•☆Lilith☆•

425 21 8
                                    

Pov. Alastor
W drzwiach stała lilith... Staliśmy z Lucyferem zszokowani. Gdy Lilith przestała przytulać swoją córkę ona zaczeła jej pokazywać cały salon i przedstawiać wszystkich a gdy podeszły do schodów Lucyfer zbiegł po nich i się przytulił z swoją żoną. Gdy się już od siebie odkleili Lucyfer zaczął.
-stęskniłem się za tobą-
-jak za tobą też-
-a mamo to jest alastor, mój dobry przyjaciel-
-miło mi poznać-
Powiedziała i podała mi rękę.
-mi też.-
Powiedziałem i podałem z niechęcią jej rękę. Po przywitaniu Charlie zaproponowała żebyśmy zrobili imprezę powitalną, wszyscy się zgodzili.

Była 19 a ja stałem na piętrze i opierałem się o barierkę z drinkiem w ręce. Patrzyłem na Lucyfera i Lilith. Jak na razie tylko rozmawiali nie mam o co się martwić. Po chwili jednak zauważyłem że Lilith zaczyna kucać i niebezpiecznie zbliżać się do Lucyfera, wiedziałem że to źle wróży i się wkurwiłem, złości zacząłem ściskać szklankę. Gdy już była bardzo blisko niego poczułem jak szklanka pęka. Nagle złączyła ich usta w pocałunku... Poczułem jak moje uszy opadają a łzy napływają do oczu. Żeby nikt nie zobaczył mojego stanu poszedłem do swojego pokoju.

Gdy byłem już w swoim pokoju oparłem się o drzwi i zacząłem cicho płakać, popatrzyłem na rękę w której miałem szklankę, strasznie krwawiła. Wstałem i podszedłem do szafki nocnej, otworzyłem ją i od razu zobaczyłem bandaże wziąłem je, usiadłem na łóżku i zacząłem oplatać bandażem zranioną rękę. Gdy skończyłem znowu zacząłem płakać. Po jakiś 2 minutach usłyszałem pukanie do drzwi.
-PROSZĘ ZOSTAWIĆ MNIE W SPOKOJU!-
Powiedziałem ale i tak ten ktoś otworzył drzwi.
-POWIEDZIAŁEM PRZECIEŻ-
Powiedziałem ale gdy spojrzałem na drzwi zobaczyłem Lucyfera. On od razu spojrzał na moją rękę.
-O BOŻE AL CO CI SIĘ STAŁO?!?!-
Powiedział i podszedł do mnie zamykając drzwi.
-nie udawaj że cię obchodzę-
-ale przecież ja nie udaję...-
Gdy podszedł do mnie i próbował zobaczyć co z moją ręką odsunąłem się od niego.
-ZOSTAW MNIE W SPOKOJU O IDŹ DO SWOJEJ KOCHANEJ ŻONKI!!!-
-ale al...-
-NIE SŁYSZAŁEŚ?!?!-
-słyszałem...-
-TO CO TU DALEJ ROBISZ?!?!-
-próbuję ci pomóc-
-pf, nie potrzebuję twojej pomocy. W ogóle cię nie potrzebuję-
-o czym ty mówisz al..?
Powiedział łamiącym się głosem i łzami w oczach.
-dobrze wiem że też się we mnie zakochałeś, mimo tego dalej wmawiałeś sobie że kochasz Lilith. Nie umiałeś zdecydować więc dałem ci czas na decyzję czy chcesz dalej być z Lilith czy może ze mną. Ten czas już miną więc powiedz z kim chcesz dzielić życie?-
Lucyfer zamilkł i patrzył na mnie z łzami w oczach.
-tak jak myślałem...- powiedziałem i wyminąłem Lucyfera kierując się do drzwi. Gdy wyszedłem zamknąłem za sobą drzwi i zszedłem na dół, miałem zamiar wyjść z hotelu ale zaczepiła mnie Charlie.
-alastor gdzieś wychodzisz?-
-tak, mam zamiar odwiedzić Rosie, a coś się stało?-
-nie nic, pozdrów ją ode mnie dobrze?-
-dobrze, to do zobaczenia-
- do zobaczenia-
Pożegnałem się z Charlie i wyszedłem z hotelu. Tak okłamałem Charlie ale to nieważne.

Chodziłem po mieście już dobre 4 godziny. Postanowiłem już wracać do hotelu.
Gdy wszedłem do środka podszedłem do baru i poprosiłem Huska o butelkę whisky a on grzecznie wykonał zadanie. Kątem oka zobaczyłem że ktoś siedzi obok mnie. Na początku myślałem że to Angel ale jak się dobrze przyjrzałem to zobaczyłem że to Lucyfer. Wziąłem butelkę i poszedłem do swojego pokoju po drodze oczywiście wypiłem już połowę. Gdy wszedłem do pokoju od razu położyłem się i zacząłem płakać. Czemu musiałem się zakochać akurat w Lucyferze!?!? Leżałem tak i rozmyślałem do 3 nad ranem, wtedy postanowiłem wstać i wyjść na balkon żeby zapalić.

Gdy już tam dotarłem zobaczyłem Huska.
-hej-
-hej-
-mam pytanie-
-no?-
-czemu Lucyfer zaczął płakać po tym jak wyszedłeś?-
-bo kazałem mu zrobić coś na co nie był gotowy...-
-WYRUCHAŁEŚ GO!?!?-
-NIE! Znaczy tak ale on też tego wtedy chciał.-
-to co mu kazałeś zrobić?-
-wybrać... pomiędzy mną a Lilith...-
-i kogo wybrał?-
Spojrzałem załamany na Huska a on od razu zrozumiał.
-współczuję...-
Resztę czasu przemilczeliśmy. Gdy Husk zaczął iść w stronę drzwi powiedziałem jeszcze szybko.
-ta rozmowa ma zostać pomiędzy nami-
-dobrze, dobranoc-
-dobranoc-
Po Tym jak Husk wyszedł skończyłem papierosa i poszedłem w kierunku mojej sypialni. Gdy byłem już w mojej sypialni spojrzałem na zegar, była 4 nad ranem. Kurwa nie chcę mi się spać. Wziąłem jeszcze kilka łyków z butelki stojącej na szafce nocnej, usiadłem na łóżku i znowu zacząłem płakać, czułem jakby ktoś wyrwał mi moje serce i pokroił na milion kawałeczków.
Zanim się zorientowałem butelka była pusta.
Popatrzyłem na zegar, była 5. Może chociaż spróbuje zasnąć położyłem się i próbowałem ale za chuja nie umiałem, postanowiłem się przejść do parku. Ubrałem swój płaszcz i wyszedłem z hotelu, gdy byłem na dworze zorientowałem się że pada deszcz. Kurwa a mogłem wziąć parasolkę.

Przez następne 3 godziny chodziłem po mieście bez celu gdy byłem obok sklepu wszedłem do niego by kupić sobie whisky.
Po wyjściu postanowiłem wracać już do hotelu.
Przez całą drogę piłem zawartość butelki a gdy byłem już przy hotelu butelka była pusta. Wszedłem do hotelu i zobaczyłem Lucyfera...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

•☆coś od autorki☆•
Obiecałam plot twist i jest, Alastor ma złamane serce a Lucynka jest zagubiony ponieważ nie wie kogo kocha :/ za to Husk zamienia się w terapeute XD (tak szczerze to płakałam jak pisałam ten rozdział T_T) mam nadzieję że rozdział się podobał a następny rozdział pojawi się jutro albo w czwartek :>
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz