Rozdział 30

89 13 1
                                    

Nicole's pov

Chciałam stąd zniknąć tak szybko, jak się tu pojawiłam. Zagryzłam policzki od środka przez złość spowodowaną przez same instnienie Caleba. Pomiędzy jego słowami słyszałam szczery śmiech Lindy. Pragnęłam powyrywać sobie wszystkie włosy z głowy i rzucić jakimś talerzem. To było nie do wytrzymania. Ręce same rwały się do zniszczenia czegoś lub siebie. Ale to wszystko musiałam tłumić w środku.

- O, Nicole! Siema! - krzyknął chłopak z salonu, po czym ciszej dodał zapewne do mojej przyjaciółki - No ej, nie ruszaj się!

Udałam się do miejsca, które najchętniej bym odkażała po każdej wizycie naszego stałego gościa. Gdybym od razu skierowała się do swojego pokoju, współlokatorka zapewne zaczęłaby mi przypominać, że przecież miałam złapać dobry kontakt z jej przyszłym chłopakiem. To brzmiało okropnie. Modlę się w duchu, aby dzień w którym zostaną parą nigdy nie nadszedł.

Za każdym razem jak patrzę na nich, zastaję coś nowego. Ale dzisiaj powinni dostać jakieś wyrożnienie. Mrugnęłam kilka razy, ponieważ nie wierzyłam własnym oczom. Caleb malował Lindę. Tak. Właśnie jedną ręką trzymał jej szczękę, a w drugiej miał czarny eyeliner. Japierdole. Bolało mnie to, że Linda nigdy by mi nie zaproponowała takiej aktywności, a to co teraz robią zapewne wynikło z jej inicjatywy. Niejednokrotnie próbowałam ją do tego przekonać, ale nie była pozytywnie nastawiona i używała banalnej wymówki, że brak jej czasu. Do tego mdli mnie, jak widzę ich tak blisko siebie. Chłopak prawie na niej siedzi.

- Co tu się dzieje? - zapytałam udając, że mnie to śmieszy. Wolałam nie pokazywać tego, że najchętniej rozpierdoliłabym wszystko z zazdrości.

- Maluje mnie, jak widać - powiedziała śmiejąc się - weź, to łaskocze!

- A to? - zapytał chłopak wbijając jej palec w talię. Dobrze wiedziałam, że to jej czuły punkt i była nienawistnie nastawiona co do takiej czynności. Tyle, że dziewczyna zaczęła się śmiać. No tak, mogłam to przewidzieć.

Poczułam charakterystyczny ucisk w żołądku, ale nie mogłam rozróżnić swoich emocji, a bardziej która jest którą. Byłam zła czy zazdrosna? Czułam się odtrącona czy zastąpiona? Irytowało mnie zachowanie dziewczyny, czy chłopaka? Wiedziałam jedynie to, że chciałam usunąć albo Caleba, albo siebie z życia Lindy. Tu nie ma miejsca dla nas obojga. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby pozbycie się chłopaka, w końcu ja tu byłam pierwsza. Ale z drugiej strony dla czarnowłosej byłoby lepiej, gdyby ten debil tu został. To właśnie przy nim czuje się na prawdę szczęśliwie. Muszę wybierać pomiędzy jej uczuciami, a moim pragnieniem i zachłannością.

Udałam się do kuchni aby oszczędzić sobie nerwów i odgrzałam dzisiejszy obiad. Może złagodzenie głodu poprawi mój nastrój. Dodatkowo zaparzyłam herbatę. Postawiłam na melisę, ponoć działa uspokajająco. Jeśli faktycznie tak jest, chyba zacznę pić ją litrami, w moim aktualnym życiu byłaby moim zbawieniem. Po skonsumowaniu posiłku chciałam udać się do swojego pokoju, ale oczywiście musiałam zostać zatrzymana. Przewróciłam oczami w myślach. Irytowało mnie to, że byłam na siłę zmuszana do kontaktu z tym przyjebem.

- Chodź do nas, ciebie też pomalujemy - powiedziała Linda z długimi, koślawymi kreskami. Mogłabym porównać jej wygląd do jakiejś Kleopatry. Do tego źle rozblendowany bronzer i krzywo pomalowane usta w kolorze mocnego różu. Wyglądała zabawnie, to muszę przyznać. Zauważyłam, że chłopak próbował swoich sił w podkreśleniu brwi. Skończyło się na tym, że wyglądają jak dwa czarne robaki.

- Chyba podziękuje - odpowiedziałam - abstrakcyjne makijaże to nie moja bajka.

- Ale co od razu abstrakcja - czepiał się ironicznie Caleb - przecież równo jest.

Napraw to co zniszczyłaśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz