Obudziłam się przed południem. Miałam bardzo niespokojny sen. Nie wyspałam się mówiąc krótko. Usiadłam na łóżku, przetarłam oczy i wstałam. Ubrałam się i wyszłam. Rozejrzałam się po chacie, ale nikogo w niej nie było.
Czyżby pan Robert pojechał odprowadzić Luca?
Wyszłam przed dom. Dostrzegłam starca przy lesie. Przyglądał się jednej z sosen. Podeszłam bliżej.
- Mam nadzieję, że to zdarza się ten jeden jedyny raz -powiedział nie odwracając się - Strasznie głośno się poruszasz. Zbudziłabyś umarłego!
Stałam jak wryta, no bo skąd on wiedział, że idę skoro nic nie powiedziałam?
- Przepraszam. Miałam ciężką noc - odparłam ze skruchą.
- Rozumiem, ale liczę że to się nie powtórzy. Nie toleruję spóźnień - powiedział i odwrócił sie w moją strone.
No to świetnie! Nigdy nie udawało mi się wstawać na czas, wszędzie się spóźniałam. I co? Nagle mam się tego nauczyć? Ehh..
- Oczywiście, proszę pana - odpowiedziałam.
- Zwracaj się do mnie mistrzu, bo teraz nim jestem. Przekażę ci całą moją wiedzę. Chodź.
Weszliśmy do lasu. Światło tylko gdzie niegdzie prześwitywało, przez zwarte korony drzew. Przede wszystkim były to świerki, jodły i sosny. Nie było tam również żadnej ścieżki, więc myślałam, że idziemy bez bardziej określonego celu. Jednak po chwili okazało się jak bardzo sie myliłam. Weszliśmy na niewielką polanę. Na płaskim kamieniu po środku ustawione były misy z owocami, dzbanek z wodą i sterty ksiąg.
Starzec usiadł krzyżując nogi przy płaskim kamieniu na ziemi. Gestem nakazał bym również usiadła po przeciwnej stronie. Usiadłam i czułam na sobie jego wzrok. Patrzył na mnie badawczo, z zaciekawieniem i .. dumą?
- Dlaczego wszyscy się tak na mnie patrzycie? - zapytałam w końcu gniewnie.
- Wszyscy czyli kto? - zapytał.
- Ty, Luc, Padwan. Jakbym była jakąś atrakcją w cyrku.
Mężczyzna zaśmiał się.
- Widzę,że nie zdajesz sobie sprawy z tego jaka jesteś - odpowiedział z rozbawieniem.
- Jaka jestem?
- Wyjątkowa. Emanujesz niewyobrażalną mocą. Jeżeli ktoś, chociaż w małym stopniu wie cokolwiek o magii wyczuwa to. Jeśli mogę spytać, kim byli twoi rodzice? I czy kiedykolwiek pobierałaś nauki o magii w przeszłości? - zapytał.
- Czy to jest ważne kim są moi rodzice? Wątpie... - odpowiedziałam sucho.
- Jeżeli mam cię uczyć, musisz mi zaufać. Uczyłem wielu ludzi, którzy byli bardziej lub mniej ważni. Pochodzili ze znanych lub nie rodzin. Jako twój mentor muszę wiedzieć takie rzeczy.
- Jaką mogę mieć pewność, że mnie pan nie oszuka i nie wyda? - zapytałam.
- Domyślam się z tej wypowiedzi, że nie pochodzisz ze zwykłej chłopskiej rodziny - zachichotał - Nigdy nie zdradziłem. Niestety podczas pasowania na nauczyciela magii składamy przysięgi, które wiążą nas na całe życie. Jedną z nich jest dyskrecja. Szczególna dyskrecja - odparł.
Westchęłam głośno. Nienawidzę o tym mówić, ale jak trzeba to trzeba.
- Moja matka była onejromantką - powiedziałam.
- Ciekawe... A ojciec?
- Jeżeli dowiem się, że mnie wydałeś... Zabije cię - odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy z beznamiętną twarzą - To król Gaeth... - zwiesiłam głowę.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Podniosłam wzrok, ale z twarzy starca nie mogłam nic wywnioskować. Spojrzałam na niego bezradnie.
- Nie skreślisz mnie? Nie oburzysz się? - zapytałam ze zdziwieniem.
- A dlaczego miałbym to zrobić? - zapytał tajemniczo.
- Przecież mój ojciec nie jest dobrym królem. Wiem to, od zawsze.
- To zależy... - urwał - Jeżeli chcesz się uczyć, żeby pomóc mu w kontynuowaniu swoich imperialistycznych posunięć, to niestety nie będę cię uczył. Jeżeli jednak uczysz się, żeby temu zapobiec to nauczę cię wszystkiego, a nawet jeszcze więcej.
- Gdybym chciała mu pomóc, to by mnie tu nie było. Uczyły by mnie wyznaczone przez niego osoby. Jednak jestem tu gdzie jestem - przerwałam - Od dziecka ... byłam przygotowywana przez mamę, że na mnie spadnie ciężar obalenia jego rządów.
- Twoja matka ci to powiedziała jak byłaś dzieckiem? - zapytał - Może lepiej będzie jak mi po prostu opowiesz całą historię, bo takie wypytywanie jest bez sensu.
-Jeżeli jest to potrzebne - odpowiedziałam i wzięłam parę głębszych oddechów - Moja mama odkryła, że jestem inna gdy skończyłam 5 lat. Już wtedy wydarzały się różne dziwne "wypadki" typowała, że jestem zwykłym normalnym dzieckiem. Gdy skończyłam 8 lat zaczęła mi mówić o mojej mocy. O tym co będę mogła robić, jak ją wykorzystywać,ale przede wszystkim jak ją ukrywać. Jednak przed królem nadal ukrywała o tym, że jestem inna. Gdy skończyłam 16 lat, byłam już dosyć dobrze zorientowana co do sytuacji panującej w kraju i nie byłam zbyt zadowolona z tego. Pewnego dnia do naszego zamku przybyła kobieta, z małym zawiniątkiem na rękach. Stałam wtedy za filarem w sali tronowej i przyglądałam się wszystkiemu. Kobieta błagała, płakała króla, by zaprzestał nadawania wyższych podatków, bo nie mają już z czego żyć. Jednak on patrzył tylko na nią z pogardą. Nazwał ja nierobem, brudaską, szmatą i dodał jeszcze parych soczystych przekleństw. Podszedł do niej spojrzał jej w oczy i wyśmiał. Wyrwał dziecko z rąk i trzymał je teraz za nogę. Maleństwo płakało bardzo głośno - Gdy opowiadałam tą historię Robertowi poczułam jak wzbiera we mnie ogromna złość - Kopnął kobietę w brzuch, gdy upadła chyba ją opluł. Przecież ona tylko prosiła o pomoc! Wyciągnął miecz... i wbił temu maleńtwu w pierś. Płacz ucichł... Rzucił małym ciałkiem obok kobiety. Ona zaczęła żałośnie zawodzić. Wtedy nie wytrzymałam. Ze łzami wściekłości w oczach podbiegłam do nich i zasłoniłam kobietę, bo król już zadawał zamach by i ją zabić. W tym momencie uwolniła się moja moc. Cała sala tronowa się zatrzęsła. On wystraszony zaczął wycofywać się w stronę tronu, ze zdziwieniem wpatrywał się we mnie. Złość nadal we mnie buzowała i w tym gniewie podpaliłam jego tron. Zajął się ogniem momentalnie. Gdy zorientowałam się co się właśnie stało, uciekłam z sali tronowej do pokoju matki. Ta z przerażeniem wzięła mnie pod rękę i wyprowadziła do stajni. Musiał ją ktoś wcześniej powiadomić co się stało, bo tam już był osiodłany koń i spakowane moje rzeczy. Kazała mi się gdzieś ukryć. Daleko poza zasięg jego wpływów. Ukryć się, wyszkolić i wrócić tylko żeby go obalić. Rok po moim wyjeździe dowiedziałam się o śmierci matki, czystym przypadkiem... I tak ukrywam się już 2 lata.
- Segreto bella. Będziesz najlepiej wyszkoloną czarodziejką w całym państwie - odparł z nutką podziwu w głosie - Dziękuje że podzieliłaś się ze mną swoją historią.
- Nikomu o niej nigdy nie mówiłam. I mam nadzieję, że nie pożałuje że ci ją wyjawiłam - powiedziałam.
- Zaręczam ze nie pożałujesz.
Później nie wracaliśmy do tego drażliwego tematu. Jednak poczułam się lepiej gdy w końcu to z siebie wyrzuciłam.
Reszta dnia zleciała mi szybko na naukach o energii występującej w przyrodzie. Była to fascynująca lekcja. Robert mówił, że tylko nieliczni potrafią wyczuć energię drzew. Nauczył mnie również koncentrować się tylko na wybranych elementach, na przykład gdy kogoś szukam za pomocą tej umiejętności. Szło mi na prawdę nieźle.
- Jesteś bardzo pojętna moja uczennico - powiedział po skończonej lekcji.
Uśmiechnęłam się zawstydzona i pomogłam mu pozbierać wszystkie rzeczy i zanieść je z powrotem do chaty.
Po powrocie odrazu poszłam spać. Mimo wszystko to był męczący dzień.
CZYTASZ
Ukryta
FantasíaPiękna, blond włosa dziewczyna ucieka przed ojcem wgłąb kraju. Poznaje trójkę przyjaciół. Podczas pracy w karczmie spotyka tajemniczego, przystojnego bruneta. Niedługo później miasto ogarnia wojna. Cały kraj ogarniają walki. W ucieczce pomaga jej no...