•☆ślepa uliczka☆•

297 14 19
                                    

Uwaga 18+!
Pov. Lucyfer
Obudziłem się rano i  zobaczyłem że Al dalej jest we mnie wtulony. Pogłaskałem go po głowie.
-mój słodziak.-
Powiedziałem na co on się zaśmiał pod nosem.
-no oczywiście że twój.-
-to ty nie śpisz?!-
-nie, już od jakiś 20 minut. A tak w ogóle ślinisz się przez sen.-
-serio?-
-mhm.-
-TATO WSTAWAJ MAMA CHCĘ GDZIEŚ Z TOBĄ WYJŚĆ!!!-
-o boże... Czego ona znowu chcę?-
-chcę się z tobą wyjść na śniadanie.-
-a al też może iść?-
-NIE!!! ALASTOR MA CIĘ ZOSTAWIĆ W KOŃCU W SPOKOJU!!!-
-tsa... Zaraz zejdę na dół to omówimy wszystkie szczegóły...-
-OKI PA!!!-
-no pa...-
Powiedziałem na co ona wyszła i  zamknęła za sobą drzwi.
-kocham ją ale to że próbuje mnie znowu zeswatać z Lilith to trochę przesada...-
-mnie tak szczerze już wkurwia.-
-dobra muszę tam pójść. Idziesz ze mną?-
-oczywiście że tak. Muszę sobie zrobić kawę.-
-ok to wstawaj.-
Powiedziałem na co on wstał i pokierował się w stronę wyjścia, ja pogłaskałem Śnieżynkę po czy wziąłem ją na ręce ponieważ musieliśmy ją nakarmić.

Gdy zeszliśmy na dół od razu podbiegła do mnie Lilith i przytuliła na przywitanie, byłem zdziwiony a gdy popatrzyłem na Alastora on miał mord w oczach a jego poroże zaczyna rosnąć. Zaśmiałem się pod nosem po czym zacząłem odsuwać od siebie Lilith, gdy się już jej pozbyłem al wziął mnie na ręce a Lilith zaczeła kichać.
-masz za swoje szmato...-
Powiedział pod nosem al a ja ledwo co powstrzymywałem się od śmiechu. Al zaniusł mnie do kuchni po czym postawił na podłodze. Wygiąłem się żeby położyć Śnieżkę na podłodze i nagle poczułem jak ktoś klepną mnie w tyłek, gdy się odwruciłem zobaczyłem Lilith która patrzyła na mnie dwuznacznie.
-masz nowe bokserki, ładnie na tobie leżą.~-
-nie są nowe. To są moje bokserki, wizął je sobie dziś rano gdyż jest umiał znaleźć swoich.-
-tak czy siak wygląda mega seksownie.~-
-WIESZ ŻE ON MA CHŁOPAKA?!?!-
-chłopak nie ściana w każdej chwili możesz zmienić na innego.-
-czyli teraz uważasz się za chłopaka? Nie wiedziałem.-
-DOBRZE WIESZ O CO MI CHODZIŁO DEBILU JEBANY!!!-
-jebany to jest twój były mąż w tą o to dupę KTÓRĄ WŁAŚNIE ŚMIAŁAŚ DOTKNĄĆ!!!-
-ALASTOR ZAMKNIJ SIĘ JUŻ!!! MÓJ TATA NIGDY NIE PRZESTANIE CZEGOŚ CZUĆ DO MOJEJ MAMY A CIEBIE WYKORZYSTUJE TYLKO DO SEKSU!!!-
Wtrąciła się Charlie na co widziałem że Alastor chcę już jej wszystko wygarnąć, ale wtedy spojrzałem na niego błagającym wzrokiem na co on się uspokoił.
-mylisz się, już dawno przestał.-
-NIE!!! NIE MYLĘ SIĘ!!! ON ZAWSZĘ BĘDZIE JĄ KOCHAĆ!!!-
Powiedziała na co ja podszedłem do Alastora i przyciągnąłem go na moją wysokość.
-proszę nie kłóć się już z nimi... Charlie boli to że jej rodzina się rozsypuję a ona nic z tym nie może zrobić...-
Wyszeptałem mu do ucha na co on westchnął i wyszedł z kuchni z zrobioną kawą. A ja wyciągnąłem z szuflady dwie miseczmi, do jespdnej nalałem wody a do drugiej nasypałem karmę dla kotów, dałem je na podłogę na co Śnieżynka odrazu do nich podeszła i zaczeła jeść a potem pić.
-no to co chciałaś?-
-chciałam cibie zabrać do nowej restauracji.-
-a niby czemu?-
-bo chciałam przeprosić...-
-mhm... ciekawe... dobrze a o której?-
-o 8:30-
-jest 8:15...-
-widzisz wspaniały czas na śniadanie!!! No to już idź się ubierać a ja poczekam tutaj na ciebie!-
-mhm...-
Powiedziałem po czym wyszedłem z kuchni kierując się w stronę mojego pokoju.

Gdy tam dotarłem zobaczyłem Ala siedzącego na łóżku. Odrazu do niego podeszłem i usiadłem okrakiem na kolanach na co on złapał mnie w tali.
-obiecujesz że nigdy już do niej nie wrócisz..?-
-przecież wiesz, że nawet mieli by mnie pokroić to bym do niej nie wrócił.-
-no niby tak...-
-hej bambi co się dzieje..?-
-czy ja cię obrzydzam..?-
-NIE! jesteś mega przystojny a twoja klata to dopiero jest coś, co chwilę chcę na nią patrzeć, leżeć na niej, lizać ją.~-
Powiedziałem po czym popchnąłem go na łóżko i zaczą jeździć językiem po jego klacie na co ten zaczął mruczeć. Po chwili jednak zaprzestałem tą czynność i wstałem z Ala po czym podszedłem do szafy wyciągając z niej moje ubrania.
-ej to było nie fajne, jak zacząłeś to skońć.~-
-może później. Teraz muszę się już ubierać...-
-chcesz z nią iść na to śniadanie?-
-nie... To się wydaję bardzo podejrzane...-
-szkoda tylko że nie mogę z tobą iść...-
-prawda... Dobra ja już muszę iść...-
Powiedziałem po czym podszedłem do niego, pocałowałem szybko i wyszedłem z pokoju.

Gdy byłem już na dole Lilith podeszła do mnie po czym wzięła mnie za rękę i zaczeła ciągnąć w nie znanym mi kierunku. Po chwili byliśmy w jakiejś ciemnej uliczne pełnej jakiś dziwnie patrzących na mnie typów, nagle Lilith puściła moją rękę i zatrzymała się.
-a więc lucy...~-
Zaczeła a ja zacząłem się bać ponieważ ci podejrzani mężczyźni zaczęli się do nie zbliżać.
-zapewniłam ci tutaj bardzo dużą rozrywkę.~-
-w-w jakim sensie..?-
-tak jak lubisz będziesz ruchany w dupę.~-
Powiedziała po czym jeden z mężczyzn złapała mnie a drugi zaczął rozbierać. Nagle ren pierwszy wszedł we mnie. Pisnąłem z bólu a łzy zaczemy napływać mi do oczu.
-miłej zabawy chłopaki.~-
Powiedziała i zpwyszła z tego ciemnego zaułka kierując się w stronę hotelu. Nagle ten typu zaczął mnie rżnąć tak że krzyczałem z bólu na co ten drugi zakrył mi usta ręką. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Gdy próbowałem się wyrwać ten pierwszy zagpczął ciąć mnie nożem a drugi bić po brzuchu i twarzy. Nagle ugryzłem tego drugiego w rękę na co 9n ją zabrał z moich ust.
-POMOCY!!!-
Zacząłem desperacko krzyczeć ale nikogo nie było na ulicy, za to dostałem z całej siły w twarz. Poczułem krew w ustach. Po chwili poczułem ciepło w podbrzuszu co oznaczało że mój koszmar się skończy. Po chwili ten pierwszy wyszedł ze mnie i rzucił o ścianę, po chwili podszedł do mnie ten drugi z nożem i jeszcze zaciął mnie na policzku po czym oboje uciekli. Ubrałem się szybko po czym skuliłem się i  zacząłem szlochać.

Po 4 godzinach usłyszałem głos Alastora.
-LUCY! LUCY! LUCY GDZIE JESTEŚ?-
-t-t-tutaj...-
Powiedziałem ciągle się jąkając na co Alasror podbiegł i popatrzył na mnie. Czułem się jak najochydniejszy demon w całym piekle. Nagle Alastor mnie przytulił.
-KTO CI TO ZROBIŁ?!?!-
-L-L-Lilith m-mnie t-tu z-z n-nimi z-zostawiła...-
-CO ONI CI ZROBILI!?!?-Powiedział a jego rogi zaczeĺy rosnąć.
-A-Al...-
-tak kaczuszko..?-
-p-przepraszam...-
-nie masz za co...-
Powiedział po czym okrył mnie swoim płaszczem, wzią na ręce i zaczął iść w kierunku hotelu.

Gdy tam już dotarliśmy Al otworzył drzwi do hotelu z kopniaka. Gdy tylko zobaczył Lilith jego rogi urosły ale pierwsze co zrobił to zaniusł mnie do naszego pokoju. Gdy wyszedł z niego słyszałem tylko huk i krzyczącego Ala. Przykryłem się kocem i wziąłem płaszcz którym peprzedtem okrył mnie al i go przytuliłem. Może to się wydawać głupie ale gdy czułem jego zapach czułem się bezpieczniej.

Po nie długiej chwili alastor z krwią na koszuli, twarzy i włosach wszedł do naszego pokoju. Gdy tylko go zobaczyłem poczułem się jeszcze bezpieczniej. Po chwili podszedł do mnie i położył się obok mnie.
-ona ci już nic nigdy nie zrobi... obiecuję...-
-a-ale jak..?-
-bo już jej nie ma...-

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                  •☆coś od autorki☆•
Chcieliście śmierć Lilith to macie. Mam nadzieje że rozdział wam się podobał a następny wstawię jutro.
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz