XXV. " Istoty magiczne"

278 27 0
                                    


Zobaczyłam miasto. Płonęło. Postać w kapturze. Szyderczy uśmiech. Miecz w dłoni. Stos trupów za tą osobą. Patrzyła na mnie. Nie było widać dokładnie twarzy.

Nagle zobaczyłam przed oczami wielką bestię. Podobną do wilka. Ogromną. Ostatnie co pamiętam to wielkie zęby, od krwi i to, że potwór przewrócił mnie na ziemię.

Zerwałam się gwałtownie na równe nogi. Jeszcze w pół śnie poszukałam miecza i wyciągnęłam go z pochwy. Podeszłam do okna i rozejrzałam się. Słońce własnie wstawało, ale nadal byłam w chacie Roberta.

 - Ailla zaczynasz świrować - powiedziałam sama do siebie.

Narzuciłam na siebie suknie i wyszłam. Włosy spiełam w kucyka. Sięgał prawie do bioder.

 - Dzień dobry - powiedziałam do starca, który siedział przy stole w kuchni.

Skinął tylko głową w odpowiedzi i uśmiechnął się.

Nalałam sobie herbaty z dzbanka i usiadłam obok.

 - Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałam z zaciekawieniem.

 - Zobaczymy jak radzisz sobie z mieczem - odpowiedział.

Po niekąd ucieszyło mnie to. Wywijanie mieczem to coś, co sprawiało mi przyjemność już dawno temu. Jeszcze w domu. Tylko tamci nauczyciele byli zimni jak lód.

 - Czekam tam gdzie wczoraj. Dołącz do mnie za chwilę.

 - Dobrze - odpowiedziałam.

Wypiłam do końca herbatę. Wzięłam z pokoju mój miecz i wyszłam. Skierowałam się w to samo miejsce gdzie wczoraj odbyła się nasza rozmowa. Robert stał z zamkniętymi oczyma na środku polany.

Podeszłam do niego.

 - Widzę że masz swój miecz. Mogę? - zapytał wyciągając rękę.

 - Tak - podałam mu go.

Wyciągnął go w pochwy, przyjrzał się dokładnie rękojeści i ostrzu.

 - Skąd masz ten miecz? - zapytał z lekkim zdumieniem w głosie.

 - Dostałam od matki dwa dni przed ucieczką.

 - Piękna robota. Runy ognia. Do tego czarny kolor stali. Niespotykane. Zapewne nigdy się jeszcze nie stępił? - mówił z podziwem.

 - Prawda, nigdy.

Wymamrotał jakąś formułkę szeptem i przesunął ręką po klindze.

 - Dzięki temu nie pokaleczymy się podczas nauki.

Odebrałam od niego mój miecz. On zrobił to samo z drugim mieczem którego miał przypiętego do pasa.

 - Zaczynamy. Prawa noga do przodu - mówił, a ja robiłam to co kazał - Musisz się skupić na przeciwniku. Wyczuj swoje ciało. Przenoś ciężar. Delikatnie stawiaj kroki. Miecz trzymaj obiema dłońmi! Mocno i pewnie. Skup się na moim mieczu. Nie daj się rozproszyć! Patrz na przeciwnika! Staraj się zablokować moje ataki. Pewnie i zdecydowanie.

Zaczął natarcie. Z początku powoli, z czasem coraz szybciej. Udało mu się tylko raz mnie dotknąć.

 - Całkiem nieźle sobie radzisz - powiedział - Czas na coś trudniejszego. Spróbuj trafić mnie -uśmiechnął się szyderczo.

Potraktowałam to jako wyzwanie.

Uniosłam miecz. Zaczęłam delikatnie obchodzić wokół mojego przeciwnika, stawiając kroki cicho i delikatnie niczym mysz. Robert jednak stał niczym nie wzruszony, nawet nie uniósł miecza.

Wykreowałam szybką parę cięć, ale wszystkie zdołał odparować. Zrobiłam piruet i zaskoczyłam go od boku. O mały włos! Ju prawie go miałam. Salwa jedna, druga, piruet, cięcie, parowanie, piruet. Tak udało mi się! Starzec upadł na plecy, wytrącilam jego miecz z ręki i wycelowałam w pierś. Uśmiechnęłam się z dumą.

 - Wygrałam - powiedziałam.

-Widzę, że lekcje fechtunku mamy zaliczone. Nie nauczę cię więcej niż sama już umiesz - odparł ze śmiechem wstając.

Po skończonym treningu poszliśmy w las. Chodziliśmy tak do późnego wieczora. Przez większość czasu miałam zawiązane oczy. Miałam nauczyć się korzystać z wyczuwania energii wokół i dzięki temu będę mogła poruszać się nawet w ciemności.

Chodziliśmy tak cicho, że wydawało mi się że nawet wiatr robi straszny hałas.

Wróciliśmy do domu i usiedliśmy razem z salonie na sofie. Robert zrobił nam gorący napar z ziół i podał ciastka. Były z czekoladą, pyszne.

 - Wie pan może co się dzieje z Luciem? - zapytałam.

 - Nie mów do mnie pan - powiedział z irytacją - Niestety nie.

 - Dobrze go znasz? - kontynuowałam.

Stwierdziłam, że warto w końcu dowiedzieć się czegoś o nim.

 - Tak.

 - I zapewne nie zechcesz mi nic o nim powiedzieć - powiedziałam z rezygnacją.

Usłyszałam głośne westchnięcie.

 - Dobrze. Luc jest sierotą. Nie wiem za dużo o jego dzieciństwie. Pobierał u mnie nauki. Nauczyłem go wielu rzeczy. Jest moim wieloletnim zaufanym przyjacielem. Czasami jego życie nie idzie drogą prawa, ale zawsze można na nim polegać. Jest uczciwy i można mu zaufać.

Skinęłam głową na znak żeby mówił dalej.

 - Dlaczego o niego pytasz? - zapytał.

 - Po prostu czasem zachowuje się dziwnie. Mówi dziwne rzeczy - odpowiedziałam.

 - Na przykład? - kontynuował - Co takiego mówi?

 - Zwraca się do mnie dziwnie, Mon Amour, Ma Petie i parę jeszcze innych, ale nie pamiętam.

Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem

 - Zapewniam cię, nie ma nic złego na myśli. Musisz sama go zapytać, dlaczego tak mówi - odparł - Jednak widzę, że troszczy się o ciebie. Nawet nie wiesz ile razy mi powtarzał, że mam cię chronić zanim odjechał.

Zaśmiałam się cicho. To było miłe, że się o mnie martwił.

Dalej rozmawialiśmy o przebiegu moich nauk. Wypilismy do końca napar i poszliśmy do swoich pokoi.

Długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok.

Wstałam przeszłam się parę razy po pokoju. Postanowiłam, że wezmę jedną z ksiąg z biblioteczki i poczytam coś.

Przejrzałam pare, ale nic mnie nie zainteresowało. Na najwyższej półce zobaczyłam starą czarną okładkę. Na grzbiecie napisane było : "Istoty magiczne". Tak to jest to. W końcu coś ciekawego. Wzięłam ją i wróciłam do pokoju.

Usiadłam na łóżku i otworzyłam starą księgę.

Wertowałam, aż natrafiłam na rysunek wielkiego pięknego smoka. Był wspaniały majestatyczny i groźny. Namalowany tak realistycznie że wyglądał jak żywy. Był w kolorze najczystszego złota.

"Według legend smoki żyją na szczytach gór Brean.

By je zobaczyc musisz być godzien

One muszą o tym zdecydować

Czy możesz je zobaczyć czy nie.

Jeśli jednak wybiorą ciebie musisz wiedzieć o przysiędze:

Nigdy nie wydać smoków"

Czytałam jeszcze długo. O ich rozmiarach, umiejętnościach, kolorach, młodych. Strasznie mnie to zainteresowało.

Zasnęłam pochłonięta myślami o smokach z książką w rękach.

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz