III. "Nie jestem jakimś zbójem"

438 44 2
                                    

Zbliżał się czas zamknięcia. Aiddan i Marion skończyli już wcześniej i poszli na stancję, więc zostałam sama z Gabbe.

- Dobra, Ailla, ja tutaj wszystko podliczę i pójdę po tą starą ropuchę, a ty pozbierasz wszystko z sali, dobrze? - zapytała Gabbe

- Och pewnie i zostawiasz mi wyproszenie tego dziwnego mężczyzny... - powiedziała z zażenowaniem.

Gdy Gabbe zajmowała się podliczaniem, ja zbierałam wszystkie naczynia po gościach, na sam koniec zostawiając stolik przy którym siedział ostatni gość. Z lekką niepewnością podeszłam.

- Przepraszam pana, ale już zamykamy, więc prosiłabym o uiszczenie opłaty mojej koleżance przy barze i zapraszamy ponownie - powiedziałam.

- Dobrze, dobrze, już się wynoszę, więc niech się panienka nie martwi - odpowiedział uśmiechając się.

Zapłacił bez problemu i wyszedł. Posprzątałam wszystko z jego stolika i zaniosłam do kuchni.

- Gabbe, jak chcesz to możesz już iść. Ja tylko zetrę stoliki, umyję podłogę i przyjdę, więc nie czekajcie na mnie, poradzę sobie - powiedziałam wychylając głowę zza framugi drzwi od kuchni.

- Naprawdę? Jesteś kochana. W takim razie ja jutro zostanę. Bądź ostrożna, już prawie 2 w nocy - odpowiedziała z troską.

- Nie martw się, idź już.

Gdy już umyłam podłogi i wytarłam wszystkie stoły, spojrzałam na zegarek. Była prawie 3. Wzięłam klucz i wyszłam z karczmy,zakluczyłam drzwi i zaczęłam iść do domu. Zaraz za rogiem karczmy zatrzymałam się i wyjęłam z kieszeni fartucha papierosa, by zapalić go i się nim zaciągnąć.

- Taka piękna kobieta, a pali - usłyszałam jakiś głos.

- Jak mnie pan wystraszył, o mało co zawału nie dostałam - powiedziałam z przerażeniem, to był ten dziwny klient - Co pan tu robi? Nie idzie pan do domu? Żona na pana nie czeka?

- Nie mam żony, a co tutaj robię? Hmm.. Czekam na panią - odpowiedział tajemniczo.

- N-na mnie? - odparłam z lekkim strachem w głosie.

- Niech się panienka nie boi, nie jestem jakimś zbójem. Mogę nawet odprowadzić panią do domu, jest późno, a w tym mieście bywa niebezpiecznie - powiedział śmiejąc się.

- Trochę dziwne, ale dobrze.

- Gdzie moje maniery, jestem Luc - powiedział wyciągając rękę w moją stronę.

- A ja Ailla - odpowiedziałam i również podałam dłoń, wcześniej szybko przekładając papierosa w drugą dłoń.

Odprowadził mnie pod sam budynek w którym mieszkałam. Podczas drogi prowadziliśmy luźną rozmowę na żaden znaczący temat. Pożegnałam się, lekko dygnęłam i cicho jak myszka przeszłam do pokoju i położyłam się spać.

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz