•☆ujawnieni☆•

453 16 7
                                    

Uwaga 18+!
Pov. Alastor
Obudziłem się po usłyszeniu głosu Charlie.
-CO DO KURWY!?!?-
Odrazu otworzyłem oczy i zobaczyłem Charlie. Spojrzałem na Lucyfera który odrazu wstał do siadu.
-CHARLIE?!? J-JA CI WSZYSTKO WYTŁUMACZĘ!!!-
Patrzyłem zszokowany na Lucyfera który próbował wziąść swoje bokserki.
-TY Z NIM?!?!-!
-Charlie uspokuj się! Ja ci to wszystlo zaraz wytłumaczę!!!-
Spojrzałem na zszokowany na Charlie a ona na mnie. Gdy Lucyfer dosięgną bokserki i je założył okazało się że to są moje bokserki.
-wiecie co... ja was może tutaj zostawię...-
Powiedziała i wyszła.
-co się tak gapisz?! Rusz się!!!-
-słodki jesteś jak próbujesz być na mnie zły.~-
Powiedziałem i pocałowałem Lucyfera w czoło po czym wstałem i zacząłem się ubierać.

Gdy się ubraliśmy wyszliśmy po to żeby porozmawiać z Charlie.
-a więc Charlie... Jesteśmy z Alastorem razem...-
-CO DO CHUJA!?!?-
-poprostu rżnę twojego tatę. Teraz dobrze zrozumiałaś?-
-można powiedzieć że za dobrze... Ale to nie jest moja sprawa, jeżeli mój tata jest szczęśliwy to dla mnie możecie być razem. Dobra to ja pójdę do Vaggie, to do później!-
-no pa...-
Po pożegnaniu się z Charlie wróciliśmy do pokoju.
-ja pierdole...-
-o co chodzi kaczuszko? Przecież tak czy siak by się dowiedziała.-
-no ale nie w taki sposób!!!-
-meh, przestań przeżywać jak mrówka okres.-
-A JAK TY BYŚ SIĘ ZACHOWYWAŁ JAK BY TWOJA CÓRKA BY ZOBACZYŁA CIEBIE NAGIEGO I WTULONEGO W JEJ NOWEGO TATUSIA!?!?-
-nie wiem, ale jak mi urodzisz córkę to się przekonam.~-
-nie mam jak ci urodzić jak byś chciał wiedzieć.-
-boże nawet sobie poflirtować nie da.-
-dobra idziemy na dół?-
-okej-
Powiedziałem i zszedliśmy na dół, zobaczyłem że Husk i Angel są razem na kanapie podszedłem do nich i usiadłem na fotelu obok. Lucyfer już chciał siadać na drugim ale złapałem go za rękę i przyciągnąłem tak by upadł na moje kolana, gdy już na nich wylądował objąłem go w tali i położyłem głowę na jego głowie. Angel popatrzył się zdziwiony na mnie a Husk zaczął mu wszystko wyjaśniać.
-ooooo, czyli ty teraz ruchasz króla piekieł?-
-ruchasz to za mało powiedziane. Jak wsadapzałem mu do połowy to się na nogach utrzymać nie umiał, ale że dziś jeszcze poszedłem spać to nie wiem czy umiał czy nie.-
-nie umiałem...-
Powiedział zawstydzony Lucyfer.
-ledwo co doszedłem do toalety...-
-no i masz swoją odpowiedź-
-tak szczerze, Husk nigdy mnie tak nie wyruchał...-
Powiedział zawiedziony Angel
-bo się za bardzo nie starałem.~-
Odpowiedział Husk i zbliżył się do Angela. Angel stał się czerwony jak burak a pHusky wbił się w jego usta. Spojżałem się dwóznacznie na Lucyfera.
-to my pójdziemy do swojego pokoju-
Powiedziałem po czym wziąłen Lucyfera na ręce i zacząłem iść na górę. Gdy byliśmy już w pokoju położyłem go na łóżku na którym teź się położyłem.
-idziemy spać?-
-a jesteś śpiący?-
-no trochę.-
-to może weźmiemy przykład z Angela i huska~-
-al... Ruchaliśmy się niecałe dwie godziny temu...-
-proszeeeeeeee-
Powiedziałem i zrobiłem maślane oczy.
-ugh..no dobrze...-
Powiedział a ja od razu zawisłem nad nim i wbiłem się w jego usta. Po chwili zdjąłem swoją koszulę i rzuciłem ją w kąt pokoju, z koszulą Lucyfera zrobiłem to samo. Gdy wsadziłem język do ust Lucyfera on nas obrucił że teraz to ja byłem na na dole a on na górze. Gdy zdjął nasze dolne części garderoby zacząłem go rozciągać, takszczerze to nie musiałem za bardzo bo go ostatnim naszym razie był jeszcze rozciągnięty, gdy uznałem że jest już gotowy on nabił się na mojego kutasa i jękną a ja złapałem go w tali.
-pokaż skrzydła aniołku.~-
Wykonał grzecznie polecenie. A ja zacząłem głaskać go jedną ręką jedno z jego skrzydeł. Gdy się przyzwyczaił zaczął powoli się nabijać na mojego kutasa jęcząc przy tym dosyć głośno, gdy usłyszałem otwieranie drzwi zakryłem nas kocem i gdy Lucyfer próbował wstać ja go jeszcze bardziej docisnąłem. Wyjżałem zza ramienia Lucyfera I zobaczyłem Lilith... Ja pierdole... czego ta pierdolona szmata znowu chce? Gdy naw zobaczyła odrazu zasłoniła oczy.
- czego tu znowu chcesz???-
Powiedziałem oburzony.
-przyszłam po moje rzeczy...-
-wiesz trochę nie w porę bo miałem zamiar zerżnąć twojego byłego męża tak by nie mógł siadać i chodzić przez kolejne 2 tygodnie. O cie chuj wtedy nie będę mógł go ruchać... To tak by dokońca tego dnia nie mógł siadać i chodzić.-
Powiedziałem i spojrzałem na nią z moim wiecznym uśmiechem.
-to ja przyjdę po nie później...-
Powiedziała i wyszła.
-na czym skończyliśmy? A! Już pamiętam!-
Powiedziałem i obruciłem nas tak że znowu to ja byłem na górze.
-sory kaczuszko ale nie dam ci być tym na górze.~-
Powiedziałem I zacząłem go rżnąć z całej siły a on jęczał na cały głos, gryzł mnie, robił mi malinki, drapał moje plecy i wbijał mi pazkokcie. Gdy poczułem że jestem blisko ugryzłem jego skrzydło i jeszcze bardziej przyśpieszyłem na co on zaczął ściskać moje uszy, zacisnąłem zęby tym samym robić mu kolejną ranę na skrzydle, gdy doszedłem podparłem się o ścianę i wszedłem cały w Lucyfera, zaraz po mnie on doszedł, wyszedłem z niego i opadłem cały zakrwawiony i mokry obok niego. On położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
-wiesz że zapewne nie będę mógł teraz nawet się podnieść z łóżka???-
-wiem.~-
-co ja z tobą mam...-
-najlepszy sex.~-
Po tym co Powiedziałem on zaśmiał się pod nosem.
-słodki jesteś.~-
Lucyfer popatrzył mi w oczy.
-a ty masz prześliczne oczy.-
powiedział i się położył tak by módz mi patrzeć w oczy.
-ty też, takie... pełne nadzieji, szczęścia i miłości.-
Powiedziałem a on złączył nasze wargi w krótkim pocałunku.
-kocham cię... Całym moim sercem.-
-też cię kocham całym moim sercem-
Odpowiedział a ja poczułem jak moje uszy opadają a ogonek lata w tą i zpowrotem. Po chwili stwierdziłem że zaczęcie głaskania Lucyfera po jego skrzydłach jest dobrym pomysłem. Gdy na nie spojrzałem one były całe w krwi i śladach zębów. Moich zębów.
-sorki-
Powiedziałem a on tylko popatrzył się na swoje skrzydła a potem znowu na mnie.
-nie masz za co. Lepiej nie patrz na swoją szyję i plecy.-
Szybko wstałem i podbiegłem do lusterka. CO DO CHUJA?!?! Miałem całą śinął i zakrwawioną szyję a barki nie wyglądały lepiej... Odwróciłem się żeby popatrzeć na swoje plecy. JA PIERDOLE!!! Moje plecy były całe podrapane a w niektórych miejscach nawet do krwi! Wróciłem zszokowany do łóżka.
-przepraszam...-
-nie masz za co kaczuszko...-
powiedziałem i położyłem się obok Lucyfera. On smutny wtulił się we mnie po czym zaczął mnie całować, ciągle mnie przepraszając.
-dobrze dobrze wybaczam.-
Powiedziałem i zaśmiałem się cicho.
-kocham cię.-
-ja ciebie też kaczuszko-
Powiedziałem a on znowu położył się na mojej klatce piersiowej. Zacząłem go głaskać.
-ZAPOMNIAŁEM ŻE TO JA DZIŚ ROBIĘ KOLACJE!!!-
Wykrzyczał i próbował wstać ale od razu po tym upadł na łóżko.
-WIEDZIAŁEM ŻE TO BĘDZIE ZŁY POMYSŁ I CO JAK ZAWSZE MIAŁEM RACJE!!!-
powiedział a ja się zaśmiałem i wstałem żeby mu pomóc.

Gdy się już ubraliśmy pomogłem mu zejść po schodach.
Gdy na drugim schodku prawie się wywaliliśmy wkurwiłem się i wziąłem go na ręce.
-ahhh a mówili że bohaterów w piekle nie ma.-
Zaśmiałem się pod nosem i zacząłem schodzić po schodach. Gdy zeszliśmy zobaczyłem Angela na kanapie, od razu na mnie spojrzał i zaczął.
-widzę że bawiliście się świetnie.-
-tak, a to niby po czym?-
Odpowiedziałem z sarkazmem. Angel się zaśmiał. Gdy byliśmy już w kuchni posadziłem Lucyfera na stołku .
-ale przecież to ja miałem gotować.-
-ty się nawet na nogach nie umiesz utrzymać!-
-mi ale proszę daj mi gotować, nie chcę znowu jeść jambalai...-
-i nie zjesz, bo ugotuje...-

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
O boże to najdłuższy rozdział jaki napisałam, jestem z siebie dumna (⁠ ⁠ꈍ⁠ᴗ⁠ꈍ⁠) i tak wiem że tytuł trochę z dupy ale nie miałam pomysłu. Jak będą jakieś błędy albo niezrozumiałe zdanie to bardzo przepraszam ale pisałam to w nocy choć byłam bardzo zmęczona i ledwo widziałam na oczy. Mam nadzieję że rozdział się podobał, nowy opublikuje jutro albo pojutrze.
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz