•☆sex taśma☆•

256 7 13
                                    

Pov. Lucyfer
-o satanie...-
-UBIERZ SIĘ I PÓJDŹ ZOBACZYĆ KTO TO BYŁ!-
-dobra, ty tu zaczekaj.-
Powiedział po czym założył szybko bokserki I spodnie po czym wyszedł na dwór. Po chwili wszedł z powrotem do domu i się na mnie popatrzył.
-i co?-
-nikogo tam nie ma...-
-daj papierosa...-
Powiedziałem na co on wyjął z kieszeni paczkę papierosów, wyjął jednego po czym podał mi go a ja wziąłem do ust po czym on mi go odpalił pstryknięciempalców. Zaciągnąłem się nim po czym wypuściłem dym z ust. Po chwili podałem mu go a on wziął go i też się nim zaciągnął.

Po około 10 minutach usłyszeliśmy dzwonek dochodzący z mojego telefonu . Spojrzałem na niego i zobaczyliśmy że to dzwoni Charlie. Od razu odebrałem a wtedy usłyszeliśmy krzyk Charlie.
-TATO CO TO DO KURWY JEST!?!?-
-o co ci chodzi?-
-KURWA TWOJĄ SEX TAŚMĘ W TELEWIZJI POKAZUJĄ!-
-o kurwa...-
-to już wiemy kto był za kamerą...-
-dobra córuś my musimy kończyć, pa!-
-no pa.-
powiedziała po czym się rozłączyła a ja spojrzałem na niego a on na mnie.
-mamy przejechane...-
-wiem... TO WSZYSTKO PRZEZ TEGO JEBANEGO PRZEZ VALENTINO VOXA!!!-
-nie denerwuj się już tak.-
-bo co?~-
-albo skopie ci dupę.-
-jak już to skop ją Voxowi.-
-no to ty zajmiesz się dziećmi a ja voxem.-
-spoczko, tylko dam ci swoją koszulę bo twoja jest już trochę za mała.-
-daj spokój, polubiłem już je, wyjdę w tej.-
-NO CHYBA NIE!-
Powiedział po czym zaczął ponowne próby zapięcia moich dwóch ostatnich guzików. Tym razem mu się udało.
-TERAZ KURWA TO UMIESZ MI JE ZAPIĄĆ!?!?-
-no wiesz... przedtem nie byłem aż tak zmotywowany.-
-TY KURWO JEBANA!-
-ile razy mam cię poprawiać... jebany to jesteś ty!-
-no teraz przez ciebie ludzie oglądają w telewizji jak byłem jebany!-
-dobra uspokój się już moją kaczuszko bo złość piękności szkodzi i idź do voxa.-
Powiedział po czym dał mi swój płaszcz, położył ręce na mich policzkach i pocałował w czoło. Od razu się uśmiechnąłem na co on złączył nasze usta w pocałunku, przymknąłem oczy a po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-pójdziesz ze mną?-
-a kto wtedy zajmie się dziećmi?-
-możemy je zawieść do hotelu i przy okazji je wszystkim pokażemy.-
-no spoczko.-
Powiedział po czym poszedł na górę po nasze dzieci. Gdy wrócił wziąłem od niego naszego syna.

Gdy już byliśmy pod hotelem zobaczyliśmy otwierające się drzwi i Niffty biegnącą w naszą stronę. Al otworzył drzwi z swojej strony a po chwili Niffty była już w jego ramionach.
-KRÓL KARALUCHÓW!-
-Niffty!-
po przywitaniu z Niffty weszliśmy do środka i od razu zobaczyliśmy Angela i Huska.
-o hejka! O MUJ BOŻE JUŻ MACIE DZIECI?!?!-
-hejka, tak i właśnie mamy prośbę...-
-jaką?-
-zajebiście się nimi? Musimy coś załatwić...-
-chodzi o tą waszą... No?-
-tsa... To po pilnujecie ich?-
-oczywiście! Będziemy mogli z Huskiem się przygotować na rodzicielstwo!-
-czekaj... Będziecie mieli dziecko?-
-jeszcze nie mamy, ale się staramy!-
-dobrze, to życzę powodzenia i za około 2 godzinki będziemy. Do zobaczenia!-
-do zobaczenia!-
Powiedział Angel a my wyszliśmy z hotelu i zaczeliśmy iść w stronę budynku z wielkim napisem ,,vees''.podczas drogi Al złapał mnie za rękę i szliśmy tak przez około 15 minut a każdy kto nas zobaczył od razu zaczyna się śmiać. Gdy w końcu dotarliśmy od razu zobaczyłem tego pierdolonego przez tą zmutowaną ćmę, płaskoryja. Od Razu się wkurwiłem i przestawałem panować nad emocjami. Już chciałem do niego podejść ale wtedy Al przyciągnął mnie do siebie.
-najpierw z nim pogadamy...-
-dobrze.-
Jego głos mnie trochę mnie uspokoił, po chwili weszliśmy do środka a jak Vox nas zobaczył od razu zaczął się stresować. Po chwili podeszliśmy do niego.
-dzień dobry.-
Powiedziałem zaciskając pięść a on przełknął ślinę.
-d-d-dzień d-d-dob-bry...-
-chyba musimy sobie coś wyjaśnić. Nie sądzisz?-
-n-n-nie w-wiem...-
-mi się wydaje że tak, a więc może zaprosisz nas do swojego gabinetu?-
-d-d-d-dobbrze...-
Powiedział po czym chwiejnym krokiem ruszył w stronę jakiś drzwi a ja i Al ruszyliśmy za nim. Gdy otworzył drzwi naszym oczom ukazał się niebiesko-czerwony pokuj w stylu windige. Po chwili Vox zamknął za namimdrzwi a ja usiadłem na jednym z fotelów, opuściłem głowę i zacząłem jeździć palcem po kubku który akurat stał na biurku.
-a więc... Vox...-
Powiedziałem podnosząc wzrok na co on przełknął ślinę i poluzował kołnierzyk.
-wiesz że nie ładnie jest tak sobie kogoś nagrywać a potem wrzucać na każdy możliwy kanał ?-
-w-w-wiem...-
Powiedział na co uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-to czemu to zrobiłeś?-
-b-bo chciałem żeby Al zwrócił na mnie uwagę!-
-ale ty wiesz że my jesteśmy razem?-
-TAK O TO MNIE W CHUJ BOLI!-
Po tych słowach Vox popłakał się a ja spojrzałem na Ala a potem znowu na vox'a.
-proszę... Usuń to nagranie...-
Powiedziałem a wtedy poczułem jak al kładzie rękę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem swoją rękę na jego. Po chwili jednak odwróciłem wzrok od jego oczu i spojrzałem na Vox'a. Miał łzy w oczach, zrobiło mi się go szkoda i zrzuciłem rękę Ala.
-usunę to nagranie...-
-dziękujemy.-
Powiedziałem po czym wstałem z fotela złapałem Ala za rękę po czym wyszliśmy z budynku.

Przez całą droge trzymaliśmy się za ręce, a gdy już dotarliśmy pod hotel usłyszeliśmy głośne krzyki przestraszyliśmy się a gdy otworzyliśmy drzwi Zobaczyliśmy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
Sorki że tak późno dodaje ale nie miałam zbyt oo czasu😭😭😭 a i mam pytanie co sądzicie o tym żebym napisała kolejną książkę? I żebym tą już zakończyła? Mam nadzieję że rozdział wam się podobał a następny wstawię jutro albo pojutrze.
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz