten potwór morski? Tak myślę, że będzie pasowało - przytuliłam łeb konia.

 Usiadłam na siodle i oparłam ręce na kolanach.

 - Chwila jak to było? Skupić się na otaczającym świecie? - pomyślałam.

 Siedziałam już dłuższą chwilę. Odsunęłam od siebie wszystkie myśli. Skupiłam się najpierw na sobie. Zobaczyłam niesamowity jasny blask przeplatany z ciemnym blaskiem. Potem poczułam, że obok, Kelpie właśnie skubie trawę. Wyczułam rodzinę zajęcy skrywającą się przed chodzącym niedaleko lisem. Dowiedziałam się, że nawet drzewa emanują energią, co prawda nie taką jak ja czy inne zwierzęta, ale tak. To tak jakby wielki niedźwiedź był w śnie zimowym. Taką własnie energię czułam od drzew. Zaczęłam wychylać się i szukać dalej w las jakiś istot. Prócz wielu ptaków, i milionów robaków czy innych stawonogów nie wyczuwałam nic innego.

 Postanowiłam jeszcze dalej poszukać i wyczułam znajomą energię. Bardzo silną, wręcz przeogromną. To był Padwan. Był zadowolony. Chwila? Czy ja właśnie wyczułam jego uczucia? Przecież mówił że dopiero później, gdy już będę bardziej doświadczona nauczę się tego. Zdziwiło mnie to. Zorientowałam się, że właśnie wraca do mnie. Poruszał się niesamowicie szybko i już chwilę później był bardzo blisko naszego obozu.

 - Gotowa? - zapytał.

 - Tak, tak.

 Osiodłałam Kelpie, chwyciłam wodzę i poszłam za Padwanem. Po jakimś czasie doszliśmy do miejsca o którym mówił. Rzeczywiście w tym miejscu woda nie była aż tak rwąca. Zdjęłam juki z konia, ale zostawiłam siodło, tak na wszelki wypadek.

 - Kelpie nigdzie nie ucieknie? - zapytałam.

 - Kelpie? Jak ten potwór? Pomysłowe imię. Nie sądzę.

 - Jej oczy są koloru morza, dlatego to mi przyszło na myśl - odpowiedziałam.

 Rozebrałam się i weszłam do wody. Nie była taka zimna jak myślałam. Popływałam jeszcze chwilę i wyszłam. Ubrałam czystą, białą, zwiewną sukienkę i usiadłam na trawie. Cieszyłam się tą chwilą spokoju.

 - Wiesz mój wilku, spróbowałam skanować okolicę i udało mi się. To jest niesamowite. Czułam wszystkie stworzenia, nawet drzewa - mówiłam z zapałem.

 - Bardzo się cieszę - odparł.

 - Powiem więcej, gdy znalazłam ciebie poczułam, że byłeś tutaj w tym miejscu i byłeś zadowolony.

 - Co takiego? - zapytał ze zdziwieniem - Jak to? Poczułaś moje odczucia? Ale jak?

 - Skąd mam to wiedzieć, do dzisiaj nie wiedziałam nawet że tak potrafię.

 - Zadziwiasz mnie moja mała.

 Siedzieliśmy tak jeszcze długo. Padwan zdrzemnął się, a ja napawałam się przyrodą.

 Postanowiłam znów wypróbować moją nową umiejętność. Znów poczułam całą otaczającą mnie florę i faunę. To było cudowne uczucie. Wyczułam coś więcej. Dwie istoty poruszające się bardzo szybko, ale nie mogłam nawet określić czy to człowiek czy zwierze. Przestraszona wstałam szybko i rozejrzałam się. Dopiero po chwili zorientowałam się, że te istoty są jeszcze daleko.

 - Padwanie! Padwanie! Ktoś tu idzie - szturchnęłam go lekko.

 - Wiem, też to czuje i nie musisz mnie szturchać nie śpię - powiedział - Zostań tu i nie ruszaj się. Pójdę zobaczyć kto to, gdyby coś się stało, dam ci znać. Wtedy bez słowa sprzeciwu masz uciekać. Jasne?

 - Jasne - odparłam z przekąsem. 

 Wilk szybko pobiegł w stronę lasu, a ja znów usiadłam na trawie. Chciałam sama się zorientować co się dzieje i znów zaczęłam wyczuwać wszystko. Tym razem skupiłam się tylko na Padwanie.

 Był już blisko, w towarzystwie tych dwóch istot. Był lekko zdenerwowany, ale na pewno się nie bał. Wstałam i skierowałam wzrok w stronę lasu. Po chwili ujrzałam Padwana, a za nim postać na koniu. Gdy światło padło na twarz jeźdźca zobaczyłam, że był Luc. Zsiadł z konia i oparł się o niego. Podbiegłam do niego.

 Zobaczyłam, że jego ubranie jest całe poszarpane. Ręce ma ubrudzone... 

Nie... To jest krew.

 Niesforne włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się lekko. Nic nie powiedział tylko objął mnie jedną ręką.

 - Jak udało ci się wydostać? Przecież ich było więcej? -zapytałam drżącym głosem.

 Gdy nic nie odpowiedział dodałam tylko:

 - Bałam się - powiedziałam cicho.

 - Już jestem Ma Petie

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz