XI. "Zaimponowałaś mi"

328 33 1
                                    

Następnego dnia wstałam pierwsza. Postanowiłam się przejść. Szłam wzdłuż jeziora, potem weszłam na polanę niedaleko i moim oczom ukazał się okropny widok. Zobaczyłam armie króla i wozy, a na nich ciała ludzi. Skryłam się w trawie i obserwowałam. Zatrzymali się. Jakiś mężczyzna, widocznie dowódca pokazał palcem na polanę. Podeszli inni żołnierze z łopatami i zaczeli kopać. Po jakiś 10 min wykopali dosyć duży dół. Zaczęli wrzucać tam ciała tych wszystkich ludzi. Chciałam krzyczeć, ale by mnie usłyszeli. Tam pewnie byli Aiddan i Marion. Wstałam i co sił w nogach zaczęłam biec w stronę naszego obozowiska. Gdy dobiegłam omało co nie wpadłam na Luca. Byłam cała roztrzęsiona, chyba płakałam.

- Ailla gdzie byłaś? - zapytał.

- Oni tam... - mówiłam łzy zapierały mi dech - ludzie...ciała.

- Już dobrze, jestem tu. Musimy się z tąd wynieść - powiedział i objął mnie. Przywarłam do jego piersi i łkałam jak małe dziecko.

- Luc musimy uciekać zanim tu dotrą i nas zobaczą - powiedziałam gdy tylko się uspokoiłam.

- Wiem, rzeczy już są spakowane. Chodź - odparł.

Wsiadł na konia i podał mi rękę. Usiadłam za nim i chwyciłam się mocno. On spiął konia i już szybko jechaliśmy przez wysoką trawę. Jakoś koło południa zmieniliśmy kierunek i skręciliśmy w las. - Teraz nie powinni nas znaleźć - powiedział chwytając moją dłoń.

Oparłam bezwładnie głowę o jego plecy i jechaliśmy dalej. Zaczęło się ściemniać gdy zaczęliśmy szukać jakiegoś miejsca na obóz. Dalej jechaliśmy lasem, aż w końcu znaleźliśmy malutką polankę ukrytą za krzewami. Nie byłam zbyt przekonanana co do tego miejsca, ale lepszego nie mogliśmy znaleźć.

Tak więc Luc rozpalił ognisko, a ja rozsiodłałam konia i poukładałam nasze rzeczy.

- Wrócę niedługo, nie ruszaj się z tąd - powiedział po chwili.

- Dokąd idziesz? - zapytałam z lekkim lękiem.

- Chyba musimy coś zjeść nie? - odpowiedział z ironią.

Zostałam sama przy ognisku, siedziałam z kolanami podciągniętymi pod brodę. Nie podobało mi się to miejsce, wydawało mi się że jesteśmy dla kogoś intruzami... Odruchowo zablokowałam swój umysł. Tak jak nauczyłam ię gdy byłam jeszcze mała. Siedziałam już tak jakiś dłuższy czas i coraz bardziej zaczynałam się martwić o Luca, że coś mu się stało. Nagle wzdrygnęłam bo poczułam że coś dotyka mojej ręki. Przekręciłam głowę podniosłam wzrok i spojrzałam w lewo. Przede mną stał wielki czarny wilk! Oczy miał prawie żółte i ogromne kły. Przestraszona chciałam się odsunąć, ale strach mnie sparaliżował. Wpatrywał się we mnie cały czas, powarkując i pokazując zęby. Myślałam, że zaraz się na mnie rzuci... Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie wyciągnęłam rękę w jego stronę, to było naprawdę poza moją kontrolą! Nie mam pojęcia jak to się stało. Podsunęłam mu swoją dłoń, on powąchał i schylił łeb. Pogłaskałam go, miał niebywale miękką sierść jak na wilka, do tego czarną jak smoła. Był większy niż inne wilki, które znałam z opisów innych ludzi, sięgał mi prawie do pasa. Wilk położył się obok mnie,łeb położył na moich nogach i tak leżał do czasu, aż nie pojawił się Luc. Wyszedł spomiędzy drzew, z dwoma królikami przewieszonymi na ramieniu.

- Aillo uciekaj... - powiedział cicho - To Padwan...

W tym momencie wilk wstał, ja również. Stanął przede mną zjeżył kark i warczał straszliwie.

- Co? - zapytałam.

Wilk rzucił się w stronę Luca, szybko podbiegłam i sama rzuciłam się na Luca, upadliśmy razem na ziemię. Odwróciłam głowę i zobaczyłam ogromny łeb wilka nad nami, patrzył na mnie tępo. Po chwili odwrócił się i poszedł usiąść w tym samym miejscu w którym siedział razem ze mną.

- Co to ma znaczyć? - zapytał Luc - zostawiam cię na chwilę, a ty się zaprzyjaźniasz z największym postrachem tutejszego ludu.

- Sama nie wiem jak do tego doszło, sam zaszedł mnie od tyłu. Wystraszył śmiertelnie, a potem nawet dał się pogłaskać i leżał obok mnie - powiedziałam zawstydzona.

- Nie przestajesz mnie zadziwiać Mon amour - odpowiedział.

- Mon amour? - zapytałam.

- Nic nic - odparł z przekąsem.

Zjedliśmy kolację, posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy położyć się spać. Każdy po innej stronie ogniska.

Ze snu przebudził mnie ogromny łeb wilka ze świecącymi się oczyma z krwią na pysku... Otworzyłam oczy usiadłam i rozejrzałam się. Nigdzie nie było wilka. Wstałam i zobaczyłam że stoi nad śpiącym Luciem. Podbiegłam do niego i zobaczyłam, że warczy z odsłoniętymi zębami, gotowy do ataku. Zasłoniłam sobą Luca i powiedziałam patrząc z wściekłością na wilka.

- Nie interesuje mnie kim jesteś i jaki budzisz tu postrach na miejscowych. Nie wiem dlaczego mnie wtedy nie zjadłeś, ale nie pozwolę ci go skrzywdzić!

W tym momencie wilk rzucił się na mnie i teraz leżałam między jego ogromnymi łapami. Stał nade mną i patrzył mi w oczy.

- Próbuje cię chronić mój szczeniaku, a on nie jest dobrym człowiekiem. Chcę cię chronić. Zaimponowałaś mi swoją empatią i energią jaką masz w sobie. Nigdy bym cię nie skrzywdził - usłyszałam w głowie obcy głos. Rozmawiałam z

wilkiem! I to za pomocą myśli! Gdyby Gabbe albo Aiddan się o tym dowiedzieli... chwila nie dowiedzą się...

- Skoro mnie nie skrzywdzisz to jego też nie - powiedziałam stanowczo.

- Nie ufam mu i ty też nie powinnaś do końca - odpowiedział wilk. W ramach tego, że zamierzam postawić na swoim położyłam się obok Luca tak, żeby mieć wszystko pod kontrolą. Nie zauważyłam nawet, że on się obudził, po prostu poszłam dalej spać.

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz