Przeszywające odbicie

297 20 8
                                    

Pov: Arion

-Do zobaczenia, Vici!

-Yeah...Do zobaczenia.

Wsiadł do auta. Odjechał. Ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się.

-Arion, chodź. Nathan pokaże nam wyniki wizyty.

Poszedłem za trenerem Sharp'em, nim się obejrzałem siedziałem na fotelu przy okrągłym stole w dość pokaźnej wielkości sali. Byłem rozkojarzony, dlaczego Victor był taki ponury? Może to przez wizytę?

-Może niech Arion to przeczyta. Jesteście parą prawda?

-T-tak.

Nie obeszło się bez spojrzeń w moim kierunku, ale jedyne pytania jakie powstały to "dlaczego nie mówiłeś wcześniej?" Nie miałem się czym martwić, wszyscy byli tolerancyjni. Xavier i Jordan w końcu też są razem i nikt nic do tego nie ma. Wstałem od stołu i wziąłem stosik kartek w dłoń, stanąłem przed wszystkimi i zacząłem uważnie czytać. Skupiałem się na każdym słowie.

-Pacjent nie dostrzega swoich wartości- przecież on jest cudowny....- Uważa, że jest nikim ważnym, ma myśli sam-obójcze nawet kilka razy dziennie- Victor, jesteś ważny dla mnie.-Nienawidzi swojego charakteru.... Powodem tego jest niezrozumienie i w-wytykanie przez rówieśników we wcześniejszym okresie dojrzewania oraz sytuacja z przed k-kil-ku dni... Pacjent posiada wiele blizn... Jak i ledwo zagojonych ran na ciele. Został bru-talnie potraktowany przez swojego byłego chłopaka. Jedyną chęcią do życia w jego przypadku jest ukochana osoba, Arion Sherwind... -pomogę ci skarbie...-Już miał próbę samobójczą, z której udało wyjść mu się cało-ledwo..-Stosował też samoagresję. P-pacjent brzydzi się swoim ciałem, jest podpisany wulgarnymi wyzwiskami napisanymi permanentnym markerem na jego ciele...Wiele razy jego oprawca mówił mu też, że jest obrzydliwy i słaby. Podejrzewana d-de-presja....-Vici....Mogłeś powiedzieć co czujesz...

-Musicie go z tatmąd zabrać- powiedziałem patrząc zapłakanymi oczami wprost na Blaze'a.

-Słucham?

-Dobra inaczej. Macie go z tamtąd zabrać.

-Nie możemy. Ma dużo pracy i sam się zadeklarował.

-Czy wy macie w ogóle mózgi i oczy?! Przecież to przez tamtego pierdolonego typa Victor może mieć depresje!- wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni, tak kurwa, przeklinam.- A wam to wisi? Dobrze, jeśli wy jesteście przeciwko mnie to ja będę przeciwko wam.

-Sherwind poczekaj!- krzyknął za mną trener Sharp, ale ja już ich nie słuchałem. Są nieczułymu draniami, może i kochają piłkę, ale nie mają za grosz współczucia, gdyby Mark tu był przymówiłby im do rozumu. Oni naprawdę chcą narażać życie mojego ukochanego? Nie pozwolę na to.

Wybiegłem z budynku. Zobaczyłem, że właśnie przyjechał mój możliwe, że wybawca- Mark Evans. Wytłumaczyłem mu wszystko, ten kazał mi się uspokoić i powiedzieć wszystko od początku i trochę wolniej.

-V-Victor ma podejrzenia depresji- powstrzymywałem wodospad łez.- Powiedziałem, żeby go uratowali, a oni, że Vici ma robotę do zrobienia i sam zaproponował. Trochę poprzeklinałem...-trener zmarszczył brwi.- No, ale po to żeby nadać powagi sytuacji! Potem wybiegłem...Ale on nie da rady przeżyć drugiego razu na wyspie...Proszę cię, pomóż mu..

-Zrobię co w mojej mocy, Arion. Sytuacja jest bardzo poważna i nie możemy tego tak zostawić. Spróbuję pomóc, wsiadaj do auta. Zawiozę cię do domu, jutro zwołam naradę i przemówie im do rozsądku- uśmiechnął się co odwzajemniłem, w końcu ktoś tu myśli.- Ale ty lepiej nie przychodź na nią, oszczędzę sobie wyzwisk ze strony nastolatka- obaj się zaśmialiśmy. Może się uda.

Co będzie dalej? ||★Inazuma★||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz