XXXI. "Znak"

273 31 1
                                    


Weszłam do stajni i natrafiłam na jakiegoś mężczyznę.

 - Witam panienkę! Mam tu twojego konia. Jakiś młodzian go przyprowadził. Taki wysoki brunet.

 - Witam. To wspaniale, dziękuje - odpowiedziałam.

Podeszłam do boksu w którym stała Kelpie. Pogłaskałam ją po szyi i osiodłałam.

Wyjechałam ze stajni i w wejściu minęłam się z Luciem. Spojrzałam na niego przelotnie i pogalopowałam dalej. Wyjechałam przez tunel wydrążony w górze. Znalazłam się w lesie.

Skręciłam na zachód i spiełam szybko konia.

Po długim czasie jazdy zeskoczyłam na ziemię.

 - Cholera, nigdy tego nie znajdę.

 -Jesteś już blisko - usłyszałam głos za sobą.

Odwróciłam się przestraszona, ale nikogo za mną nie było.

Wsiadłam na konia i pogalopowałam szybko. Nagle Kelpie skręciła sama z siebie w prawo. Droga prowadziła na górę.

Nagle stanęła i nie chciała dalej jechać. Zeskoczyłam i poklepałam ją po zadzie.

 - Co jest? - powiedziałam sama do siebie.

Zeskanowałam okolicę i wyczułam, że niedawno było tu pełno potężnych istot o energii której nigdzie wcześniej nie spotkałam.

To chyba tu.

Szłam przed siebie. Nagle znalazłam się nad urwiskiem. Spojrzałam w dół, nie było widać ziemi. Wielka, ogromna przepaść.

Nagle poczułam taki nacisk na umysł, że upadłam na ziemie, nie mogłam się obronić.

 - Czego tu chcesz? - usłyszałam obcy donośny głos w głowie.

 - Szukam pomocy. Proszę was pomóżcie mi i moim braciom.

Poczułam jeszcze silniejszy nacisk myślałam, że głowa mi pęknie.

 - Zatem córko króla, możesz liczyć na pomoc smoków.

Nie pytałam skąd wie kim jestem, bo przecież buszował mi w głowie.

Nagle ziemia się pode mną zatrzęsła. Uniosłam się szybko i zobaczyłam ogromny łeb smoka przede mną.

Był złoty i miał białe oczy. Kolce przy jego szczęce, głowie i grzbiecie lśniły niczym perły. Był ogromny, wyniosły i wyglądał naprawdę imponująco i groźnie. Ale zarazem był piękny. Westchnęłam głośno.

 - Imponujesz nam swoją mocą - powiedział wyniośle.

 - D-dziękuje - odpowiedziałam.

 - Zwą mnie Drakon. Gdy tylko nadejdzie potrzeba wezwij mnie. Usłyszę na pewno.

Skinęłam głową na znak porozumienia i wstałam. Gdy już chciałam odejść, nagle jakaś siła mnie uniosła. Przeraziłam się niesamowicie. Nagle poczułam okropny ból w plecach, poczułam, że suknia się rozerwała. Opadłam na ziemie.

 - To na znak, że jesteśmy tobie przychylni - dodał i zniknął.

Próbowałam dotknąć moich pleców, ale syknęłam tylko z bólu. Wróciłam powoli na Kelpie i niezdarnie wsiadłam na nią. Narzuciłam na siebie płaszcz i skierowałam się do kryjówki rebeliantów. Nie poczułam nawet kiedy zapadła noc! Jak ten czas zleciał. Wydawało, by się, że byłam tam tylko chwilę.

*

Odstawiłam konia do stajni i poszłam do swojego pokoju.

Położyłam się na łóżko. Plecy przestały tak okropnie boleć. Nagle do pokoju wbiegł jakiś mężczyzna. Zerwałam się gwałtownie z łóżka i syknęłam z bólu.

 - Wojska króla są dzień drogi z tąd! Szykujmy się! Jutro tu będą - powiedział z przerażeniem.

 - Dobrze - odpowiedziałam i znów opadłam na łóżko.

Odrazu zmożył mnie sen



Pomału zbliżamy się do końca tej opowieści. Mam nadzieję, że wam się podoba! 

UkrytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz