XXII. "Pełno blizn"

275 28 0
                                    

Obudziłam się jakąś godzinę po wschodzie słońca. Zasnęłam na siedząco, ale obudziłam się i okazało się, że leże. Rozejrzałam się i zobaczyłam że Luc nie leży obok.

 Wystraszyłam się.

 Wstałam tak gwałtownie, że aż zakręciło mi się w głowie. Zobaczyłam, że stoi obok swojego konia. Podeszłam do niego.

 - Dzień dobry Ma Petie - powiedział nie odwracając się.

 - Dzień dobry. Jak się czujesz? - zapytałam.

 - Lepiej - odparł.

 Wczoraj jeszcze miałam cichą nadzieję, że się przede mną otworzy, ale spełzły one po niczym. On chyba mi nie ufa.Skoro on czuje się lepiej, to chyba mogę go zostawić na chwilę prawda?

 Nic więcej nie mówiąc poszłam w stronę rzeki. Szłam przez jakiś czas wzdłuż brzegu mocząc nogi w chłodnej wodzie. Po pewnym czasie usiadłam na płaskim kamieniu pod wielkim bukiem. Siedziałam tam i napawałam się przyrodą i spokojem. Wyczuwałam jak las budzi się do życia. To było piękne. Odprężało mnie to. Mogłabym to robić cały czas. Nawet nie zauważyłam że zrobił się już wieczór. Jak długo ja musiałam tu siedzieć?! Chciałam tylko na chwilę iść się odprężyć. Wstałam i szybkim krokiem poszłam do naszego obozu.

 Luc siedział pod drzewem i patrzył na ognisko, które widocznie musiał sam rozpalić.

 - Gdzie byłaś? - zapytał.

 - Na spacerze, przepraszam. Straciłam rachubę czasu.

 Spojrzał na mnie karcąco, ale nic nie powiedział.Usiadłam obok. Po chwili odwróciłam się i usiadłam do niego bokiem.

 - Odwróć się, trzeba zobaczyć jak goi się twoja rana. -powiedziałam.

 Gdy odwrócił się do mnie plecami. Zobaczyłam pełno blizn jakby jakiś wielki pies go podrapał. W podświadomości domyślałam się, że to mogą być ślady miecza, ale nie mogłam jakoś dopuścić do siebie tej myśli. Przejechałam po największej delikatnie palcami. Ciągnęła się od lewej łopatki przez całe plecy aż do prawego biodra. Poczułam że chłopak się wzdrygnął na dotyk.

 - Co ci się stało? - zapytałam.

 Nic nie odpowiedział. Tylko wzdrygnął ramionami.

 Rozwiązałam supeł i ściągnęłam prowizoryczny bandaż wraz z okładem. Rana widać zasklepiła się, bo wyglądała lepiej. Zmoczyłam lekko materiał wodą z manierki i delikatnie zaczęłam oczyszczać ranę. Gdy skończyłam ponownie ją zawiązałam. Oparłam głowę o pień drzewa, podkurczyłam nogi i objęłam je.

 - Dokąd teraz się wybieramy? - zapytałam cicho.

 - Do mojego przyjaciela Roberta. Pomoże ci. - odpowiedział i spojrzał na mnie.

 - W czym?

 - Nauczy cię panować i korzystać z twoich mocy.

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz