Rozdział 5

193 15 2
                                    

- Jestem z ciebie taka dumna!!! -  krzyknęła energicznie Linda w słuchawkę od razu po tym jak odebrała telefon.

- Przecież ja ci nawet jeszcze nie powiedziałam, czy mnie przyjęli! - powiedziałam jej z nutką rozbawienia w głosie. Ta kobieta jest niesamowita

- No to chuj im w dupę, mogli kogoś zwolnić jak nie było miejsc! - stwierdziła automatycznie kpiącym tonem.

- Linda!!! - przerwałam jej - ja nie powiedziałam tego, że się nie dostałam!

- No to jak w końcu!? - wrzasnęła. Będzie odkupywać mi uszy - Przestań mnie trzymać w niepewności!

- Spokojnie!!! Przyjęli mnie! - szybko oznajmiłam i od razu dla własnego bezpieczeństwa, oddaliłam telefon od ucha, co było świetnym ruchem.

- AAAAAAAAAAAAAAAAA - To już nie była Linda, to był demon, a ja stałam na ulicy pełnej ludzi, ale w tej chwili najmniej to mnie obchodziło. Mój żołądek chyba zrobił podwójne salto, raczej nie muszę wspominać, że to jedna z sytuacji o której czasem marzyłam przed snem. Nieświadomie się uśmiechałam, chociaż jakoś mnie to nie dziwi. Zawsze przy niej jestem uśmiechnięta. Nikt nie potrafi na mnie tak zadziałać jak ona. To ona była czynnikiem powodującym moje szczere i pozytywne emocje.

- Dobra, to ja wracam do domu - oznajmiłam - za jakieś dziesięć minut będę.

Szybko się pożegnałam i po rozłączeniu zaczęłam iść w stronę domu. Dalej mi się trochę plątały nogi i próbowałam się nie wywalić, chociaż nie ukrywam, że parę razy się potknęłam o wystający chodnik.

Po kwadransie byłam przed drzwiami naszego domu, jak mogę już mówić że to nasz dom. Czas się przygotować na żywioł o nazwie Moja współlokatorka. Otworzyłam powoli drzwi, a ona, nawet nie wiem dokładnie z której strony, podbiegła do mnie, mocno mnie przytuliła i zaczęła skakać. Mogło to wyglądać jak jakaś szarpanina albo napad. Ja rozumiem, że każdy ma inny sposób na okazywanie emocji, ale u tej agresorki jest to w pewnym stopniu niebiezpieczne.

- Gratuluję, tak bardzo się cieszę! - powiedziała pełna euforii mocno mnie przytulając. Jezu... jak ona pięknie pachniała... Nie chodzi mi o perfumy, poprostu o jej zapach. A jak wyglądała to nie wiem, bo nie zdążyłam jej jeszcze zobaczyć. Jak narazie to widzę tylko jej ciemne jak mrok włosy.

- Ja też!!! - powiedziałam zgodnie z prawdą, ale tej radości nie sprawia mi fakt, że przyjęli mnie do pracy, tylko ona, że jest tu ze mną.

- Jadłaś coś, jakiś obiad? - zapytała z troską, uwalniając mnie z tego cudownego uścisku. Mogłabym trwać w nim wiecznie.

- Emmmm... nieeee jeszcze - odpowiedziałam wiedząc, że Linda nie będzie zadowolona, bo kazała mi zjeść coś na mieście.

- No to chodź, zjemy coś - zaproponowała. Ale że tak bez gniewu? Kurwa święto narodowe! Jestem pod wrażeniem.

Poszłyśmy do kuchni i zaczęłyśmy się rozglądać po szafkach. Miałyśmy trochę składników w lodówce, z których możnaby było coś smacznego ugotować, jednak żadnej z nas się nie chciało, więc odgrzałyśmy danie ze wczoraj. Zjadłyśmy obiad i usiadłyśmy w salonie z herbatą. Miałam Lindzie opisać cały przebieg rozmowy przeprowadzonej około godziny temu, której oczywiście już prawie nie pamiętałam i musiałam trochę pozmyślać.

- Masz już jakaś sukienkę na piątkową imprezę? - zapytała mnie kiedy skończyłam.

- Czemu dzisiaj musi być czwartek... Jeszcze nawet o tym nie myślałam! - odpowiedziałam zdesperowana.

- Pamiętaj, że zawsze możesz coś pożyczyć z mojej szafy - zaproponowała - jeśli nic nie będzie pasować, to pójdziemy na szybkie zakupy.

Nie tracąc czasu, od razu poszłyśmy do pokoju Lindy, aby przeszukać zawartość jej garderoby. Jeśli mam być szczera to wątpiłam w znalezienie czegoś dla mnie. Zaznaczę, że kobieta nie chodzi w sukienkach, nawet na ważne okazje.

- A ty, w co się ubierasz? - zapytałam ją przesuwając wieszaki.

- Myślałam nad tym garniturem, wiesz, że nie przepadam za sukienkami - powiedziała, wyjmując wieszak z ciemnym garniturem - jeszcze muszę jakiś krawat sobie załatwić.

Tak bardzo chciałabym ją w tym teraz zobaczyć... O boże! Zaciągnęłam się powietrzem i odwróciłam wzrok powstrzymując samą siebie od stworzenia w głowie obrazu przedstawiającego dziewczynę w tym stroju.

- Dobra, jedyną sukienkę którą mam, to tą żółtą, ale chyba się nie nada - powiedziała pokazując mi ją. Faktycznie, to raczej nie na tą okazję. Na moje oko bardziej pasuje do kategorii sukienek noszonych w upalne letnie dni.

- Racja, chyba jesteśmy zmuszone, aby odwiedzić sklep - stwierdziłam.

- Jutro? - zaproponowała.

- Jutro. - zgodziłam się.

Po niedługim czasie siedziałyśmy z maseczkami nawilżającymi na twarzy oglądając jakiś film, który wybrała Linda. Przez zdecydowaną większość filmu ukradkiem na nią spoglądałam, kolejne obsesyjne i niekontrolowane zachowanie.

- Co się tak patrzysz? - zapytała, kiedy znowu się za długo zagapiłam. Skąd ona wie? Przecież patrzy prosto!

Kurwa co ja mam teraz powiedzieć? Jezu szybko coś muszę wymyśleć!

- Emm, no, wydawało mi się, że to ty patrzyłaś, dlatego. - odpowiedziałam spanikowana, jednak po moim głosie było słychać, że jestem przestraszona. Shit!

Na szczęście nic nie powiedziała i wróciliśmy do oglądania. Mam nadzieję, że nie będzie mi zadawać żadnych pytań na temat tego filmu, bo tak bardzo nie skupiam się na fabule, że aż nie wiem o czym to jest. W ogóle, kto tu jest głównym bohaterem? I ile zostało do końca? Nie chce, żeby znowu mnie przyłapała, bo przecież nie mogę jak normalny człowiek oglądać filmu bez patrzenia się jak debil na przyjaciółkę. Zdaje mi się, że z biegiem czasu zaczynam rozumieć różne cytaty lub myśli, których wcześniej nie rozumiałam. Teraz przynajmniej już znam ten ból, kiedy patrzę na usta, których nie mogę pocałować. Jakby ta nadzieja w sercu, która się pojawia kiedy jestem obok niej, wciąż się kruszyła jak na nią patrzę. Gdybym tylko miała więcej odwagi, byłoby idealnie!

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie sygnał w telefonie, wcale nie tak, że znowu nie skupiłam się na filmie.

???
Hejkaaa 😘😘😘

Kim jest ta osoba?

Napraw to co zniszczyłaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz