- Co się tam stało? To twoja krew? - pytałam gorączkowo dalej wtulona w niego.
- Musiałem dać im nauczkę. Nie pozwolę cię skrzywdzić rozumiesz? - chwycił moją twarz drżącymi rękoma - Nigdy.
Co mu się stało? Dlaczego nie odpowiadał na moje pytania...
Luc puścił mnie i pokuśtykał wolno pod drzewo. Usiadł ciężko pod jednym. Był jakby nieobecny. Patrzył tępo w jakiś jeden punkt, nie reagował w ogóle na nic. Wzięłam z juków moją jedyną koszulę i rozdarłam ją na dwie części. Chwyciłam obydwie i podeszłam do Luca. Ściągnęłam z niego kubrak i koszulę. Nawet nie zareagował na mój dotyk. Tylko gapił się na mnie wyjątkowo zbolałym wzrokiem. Odrzuciłam poszarpane brudne ubranie na bok.
Wstałam i poszłam zmoczyć urwane wcześniej kawałki mojej koszuli w chłodnej wodzie. Wróciłam do niego, ale jego postawa nadal się nie zmieniła. Wyglądał jakby za chwilę miał upaść.Uklękłam obok niego. Obejrzałam go teraz dokładnie. Na piersi miał dwie długie rany w poprzek. Nie były bardzo głębokie, ale mimo to sączyła się z nich krew. Na jego lewym przedramieniu była okropna blizna. Dopiero teraz to zauważyłam. Zakręcała się po jego całej ręce, a kończyła pomiędzy kciukiem, a nadgarstkiem. Wyglądała na szytą, w dodatku nieumiejętnie. Nigdzie więcej nie widziałam żadnej poważniejszej rany. Zakasałam rękawy. Zaczęłam obmywać jego twarz, ale tylko z kurzu delikatnie. Obmyłam najdelikatniej jak umiałam rany na piersi. Kilka razy się wzdrygnął, ale nawet nie pisnął. Znów zaczęłam obmywać jego twarz, bo miał zaschniętą krew w kącikach ust. Starłam je. We włosach miał pełno pyłu więc i tym się zajęłam.
Gdy to robiłam mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Jego oczy rzeczywiście były zielone jak trawa, a włosy w kolorze kawy. Wcześniej myślałam, że są czarne. Gdy znowu zajęłam się jego ranami poczułam że położył dłoń no moich plecach. Zwątpiłam na chwilę,ale nie przerywałam. Zaczął gładzić mnie po włosach. Ciągle nie odrywał ode mnie wzroku. Zaczynało się robić bardzo niekomfortowo.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam zakłopotana.
- Wręcz znakomicie Mia Bella - odpowiedział cicho i z opanowaniem.
Cholera gdyby nie to że Padwan podzielił się ze mną swoimi obawami co do niego, to zapewne bym się w nim zakochała.
Z beznamiętną twarzą wstałam i poszłam wyrzymnąć moją kiedyś piękną koszulę. Gdy skończyłam usłyszałam szelest w krzakach. Wyprostowałam się i byłam już gotowa na najgorsze, ale po chwili z krzaków wyszedł mój wilk.
- Matko kochana! Jak mnie przestraszyłeś! - wykrzyknęłam - Co ty tam masz?
- Spokojnie mała - odparł z rozbawieniem - trochę ziół dla tego twojego pożal się boże obrońcy.
- Dziękuje - powiedziałam sucho i wzięłam od niego rośliny.
Skierowałam się w stronę chłopaka i zobaczyłam że jest cały zlany potem. Podbiegłam szybko do niego i padłam na ziemię. Dotknęłam jego czoła było rozpalone. Wzięłam jedną z wypłukanych szmatek i przyłożyłam mu do czoła.
- Trzymaj tak - poradziłam.
Powoli przyłożył dłoń do chłodnego kompresu. Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem. Wstałam i już chciałam iść gdy poczułam silne pociągnięcie na dół.
- Dokąd idziesz? - zapytał cicho.
- Po drewno, trzeba rozpalić ognisko. Robi się chłodno.
- Zostań ze mną Ma Petie - odparł ledwo słyszalnym głosem.
Serce mi tak zmiękło jak na niego patrzyłam, ale wiedziałam, że muszę iść. - Zaraz wrócę. Trzymał mnie jeszcze chwilę i patrzył mi w oczy.
CZYTASZ
Ukryta
FantasyPiękna, blond włosa dziewczyna ucieka przed ojcem wgłąb kraju. Poznaje trójkę przyjaciół. Podczas pracy w karczmie spotyka tajemniczego, przystojnego bruneta. Niedługo później miasto ogarnia wojna. Cały kraj ogarniają walki. W ucieczce pomaga jej no...