•☆poród☆•

295 13 9
                                    

Pov. Lucyfer
(to się dzieje 5 miesięcy po eksterminacji!)
Pov. Alastor
Obudziłem się około 3 nad ranem przez krzyk Lulu. Przerażony wyskoczyłem z łóżka i podbiegłem do niego.
-LULU CO SIĘ DZIEJE?!?-
-wody mi odeszły!-
-O MÓJ BOŻE DZIŚ ZOSTANĘ TATUSIEM!!!-
-PRZESTAŃ GLĘDZIĆ I SIĘ UBIERAJ! MUSIMY JECHAĆ DO SZPITALA!!!-
-okej to ty pójdź już do auta a ja wezmę torbę i się ubiorę.-
-okej.-
Powiedział po czym zaczął iść w stronę schodów. Ubrałem się najszybciej jak tylko mogłem wziąłem torbę która leżała przy wyjściu i pobiegłem do auta. Od razu kiedy do niego wsiadłem odpaliłem je i dość szybko wyjechaliśmy spod naszego domu.

Gdy dojechaliśmy już na miejsce wsiadłem z samochodu, podbiegłem do mojego narzeczonego który właśnie zaczął rodzić i wziąłem go na ręce po czym wbiegłem do szpitala.
-dobry wieczór, co państwa do nas sprowadza?-
-MÓJ NARZECZONY WŁAŚNIE ZACZĄŁ RODZIĆ!-
-dobrze, a więc proszę postawić go, zaraz do państwa podejdzie pielęgniarka.-
-dobrze.-
Powiedziałem po czym postawiłem Lulu na ziemię. Po chwili podeszła do nas pielęgniarka, wzięła mojego ukochanego za rękę i powoli zaczęła iść w stronę jakiegoś pokoju. Poszedłem za nimi a gdy już dotarliśmy do dość przytulnego pokoju Lulu położył się na łóżku.
-a więc pan będzie musiał mieć cesarskie cięcie.-
-dobrze.-
Powiedział lulu po czym ta pielęgniarka zaczeła zakładać Lulu wenflon i podłączyła do niego kroplówkę. Po kilku minutach Lulu zaczął być trochę dziwny, zaczął patrzeć się w jeden konkretny punkt na suficie i przestał już zwijać się z bólu.
-dobrze. Narkoza działa, możemy już zacząć zabieg.-
Powiedziała po czym do pokoju zbiegli się inni lekarze.
-k-kim pan jest dla pacjenta?-
-narzeczonym i ojcem tych dzieci.-
-czekaj... JESTEŚCIE RAZEM?!-
-mhm, mam słabość do blondynów.-
-KRÓL PIEKŁA JEST GEJEM?!-
-tak. Przecież widzi pani że właśnie rodzi więc po co się pani głupio pyta?-
-dobrze nie ważne, a więc musi pan podpisać pozwolenie na wykonanie cesarki.-
-dobrze.-
Powiedziałem po czym wziąłem do ręki długopis i podpisałem.
-dobrze a więc pan musi tutaj usiąść i poczekać a my zrobimy naszą robotę.-
-okej.-
Powiedziałem po czym usiadłem w poczekalni i postanowiłem zadzwonić do Charlie.

Po 15 minutach Charlie już była na miejscu i była cała podekscytowana wsumie tak samo jak ja. Siedzieliśmy tam już dobre 30 minut gdy nagle na na korytarz wyszła pielęgniarka z zakrwawionymi rękawiczkami i fartuszkiem.
-a więc jak pan chcę nazwać swoje dzieci?-
Powiedziała z ciepłym uśmiechem na co ja się jeszcze bardziej ucieszyłem a po chwili odpowiedziałem.
-a więc córeczkę chcę nazwać Vanessa a synka Hunter.-
-dobrze, a jakie nazwisko?-
-takie jakie ma mój partner.-
-dobrze, a i pan może już zobaczyć swoje dzieci.-
-a ja też mogę zobaczyć moje rodzeństwo?-
-oczywiście!-
Powiedziała po czym zaprowadziła nas do sali gdzie leżały dwa malutkie słodziutkie szkraby.
-ale słodkie! Alastor powiem ci postarałeś się.-
-ah dziękuję.-
Powiedziałem po czym siedzieliśmy tam jeszcze z 10 minut po czym wyszliśmy i chcieliśmy już iść do Lulu ale pani nas zatrzymała.
-jest jeszcze nie trzeźwy więc możliwe że będzie gadał głupoty. Ale możecie do niego wejść.-
Powiedziała po czym odsunęła z przejścia a my weszliśmy do środka. Od razu zobaczyliśmy lulu który leżał na łóżku i bawił się plastikowym kubeczkiem. Słodko wyglądał.
-hejka Lulu.-
-hejka jelonku! Hejka jabłuszko!-
-jak się czujesz?-
-zajebiście! Jelonku, mam do ciebie sprawę.-
-co się stało?-
-nalał byś mi do tego, magicznego eliksiru który tutejsze jednorożce nazywają ,,woda'' proszę.-
-okej.-
Powiedziałem po czym wziąłem do ręki kubek do ręki i nalałem mu wody. Gdy podszedłem z powrotem do niego on wystawił rączki przed siebie.
-PIĆĆĆĆĆĆĆ!!!-
powiedział machając rączkami a ja mu podałem wodę a on ją wziął do ręki i zaczął ją pić, gdy kubek był już pusty położył go na stolik i znowu wystawił przed siebie rączki i zaczął nimi wymachiwać.
-CHODŹŹŹŹ!!!-
Powiedział dalej wymachując jego malutkimi rączkami a ja pochyliłem się i przytuliłem go.
-JABŁUSZKO TY TEŻ CHODŹŹŹŹ!!!-
Powiedział i wtedy Charlie też go przytuliła. Gdy wszyscy się od siebie oderwaliśmy ja usiadłem na łóżku a Charlie usiadła na krześle naprzeciwko.
-JELONEKKKK!!!-
-mhm?-
-wiesz jak ja ciebie bardzo kocham? TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK BARDZO!!!-
-ja ciebie też taaaaaaaaaaaak bardzo kocham.-
Powiedziałem po czym poczułem jak uszka mi oklapły a ogonek latał w prawo i lewo.
-jabłuszko ciebie też TAAAAAAAAAAAAK BARDZO KOCHAM!!!-
-ja ciebie też taaaaaaaaaaaak bardzo kocham tato.-
-czekaj... To ja mam córkę? Wow!-
-masz już dwie i jednego syna.-
-WOW!-
-aniołku, może pójdź spać.-
-do kogo mówisz?-
-do ciebie głuptasie.-
-ja jestem kaczuszką!!!-
-dobrze.... Kaczuszki idź spać. Za pół godziny możemy już wyjeżdżać.-
-okejjj!!! Dobradzień!!!-
-eh... Mówi się dobranoc.-
-aaaa no tak! Dobranoc jabłuszko i jelonku!!!-
-dobranoc.-
-dobranoc.-
Powiedzieliśmy po czym zgasiliśmy mu światło i wyszliśmy z jego pokoju.
-pani doktor, kiedy ta narkoza przestanie działać?-
-za pół godziny.-
-dobrze, dziękuję. Do widzenia.-
-do widzenia.-
Powiedziała po czym ją usiadłem na krześle w poczekalni.

Po 10 minutach Charlie uznała że jest już zmęczona i że jutro nas odwiedzi. A po kolejnych 20 podeszła do mnie pielęgniarka.
-mogą już państwo jechać do domu.-
-dobrze, tylko muszę jeszcze obudzić mojego narzeczonego.-
-dobrze to ja już przygotuję wypis i dzieci.-
Powiedziała po czym poszła do recepcji a ja wszedłem do pokoju Lulu i zacząłem go budzić.
-aniołku, wstawaj jedziemy już do domciu.-
-co się stało..? GDZIE SĄ DZIECI?!-
-dzieci są bezpieczne.-
-dobrze... a mają już imiona?-
-mhm, Hunter i Vaneessa.-
-słodziutko.-
Powiedział po czym pocałował mnie szybko, wstał i zaczął się ubierać.
-możesz się odwrucić? Nie mam na sobie bielizny.-
-wiem.~-
-Al... dopiero co urodziłem a ty już chcesz kolejne?-
-teraz już będziemy się zabezpieczać.~-
Powiedziałem po czym przygwoździłem go do ściany i zacząłem całować jego szyję.
-Al, w domu.-
-tylko żartuję, jak na razie musimy się zająć maluchami.-
-to wyjdziesz?-
-ale czemu? Już dużo razy widziałem spcię bez bielizny.-
-wiem... Ale proszę wyjdź...-
-dobrze.-
Powiedziałemmpo czym wyszedłem z pokoju i podszedłem do recepcji.
-dzien dobrynja przyszedłem po dzieci.-
-nazwisko.-
-gwiazda zaranna.-
Powiedziałem na co recepcjonistka zaczeła cię dławić swoją herbatą a ja tylko się na nią zdziwiony.
-d-dobrze.-
Powiedziała po czym zadzwoniła gdzieś a po chwili zobaczyłem pielęgniarkę niosącą moje dwa małe skarby. Gdy podeszła do mnie moje uszy oklapły, ogonek zaczyna latać w tą i z powrotem i z ekscytacji zacząłem się czerwienić. Odrazu wziąłem je na ręce i wtedy zobaczyłem Lulu stojącego na korytarzu z łzami w oczach. Ciekawe co się stało... Dobra nie ważne! Muszę mu pokazać nasze małe bo są takie słodkie. Gdy do niego podszedłem on otarł szybko łzy a ja przykucnąłem i pokazałem mu te małe słodziaki.
-Lulu czemu płakałeś?-
-b-bo... Z SZCZĘŚCIA! Tak z szczęścia...-
-Lulu...-
-wracamy już..?-
-tak... Chodźmy już do auta.-
Powiedziałem na co Lulu ruszył szybkim krokiem.

Całą drogę do domu przemilczał a gdy już byliśmy w domu wysiadł z auta, wziął dzieci na ręce i poszedł do domu. Posiedziałem jeszcze chwilę w aucie i zacząłem rozmyślać czemu on jest na mnie zły. Nie wiem, przecież wszystko zrobiłem dobrze. Po chwili wyszedłem z auta i wszedłem do domu. Zacząłem się rozglądać ale nigdzie w pobliżu nie było Lulu ani dzieci, zacząłem iść do pokoju dzieci z nadzieją że tam właśnie będą. Nie myliłem się, Lulu był przy łóżeczku naszej córeczki, jeszcze przed porodem postanowiliśmy żeby jak na razie miały pokój razem. Lulu miał zamknięte oczy i opierał się o ścianę. Podszedłem do niego i posadziłem na kolanach na co on zaczął się wyrywać.
-ej kotek co się dzieje?-
-nic... ZOSTAW MNIE!-
-nie, do puki mi nie powiesz co się stało!-
-JUŻ MÓWIŁEM NIC!-
-uspokój się, dzieci śpią.-
-zostaw mnie... Proszę...-
-tylko powiedz co zrobiłem nie tak...-
-nic... Wszystko było,, zajebiście''...-
-to czemu nie dajesz mi okazać sobie czułości?-
-poprostu nie mam ochoty na sex.-
-ale ja tu nic takiego nie powiedziałem że chcę się z tobą ruchać, chcę tylko się z tobą po przytulać, dostać od ciebie całusa ale ty jesteś obrażony...-
-poprostu nie mam ochoty...-
-dobrze... Pójdź spać a ja zajmę się dziećmi.-
-okej, dobranoc.-
-dobranoc.-
Powiedziałem po czym puściłem Lulu a ten szybkim krokiem poszedł do naszej sypialni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
Przepraszam za spóźnienie z rozdziałem ale nie miałam na początku pomysłu na rozdział. Mam nadzieję że rozdział wam się podobał a następny wstawię jutro albo pojutrze :3
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz