Pov. Lucyfer
Wstałem rano ponieważ poczułem że muszę rzygać, więc wstałem na równe nogi, pobiegłem do łazienki po czym zwruciłem zawartość żołądka. Po chwili do łazienki wszedł Al i zaczął panikować.
-CO SIĘ STAŁO?!?!-
-a co ślepy jesteś?-
-PYNIEŚĆ CI COŚ?!?!-
-nie.-
-ZROBIĆ COŚ DLA CIEBIE?!?!-
-tak, przestań panikować.-
-poprostu się martwię.-
Powiedział obrażony na co ja usiadłem na kafelkach obok toalety.
-lepiej myślmy co mi może być.-
-może zjadłeś coś.-
-nie, tak to bym już wczoraj źle się czuł.-
-a może...-
-zaczynam się martwić.-
-poczekaj tu ja zaraz przyjdę, potrzebuję coś kupić.-
Powiedział i wybiegł z łazienki podekscytowany. Po kilku minutach wrócił z małym pudełkiem w ręce i podał mi je. Popatrzyłem na nie i było tam napisane ,,test ciążowy''.
-chyba ciebie pojebało?-
-no chociaż spróbuj. Wszystko się zgadza! Od naszego pierwszego razu minęły 4 tygodnie a po 4 tygodniach dostaje się porannych mdłości a w dodatku nie używaliśmy gumek więc mogłem ciebie zapłodnić.-
-eh... No dobrze...-
Powiedziałem poczym rozpakowałem test i zrobiłem wszystko tak jak na instrukcji. Po 2 minutach miał wyjść wynik. Stałem nad umywalką i myłem ręce a Al stał w rogu łazienki cały podekscytowany. Po chwili poczułem jego zimne ręce na tali a usta na karku, spojrzałem na niego a gdy zaczął mi robić malinki zacząłem cicho wzdychać, położyłem rękę na jego głowie i lekko odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp do mojej szyi.
-kocham cię Al.-
-ja ciebie też kaczuszko-
Powiedział po czym oderwał się od mojej szyi i spojrzał na test, wtedy jego uszy oklapły a ogonek latał w tą i z powrotem więc już domyślałem się jaki wynik tam był.
-BĘDZIEMY MIELI DZIECKO!!!-
Powiedział po czym przytulił mnie i pocałował szybko.
-boże pierwszy raz i już wpadka wpadka...-
-CHUJ Z TYM, WAŻNE ŻE BĘDZIEMY MIELI DZIDZIUSIA!!!-
Zaczął krzyczeć podekscytowany a ja tylko patrzyłem na niego i się uśmiechałem. Po chwili Al podszedł do mnie i wziął mnie na ręce po czym zaniósł do łóżka.
-musicie odpoczywać.-
-a ty musisz z nami.-
Powiedziałem po czym złapałem go za rękę na co on od razu wskoczył na łóżko po czym przytulił się do mojego brzucha.
-wychowamy ją na dobrego demona.-
-skąd wiesz że to ona?-
-takie przeczucie.-
Powiedział al po czym położył lekko głowę na moim brzuchu i patrzył mi się w oczy na co ja zacząłem głaskać jego uszy.
-będziesz dobrym tatą.-
Powiedziałem na co on przymknął oczy i przytulił się do mojego brzucha.
-ja jeszcze pójdę spać, oki?-
-oki, wsumie to ja też bym się jeszcze przespał.-
Powiedziałem na co Al pocałował mnie szybko po czym znowu się położył na moim brzuchu i go objął, a ja zacząłem głaskać go po głowie. Po chwili usnęliśmy.Obudził mnie dźwięk pukania do drzwi.
-proszę.-
-hejka tato, rano słyszałam jak Alastor krzyczał, coś się stało?-
-wsumie to tak, będziesz mieć rodzeństwo!-
-O MÓJ BOŻE?! SERIO JESTEŚ W CIĄŻY?!?!-
-a nie widać po nim? Tak się rano ucieszył że myślałem że zaraz zacznie skakać z radości a teraz pilnuje mnie i maleństwa jak oka w głowie.-
-słodkie, a wogóle to muszę ciebie zapytać o coś.-
-no co się stało?-
-bo chciałabym się oświadczyć Vaggie ale nie wiem jak to zrobić...-
-może najpierw zaproś ją na kolację potem w jakieś romantyczne miejsce i tam się jej oświadcz.-
-dobrze dziękuję! Do zobaczenia później! -
Powiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na Ala który jeszcze spał.
-Bambi, wstaniesz ze mnie? Chcę pójść po wodę.-
-JA CI PRZYNIOSE! ALBO PÓJDZIEMY RAZEM!-
Powiedział po czym wzią mnie na ręce i wyszliśmy z naszego pokoju.Gdy byliśmy już w kuchni Al posadził mnie na krześle, wziął szklankę z szafki po czym nalał do niej wody i mi ją podał a ja zacząłem pić. Gdy szklanka była już pusta odłożyłem ją do zlewu a Al już chciał mnie podnieść.
-Al mogę sam chodzić.-
-wiem ale muszę dbać o ciebie i dziecko!-
-nie musisz. Poradzimy sobie sami.-
-ale ja chcę ci pokazać że bardzo mi na was zależy... już wtedy co Lilith wbiła ci nóż w brzuch mogłem was stracić...-
-oh Al... jej już tu nie ma, nic już nie zagraża mi ani dziecku.-
-nie tylko Lilith mogła ciebie skrzywdzić, wszyscy mogą! Dla tego nie możesz nigdzie wychodzić sam... Nie stracę kolejnej osoby na której mi zależy...-
-dobrze możesz się nami opiekować ale nie bądź nadopiekuńczy, dobrze?-
-dobrze.-
Powiedział po czym wstałem z krzesła i poszliśmy do naszego pokoju. Gdy tam dotarliśmy zobaczyłem Śnieżynkę która leżała na poduszce Ala. Podszedłem do niej i zacząłem ją głaskać na co ona zaczęła mruczeć. Po chwili Al usiadł na łóżku i zaczął się na mnie patrzeć.
-coś się stało?-
-nie nic, po prostu myślę o czymś.-
-a o czym tam mój jelonek rozmyśla?-
-a nie ważne.-
-no powiedz, mi możesz wszystko powiedzieć.-
-rozmyślam nad tym żeby zamieszkać z tobą gdzieś indziej.-
-to nawet dobry pomysł.-
-serio? Myślałem że ci się nie spodoba, ponieważ nie będziemy już aż tak blisko Charlie.-
-ona chyba też planuje się za niedługo stąd wynieść.-
-czyli też byś chciał ze mną się stąd wyprowadzić?-
-tak.-
Powiedziałem po czym usiadłem na jego kolana i złączyłem nasze usta w pocałunku. On od razu go oddał, po chwili al złapał mnie w tali a ja oplotłem ręce wokół jego karku. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Po chwili al położył się a ja na nim.
-kocham cię bambi.-
-ja ciebie też kaczuszko.-
-idziemy spać?-
-no wsumie nie chcę mi się spać ale ty musisz teraz dużo odpoczywać więc ja sobie tu poleżę a ty możesz iść spać.-
-oki.-
Powiedziałem i przymknąłem oczy a Al zaczął głaskać mnie po głowie. Było mi tak przyjemnie że po chwili usnąłem.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
Chcieliście żeby mieli bobo więc mają bobo :> Tylko pytanie, po ilu rozdziałach ma się już urodzić? Mam nadzieję że rozdział się wam podobał a następny wstawię jutro.
Love vivi
CZYTASZ
enemies or maybe lovers?
RomanceLucyfer po odejściu jego żony popadł w całkowitą depresję. Myślał że nikogo już nie może pokochać, aż do czasu pierwszej wizyty u swojej córki w jej hotelu... Alastor po wizycie Lucyfera w hotelu zaczął czuć coś czego jeszcze nigdy nie doświadczył...