Rozdział 14

115 14 1
                                    

Kilka sekund później siedziałam w tak cudnym aucie, takim jak wtedy, kiedy jechałam z Carlem. Praktycznie niczym się nie różnił od jego auta, w sumie co się dziwić? Przecież mówił, że większość osób które pracują dla Clary je ma. Zachwycałam się tym autem identycznie jak wczoraj kiedy pierwszy raz było mi dane wsiąść do modelu tego samochodu. Niestety brakowało mi kilku rzeczy, chociażby tego, że chłopak nie otworzył mi drzwi jak wczoraj zrobił to jego współpracownik, ale i tak nie mam na co narzekać, bo z Evisem naprawdę świetnie się rozmawia. Jest osobą, która dużo żartuje i nie należy do tych, którzy mają chociaż trochę zdrowego rozsądku. Ma swój własny, spokojny styl życia, na wiele rzeczy przymruża oko i nie jest człowiekiem, który dużo się kłuci i uparcie trzyma się swojego zdania. Czułam, że potrafił postawić się w mojej sytuacji i wszystko mi od razu objaśniał, abym mniej się stresowała nowymi doświadczeniami.

- Becket to gość dla którego będziesz sprzedawać, jest naszym stałym klientem, więc nie musisz się o nic martwić bo pójdzie raczej gładko - powiedział chłopak odpalając samochód. - można powiedzieć, że to jest nasz taki przyjaciel.

- Jak to pójdzie 'raczej' gładko? - zapytałam unosząc brew do góry - chyba napewno.

- No w sumie to tak, on jest bardzo sympatyczny, nie kłuci się, nie podważa naszych dezycji i nigdy nie mieliśmy z nim żadnych problemów - dodał - za towar, który mu sprzedasz weź 300, tak się z nim umówiliśmy.

- Oczywiście, rozumiem - odpowiedziałam.

Przez resztę drogi luźno rozmawialiśmy, trochę mi opowiedział o sobie, ja również udzieliłam mu kilku informacji na mój temat. Oczywiście poprosiłam go, aby po udanej akcji wziął mnie na przejażdżkę, mogłabym w tym aucie siedzieć godzinami, dniami, mogłabym nawet w nim mieszkać. Zgodził się na tą propozycję, a nawet powiedział żebym się szykowała na małą niespodziankę. Kilkukrotnie go pytałam czym jest ta tajemnicza niespodzianka, ale poraz pierwszy zostawił mnie w niewiedzy i nie udzielił mi żadnej informacji na jej temat.

- Już jesteśmy - powiedział parkując przy krawężniku i zgasił samochód - stresujesz się?

- Niekoniecznie - odpowiedziałam, ale muszę przyznać, że trochę się bałam. Kurwa bardzo się bałam! W co ja się pakuję? Będę sprzedawać trawkę obcym ludziom, bo nie mam pieniędzy pomimo tego, że mam stałą pracę. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że to brzmi jakbym się stoczyła na same dno.

- Twoje oczy mówią co innego, no ale dobra, idziemy - stwierdził śmiejąc się pod nosem.

Zanim wyszliśmy z auta chłopak, który miał nade mną czuwać przekazał mi towar. Dokładnie opisał osobę, której mam go sprzedać. Jest to mężczyzna, trochę szerszy i stwierdził, że tyle wystarczy co do jego opisu, bo więcej pewnie nie uda mi się zobaczyć nic więcej. Powiedział po chwili, że chciałby coś dodać odnośnie wyglądu włosów, ale jest łysy. Obiecał mi, że ze mną do niego podejdzie i maksymalną odległością dzielącą mnie i Evisa będą trzy metry. W końcu wyszliśmy z tego boskiego pojazdu i przeszliśmy pięć minut pieszo. Kiedy byliśmy na miejscu od razu szepnął do mnie gdzie stoi nasz klient i udaliśmy się w jego kierunku. Stanęłam przed wskazanym mi facetem i nie wiedziałam co powiedzieć, czy on powinien się odezwać pierwszy?

- Dobry wieczór - zaczęłam z udawaną pewnością siebie przerywając niezręczną ciszę - zamawiał pan towar?

- Zgadza się - odpowiedział bardzo niskim głosem - umawialiśmy się na trzysta, prawda?

Skinęłam głową w geście potwierdzenia, a mężczyzna wyjął portwel.

- Zajmujesz się tym od niedawna, mam rację? - zapytał podając mi pieniądze, które wzięłam.

Napraw to co zniszczyłaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz