Rozdział 34

98 13 3
                                    


Avery's pov

Było gdzieś około szesnastej, kiedy wyjmowałam ciasta z lodówki i sprzątałam resztę zakamarków. Stresowałam się, jednak miałam przeczucie, że nie chodziło mi o samą rozmowę z dziewczyną. Bardziej o to, że ona ponownie zjawi się w moim mieszkaniu. Stresowała mnie sama jej obecność. Może bałam się tego, co ma nam powiedzieć, ale próbuję przekładać ten lęk na drugi plan? Bo przecież czemu mam być zdenerwowana przez sam fakt, że będzie. Naprawdę tylko tyle wystarczy, aby wprawić mnie w niepokój? Po skończonych porządkach i upewnieniu się, że wszystko błyszczy, poszłam do łazienki aby doszlifować swój wygląd. Nie używam wielu kosmetyków. Zazwyczaj jest to korektor, pomadka do ust, tusz do rzęs oraz czarna kredka do oczu, którą uwielbiam. Jestem uzależniona od poprawiania sobie tym kolorem linii wodnej lub obrysowywania oka, dlatego sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności, chociaż nie potrzebowałam niczego więcej, ponieważ reszta mojego makijażu prezentowała się nawet ładnie. Niestety, ale w tym domu nie zaznam spokoju z czarnowłosym, który właśnie wpadł w pośpiechu do łazienki.

- Jebana Mercedesem przyjechała - powiedział z szeroko otwartymi oczami - i kierował chłopak. Nie widziałem go dobrze ale... był ładny.

- NIE! - wrzasnęłam z niedowierzaniem upuszczając kredkę do oczu - lecisz na niego!?

Chłopak nic nie odpowiedział, ponieważ zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek. Jakim cudem Sheryl jest tak punktualna? Podniosłam kosmetyk z podłogi, po czym odłożyłam go na miejsce i po ostatnim spojrzeniu w lustro oraz poprawieniu włosów udałam się w stronę drzwi. Sama do końca nie wiedziałam, co mam myśleć o tej dziewczynie. Wtedy, jak mnie zatrzymała gdy jeździłam sobie bez celu po mieście, naprawdę wiedziała kogo zatrzymuje? No chyba, że mnie tyle śledziła. Nie wydaje mi się, aby była do tego zdolna, ale z drugiej strony przecież wcale jej nie znam. Losowy człowiek wkroczył w moje życie i wszedł do głowy, z której nie chce wyjść. Nie wiem dlaczego tam siedzi. To dla mnie zwykła osoba. A przynajmniej powinna taka być. Nie raz się zastanawiałam, czy nie próbuję uciec przed prawdą, ale nie. Ja i Sheryl? Nie! Wybij to sobie z głowy! Nic do niej nie czuję, a poza tym co niby mam czuć względem tej dziewczyny? Ona jest dla mnie obca, nie znam jej. O co mi chodzi, w ogóle dlaczego się zastanawiam nad tym w taki sposób? Przecież ona chciała mnie jedynie wykorzystać i myślała, że nigdy się o tym nie dowiem. Nonsens. Prawda bardzo szybko wyszła na jaw, ale widzę, że Sheryl nie chce tego tak prędko kończyć.

Theo podszedł do drzwi i je otworzył. Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech był nieuregulowany. Próbowałam oddychać tak, jakby nic się nie stało, bo przecież nic się nie dzieje. Zwykła osoba. Od razu kiedy ją zobaczyłam, rzucił mi się w oczy duży plaster na jej głowie, z którym wyglądała jeszcze bardziej atrakcyjnie. Ale to tylko moja opinia. Kiedy patrzyłam na jej twarz, od której nie mogłam odwrócić wzroku, nie dowierzałam, że tak mnie potraktowała. Potrzebowała mnie jedynie do własnych celów. Ona serio mi to zrobiła? A na dodatek po pokazaniu zdjęc z Silver i Riley? Czym sobie u niej na to zasłużyłam? Przywitałam się z dziewczyną po kilku sekundach, bo nie potrafiłam nic powiedzieć. Theo tego nie zrobił, zawsze jak ma do kogoś żal zachowuje się bardzo chamsko. Jego wybór. Ja przynajmniej staram się zachować najmniejsze zasady kultury. Zaprosiłam Sheryl do środka i postawiłam talerz z ciastami na stół. Usiadłam na przeciwko dziewczyny, a czarnowłosy obok mnie. Przez chwilę trwaliśmy w niezręcznej ciszy, którą przerwał Theo.

- Więc co masz na swoje wytłumaczenie? - zapytał.

- Wiele, ale najpierw chciałabym wiedzieć na czym stoję i zobaczyć waszą perspektywę - odpowiedziała cholernie poważnie - Aster, może ty zaczniesz.

Kurwa. Odezwała się do mnie. Patrzy się na mnie. Rozmawia ze mną. Zadała mi pytanie. Mi. Ubolewam nad tym, że nie zna mojego prawdziwego imienia, któro tak pięknie brzmiałoby z jej ust. Co nie zmienia faktu, że miałam momentalny zawał. Wzdrygnęłam się lekko i zacięłam. Chwilę mi zajęło, aby się ogarnąć i ubrać moje uczucia w słowa. Oczywiście nie udało mi się to, bo nie potrafiłam się skupić. Błądziłam myślami wiedząc, że i tak nic mądrego nie wymyślę. Nie miałam w planie milczeć, więc zaczęłam mówić to co nachodziło mi na język. Przynajmniej szczerze.

Napraw to co zniszczyłaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz