Zbliżał się czas zamknięcia. Aiddan i Marion skończyli już wcześniej i poszli na stancję, więc zostałam sama z Gabbe.
- Dobra, Ailla, ja tutaj wszystko podliczę i pójdę po tą starą ropuchę, a ty pozbierasz wszystko z sali, dobrze? - zapytała Gabbe
- Och pewnie i zostawiasz mi wyproszenie tego dziwnego mężczyzny... - powiedziała z zażenowaniem.
Gdy Gabbe zajmowała się podliczaniem, ja zbierałam wszystkie naczynia po gościach, na sam koniec zostawiając stolik przy którym siedział ostatni gość. Z lekką niepewnością podeszłam.
- Przepraszam pana, ale już zamykamy, więc prosiłabym o uiszczenie opłaty mojej koleżance przy barze i zapraszamy ponownie - powiedziałam.
- Dobrze, dobrze, już się wynoszę, więc niech się panienka nie martwi - odpowiedział uśmiechając się.
Zapłacił bez problemu i wyszedł. Posprzątałam wszystko z jego stolika i zaniosłam do kuchni.
- Gabbe, jak chcesz to możesz już iść. Ja tylko zetrę stoliki, umyję podłogę i przyjdę, więc nie czekajcie na mnie, poradzę sobie - powiedziałam wychylając głowę zza framugi drzwi od kuchni.
- Naprawdę? Jesteś kochana. W takim razie ja jutro zostanę. Bądź ostrożna, już prawie 2 w nocy - odpowiedziała z troską.
- Nie martw się, idź już.
Gdy już umyłam podłogi i wytarłam wszystkie stoły, spojrzałam na zegarek. Była prawie 3. Wzięłam klucz i wyszłam z karczmy,zakluczyłam drzwi i zaczęłam iść do domu. Zaraz za rogiem karczmy zatrzymałam się i wyjęłam z kieszeni fartucha papierosa, by zapalić go i się nim zaciągnąć.
- Taka piękna kobieta, a pali - usłyszałam jakiś głos.
- Jak mnie pan wystraszył, o mało co zawału nie dostałam - powiedziałam z przerażeniem, to był ten dziwny klient - Co pan tu robi? Nie idzie pan do domu? Żona na pana nie czeka?
- Nie mam żony, a co tutaj robię? Hmm.. Czekam na panią - odpowiedział tajemniczo.
- N-na mnie? - odparłam z lekkim strachem w głosie.
- Niech się panienka nie boi, nie jestem jakimś zbójem. Mogę nawet odprowadzić panią do domu, jest późno, a w tym mieście bywa niebezpiecznie - powiedział śmiejąc się.
- Trochę dziwne, ale dobrze.
- Gdzie moje maniery, jestem Luc - powiedział wyciągając rękę w moją stronę.
- A ja Ailla - odpowiedziałam i również podałam dłoń, wcześniej szybko przekładając papierosa w drugą dłoń.
Odprowadził mnie pod sam budynek w którym mieszkałam. Podczas drogi prowadziliśmy luźną rozmowę na żaden znaczący temat. Pożegnałam się, lekko dygnęłam i cicho jak myszka przeszłam do pokoju i położyłam się spać.
CZYTASZ
Ukryta
FantasíaPiękna, blond włosa dziewczyna ucieka przed ojcem wgłąb kraju. Poznaje trójkę przyjaciół. Podczas pracy w karczmie spotyka tajemniczego, przystojnego bruneta. Niedługo później miasto ogarnia wojna. Cały kraj ogarniają walki. W ucieczce pomaga jej no...