Opieka nad ukochanym bywa męcząca

234 17 14
                                    

pov: Victor

Arion obudził się zlany potem, ze łzami w oczach i głośnym krzykiem na ustach. Momentalnie się w niego wtuliłem. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, ale po chwili przylgnął do mnie, nie zostawiając pomiędzy nami najmniejszej szpary. Nie wiedziałem co mam robić, sam przechodziłem przez fale histerycznego płaczu i ataków paniki. Wtedy musiałem sam się sobą zajmować lub robił to szatyn, który teraz jest w takiej samej sytuacji. Tylko tymrazem, ja muszę się nim zająć. Postanowiłem powołać się na instynkt, jaki wytworzył się gdzieś na końcu głowy. Zacząłem szeptać mu do ucha uspokajające słowa. Musiałem zapewnić go, że jest bezpieczny. Że jestem przy nim i w każdej chwili go obronię przed hipotetycznym niebezpieczeństwem. Gdyby była taka sytuacja bez wahania przysłoniłbym go własnym ciałem. Zbyt bardzo mi na nim zależy, żeby dać go skrzywdzić, gdy ja mógłbym zginąć za niego. Taka opcja nawet nie wchodzi w grę. Po kilkunastu dłużących się minutach, kiedy miałem w swoich ramionach bezbronnego "dzieciaka", nie wiedziałem co się stało. Nawet nie chciałem strzelać, bo w mojej głowie wiele myśli na raz ścigało się, która pierwsza do mnie trafi. Intensywny płacz zmienił się cichy szloch, moja koszulka przemiękła od wielu kropel łez. Jego łez. Nie chciałem ich czuć na sobie. Nie chodziło o to, że mi przeszkadzał chłód na ramieniu, czy plama na materiale. Miałem w to wyjebane. Nie mogłem znieść, że są to łzy osoby, której smutek był, jak nóż prosto w serce. Ostatnią rzeczą jaką chciałbym widzieć, słyszeć, czuć to jego płacz. To okropne. Nie zasłużył. Ja tak. Ale nie on. On ma mieć wszystko co najlepsze i ja mu to dam. Obiecałem sobie chronić go przed złem tego świata. Jak w bańce, której będę ścianami. Ma mieć szczęśliwe życie. Ze mną, czy bez. Przysięgam chronić go nawet za cenę swojego bezpieczeństwa, zdrowia... życia. Muszę. Chcę.

- Już okey. Spokojnie. Nie płacz. Jestem tu. - Położyłem brodę na głowie nastolatka, mocniej przyciskając go do siebie. Musiałem być silny dla niego. Po paru minutach ciszy przerywanej łkaniem odsunął się ode mnie. Skulił się na łóżku szpitalnym i spuścił głowę w dół. Bawił się palcami u rąk. Usiadłem przed nim, potarłem delikatnie palcem jego policzek, zmazując zaschnięte już łezki. Uniósł powoli podbródek. Spojrzał niepewnie w me oczy, jakby bojąc się mojej reakcji. Ale nie wiem czemu miałby się mnie bać...Zobaczyłem coś czego nigdy nie chciałem doświadczyć. Czerwone, opuchnięte od płaczu oczy. Różowe poliki od tysiąca wcześniej spływających po nich słonych kroplach. I...I ten strach w powiększonych źrenicach. On....się bał. Mnie? Czy o mnie? To wszystko było takie skomplikowane. - Co się stało? - Spytałem najłagodniejszym tonem na jaki mogłem się zdać.

- O-on...T-ten sku...skurwiel...On..on m-mi cię za-zabrał...J-ja patrzyłem j-jak o-on cię spycha. I...I j-ja n-nie mo-mogłem cię ura-uratować....P-przepraszam!!! - Jego oczy znów się załzawiły. Bał się. Skulił się mocniej przyciągając kolana do klatki piersiowej. Nic nie rozumiałem.

Spycha?
Zabija.

Skurwiel?
Bailong.

Kurwa.

- To tylko sen, Arion. Koszmar. Zwykły koszmar. Nic mi nie grozi. Jestem tu, przy tobie. Cały. Bezpieczny. Przy tobie, tak? Jestem zdrowy, tak? Nie bój się o mnie, dobrze? Żyję. Siedzę obok ciebie. I to nie sen. Nic mi nie jest. Nic mi nie zrobił. To był koszmar. Normalny koszmar. Każdy ma koszmary. Koszmary są nieprawdziwe, tak? To się nie stało. Nie dotknął mnie. - Mówiłem szybko, próbując wytłumaczyć mu oczywistą oczywistość. Czułem jakbym rozmawiał z przedszkolakiem po złym śnie, ale taki właśnie był Arion. Był taki. I był mój. Takiego go pokochałem. Takiego go kocham. I takiego będę go kochać. On potrzebował teraz opieki. Wyrozumiałości. Delikatności. A ja mu to dam. - Już dobrze, tak?

- T-tak... - Rozluźnił się. Popatrzył na mnie już spokojniej. W ciągu sekundy znów wpadł na mnie, dlatego opadłem plecami na łóżko. Wlepił się w moją klatkę piersiową, ale już nie szlochał. Jego oddech unormował się. Uniosłem kącik ust do góry i pogłaskałem go po głowie. - Przepraszam. - Wyszeptał.

Co będzie dalej? ||★Inazuma★||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz