•☆test☆•

402 11 17
                                    

Pov. Lucyfer
Wstałem rano ponieważ poczułem że muszę rzygać, więc wstałem na równe nogi, pobiegłem do łazienki po czym zwruciłem zawartość żołądka. Po chwili do łazienki wszedł Al i zaczął panikować.
-CO SIĘ STAŁO?!?!-
-a co ślepy jesteś?-
-PYNIEŚĆ CI COŚ?!?!-
-nie.-
-ZROBIĆ COŚ DLA CIEBIE?!?!-
-tak, przestań panikować.-
-poprostu się martwię.-
Powiedział obrażony na co ja usiadłem na kafelkach obok toalety.
-lepiej myślmy co mi może być.-
-może zjadłeś coś.-
-nie, tak to bym już wczoraj źle się czuł.-
-a może...-
-zaczynam się martwić.-
-poczekaj tu ja zaraz przyjdę, potrzebuję coś kupić.-
Powiedział i wybiegł z łazienki podekscytowany. Po kilku minutach wrócił z małym pudełkiem w ręce i podał mi je. Popatrzyłem na nie i było tam napisane ,,test ciążowy''.
-chyba ciebie pojebało?-
-no chociaż spróbuj. Wszystko się zgadza! Od naszego pierwszego razu minęły 4 tygodnie a po 4 tygodniach dostaje się porannych mdłości a w dodatku nie używaliśmy gumek więc mogłem ciebie zapłodnić.-
-eh... No dobrze...-
Powiedziałem poczym rozpakowałem test i zrobiłem wszystko tak jak na instrukcji. Po 2 minutach miał wyjść wynik. Stałem nad umywalką i myłem ręce a Al stał w rogu łazienki cały podekscytowany. Po chwili poczułem jego zimne ręce na tali a usta na karku, spojrzałem na niego a gdy zaczął mi robić malinki zacząłem cicho wzdychać, położyłem rękę na jego głowie i lekko odchyliłem głowę dając mu lepszy dostęp do mojej szyi.
-kocham cię Al.-
-ja ciebie też kaczuszko-
Powiedział po czym oderwał się od mojej szyi i spojrzał na test, wtedy jego uszy oklapły a ogonek latał w tą i z powrotem więc już domyślałem się jaki wynik tam był.
-BĘDZIEMY MIELI DZIECKO!!!-
Powiedział po czym przytulił mnie i pocałował szybko.
-boże pierwszy raz i już wpadka wpadka...-
-CHUJ Z TYM, WAŻNE ŻE BĘDZIEMY MIELI DZIDZIUSIA!!!-
Zaczął krzyczeć podekscytowany a ja tylko patrzyłem na niego i się uśmiechałem. Po chwili Al podszedł do mnie i wziął mnie na ręce po czym zaniósł do łóżka.
-musicie odpoczywać.-
-a ty musisz z nami.-
Powiedziałem po czym złapałem go za rękę na co on od razu wskoczył na łóżko po czym przytulił się do mojego brzucha.
-wychowamy ją na dobrego demona.-
-skąd wiesz że to ona?-
-takie przeczucie.-
Powiedział al po czym położył lekko głowę na moim brzuchu i patrzył mi się w oczy na co ja zacząłem głaskać jego uszy.
-będziesz dobrym tatą.-
Powiedziałem na co on przymknął oczy i przytulił się do mojego brzucha.
-ja jeszcze pójdę spać, oki?-
-oki, wsumie to ja też bym się jeszcze przespał.-
Powiedziałem na co Al pocałował mnie szybko po czym znowu się położył na moim brzuchu i go objął, a ja zacząłem głaskać go po głowie. Po chwili usnęliśmy.

Obudził mnie dźwięk pukania do drzwi.
-proszę.-
-hejka tato, rano słyszałam jak Alastor krzyczał, coś się stało?-
-wsumie to tak, będziesz mieć rodzeństwo!-
-O MÓJ BOŻE?! SERIO JESTEŚ W CIĄŻY?!?!-
-a nie widać po nim? Tak się rano ucieszył że myślałem że zaraz zacznie skakać z radości a teraz pilnuje mnie i maleństwa jak oka w głowie.-
-słodkie, a wogóle to muszę ciebie zapytać o coś.-
-no co się stało?-
-bo chciałabym się oświadczyć Vaggie ale nie wiem jak to zrobić...-
-może najpierw zaproś ją na kolację potem w jakieś romantyczne miejsce i tam się jej oświadcz.-
-dobrze dziękuję! Do zobaczenia później! -
Powiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na Ala który jeszcze spał.
-Bambi, wstaniesz ze mnie? Chcę pójść po wodę.-
-JA CI PRZYNIOSE! ALBO PÓJDZIEMY RAZEM!-
Powiedział po czym wzią mnie na ręce i wyszliśmy z naszego pokoju.

Gdy byliśmy już w kuchni Al posadził mnie na krześle, wziął szklankę z szafki po czym nalał do niej wody i mi ją podał a ja zacząłem pić. Gdy szklanka była już pusta odłożyłem ją do zlewu a Al już chciał mnie podnieść.
-Al mogę sam chodzić.-
-wiem ale muszę dbać o ciebie i dziecko!-
-nie musisz. Poradzimy sobie sami.-
-ale ja chcę ci pokazać że bardzo mi na was zależy... już wtedy co Lilith wbiła ci nóż w brzuch mogłem was stracić...-
-oh Al... jej już tu nie ma, nic już nie zagraża mi ani dziecku.-
-nie tylko Lilith mogła ciebie skrzywdzić, wszyscy mogą! Dla tego nie możesz nigdzie wychodzić sam... Nie stracę kolejnej osoby na której mi zależy...-
-dobrze możesz się nami opiekować ale nie bądź nadopiekuńczy, dobrze?-
-dobrze.-
Powiedział po czym wstałem z krzesła i poszliśmy do naszego pokoju. Gdy tam dotarliśmy zobaczyłem Śnieżynkę która leżała na poduszce Ala. Podszedłem do niej i zacząłem ją głaskać na co ona zaczęła mruczeć. Po chwili Al usiadł na łóżku i zaczął się na mnie patrzeć.
-coś się stało?-
-nie nic, po prostu myślę o czymś.-
-a o czym tam mój jelonek rozmyśla?-
-a nie ważne.-
-no powiedz, mi możesz wszystko powiedzieć.-
-rozmyślam nad tym żeby zamieszkać z tobą gdzieś indziej.-
-to nawet dobry pomysł.-
-serio? Myślałem że ci się nie spodoba, ponieważ nie będziemy już aż tak blisko Charlie.-
-ona chyba też planuje się za niedługo stąd wynieść.-
-czyli też byś chciał ze mną się stąd wyprowadzić?-
-tak.-
Powiedziałem po czym usiadłem na jego kolana i złączyłem nasze usta w pocałunku. On od razu go oddał, po chwili al złapał mnie w tali a ja oplotłem ręce wokół jego karku. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Po chwili al położył się a ja na nim.
-kocham cię bambi.-
-ja ciebie też kaczuszko.-
-idziemy spać?-
-no wsumie nie chcę mi się spać ale ty musisz teraz dużo odpoczywać więc ja sobie tu poleżę a ty możesz iść spać.-
-oki.-
Powiedziałem i przymknąłem oczy a Al zaczął głaskać mnie po głowie. Było mi tak przyjemnie że po chwili usnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
Chcieliście żeby mieli bobo więc mają bobo :> Tylko pytanie, po ilu rozdziałach ma się już urodzić? Mam nadzieję że rozdział się wam podobał a następny wstawię jutro.
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz