•☆zapoznanie☆•

300 12 5
                                    

Pov. Lucyfer
Obudziłem się rano ale obok mnie nie było Ala, zmartwiłem się. Wstałem, za rzuciłem na siebie szlafrok i wyszedłem z mojej sali. Na korytarzu zobaczyłem Ala rozmawiającego z jakąś małą dziewczynką. Uśmiechnąłem się poczym podszedłem do niego i pocałowałem krótko.
-gdzie zniknąłeś? Martwiłem się.-
-Chciałem pogadać z Vanessą. A w ogóle Lucy poznaj Vanessę, gdy czekałem na informację od lekarzy ona przyszła się ze mną przywitać i zapytać co się stało.-
Powiedział po czym Vanessa podeszła do mnie i mnie przytuliła. Od razu oddałem uścisk na co ona się odezwała.
-a więc to ty jesteś chłopakiem Alastora, on bardzo cię kocha bo płakał za tobą.-
Powiedziała na co ja spojrzałem na ala który nie wymuszał już uśmiechu.
-a czemu w ogóle tutaj trafiłeś?-
-trafiłem tutaj przez taką jedną złą panią, ale Alastor powiedział że już więcej mnie ta pani nie skrzywdzi.-
Powiedziałem po czym Vanessa odkleiła się ode mnie i usiadła pomiędzy mną a Alastorem.
-a ty czemu tutaj trafiłaś?-
-ponieważ mam problemy z serduszkiem a lekarze nie umieją mi znaleźć dawcy. Ale nic mi nie będzie.-
-obyś szybko znalazła dawce.-
-VANESSA!!!-
Krzyknął ojciec dziewczynki na co ta wstała szybko nas przytuliła i pobiegła do swojego ojca. Po dłuższej chwili wstałem i zacząłem iść w stronę mojego pokoju, po czym usłyszałem za sobą kroki dwóch osób nagle usłyszałem głos Charlie.
-hej tato... Mama chciała z tobą pogadać...-
Powiedziała a ja się odwróciłem i zobaczyłem Charlie i Lilith
-Lucy... Możemy pogadać na osobności?-
Powiedziała i złapała mnie bardzo mocno za rękę. gdy już weszliśmy do mojego pokoju ona popchnęła mnie na łóżko i zaczeła się rozbierać
-CO TY ODPIERDALASZ?!?!?!-
-a co nie podoba ci się?~-
-NIE PRZESTAŃ!!!-
Zacząłem na nią krzyczeć ale ona nie przestawała. Gdy zdjęła swoją koszulkę wtedy wyszedłem z pokoju i jak zobaczyłem zszokowanego Ala siedzącego z Charlie rozpłakałem się. Po niedługiej chwili on podbiegł do mnie i mnie przytulił.
-CO ONA CI ZNOWU ZROBIŁA?!?!-
-n-nic... N-Na s-szczęście...-
Powiedziałem jąkając się na co on mnie pocałował w czoło i jeszcze bardziej w siebie wtulił. Po chwili Lilith wyszła z mojego pokoju na co alastor schował mnie za sobą a jego poroże urosło.
-czego tu chcesz?!-
-chcę go przelecieć, więc jakbyś mógł to puść go i oddaj w moje ręce.-
-NIGDY CI GO NIE ODDAM!!!-
-oj oddasz...~-
Powiedziała po czym podeszła do mnie i próbowała wyrwać mi Lucyfera.
-ZOSTAW GO!!-
Lilith wkurwiła się już na maksa.
-NIE, NIE ZOSTAWIĘ GO!!! NIGDY GO NIE ZOSTAWIĘ JEST ZBYT WAŻNĄ OSOBĄ W MOIM ŻYCIU BYM GO ZOSTAWIŁ. Już wystarczająco dużo się przez ciebie nacierpiał.-
Powiedział al po czym złapał mnie za rękę i wyminął Lilith kierując się w stronę mojego pokoju. Gdy już weszliśmy do środka on zamknął za nami drzwi na klucz. Po chwili podszedłem do niego, złapałem za kołnierzyk i wbiłem się w jego usta. Od razu oddał pocałunek po czym złapał mnie za uda i podniósł a ja owinąłem nogi w jego pasie. Po chwili al posadził mnie na komodzie nie przerywając pocałunku a ja zacząłem mu rozpinać pasek od spodni. Nagle Alastor złapał mnie za nadgarstki i przerwał pocałunek.
-kaczuszko... Uważasz że to dobry pomysł? W każdej chwili może tu wejść.-
-tak masz rację... Przepraszam...-
-nie masz za co przepraszać.-
Powiedział po czym szybko mnie pocałował szybko.
-kocham cię.-
-ja ciebie też Bambi.-
Po chwili wstałem z komody i zacząłem iść w stronę wyjścia nagle alastor złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
-nie musisz wychodzić, możemy poleżeć i może coś pooglądać albo gdzieś wyjść.-
-wyjdziemy gdzieś na obiad?-
-oczywiście!-
Powiedział a ja podszedłem do szafy po czym wyciągnąłem ubrania z mojej szafy i zacząłem się ubierać, Alastor stał w rogu i tylko mnie obserwował. Gdy się już ubrałem zauważyłem że nie mam marynarki.
-gdzie jest moją marynarka?-
-była cała zakrwawiona więc Charlie ją gdzieś wzięła.-
-a okej. Idziemy?-
-tak, choć znam miejsce z pysznym jedzeniem.-
Powiedział poczym złapał mnie za rękę, podszedł do drzwi po czym je otworzył a za drzwiami zobaczyliśmy wymuszającą płacz Lilith.
-myślę córeczko że nie będę już z twoim tatą...-
-na szczęście.-
-na szczęście.-
Powiedzieliśmy z alem w tym samym czasie po czym i podeszliśmy do recepcji. Po chwili mogliśmy już wyjść z szpitala, al zaczął mnie ciągnąć w stronę jakiejś kawiarni. Gdy byliśmy już przed nią zobaczyłem że to była kocia kawiarnia.
-nie umiałem znaleźć kawiarni z kaczkami a wiem że też bardzo lubisz kotki.-
-kto ich nie lubi?-
-nie wiem-
Powiedział po czym weszliśmy do środka i podeszliśmy do stolika. Al od razu odsunął mi krzesło na którym usiadłem a on je wtedy przesunął z powrotem do stołu i po chwili sam usiadł na miejscu naprzeciwko. Nagle na nasz stolik wskoczył kot.
-oooo patrz jaki słodziak!-
Powiedziałem i zacząłem głaskać jego uszy. Al wyglądał na zazdrosnego.
-serio? O kota jesteś zazdrosny?-
-trochę... BO MNIE JUŻ NIE GŁASZCZESZ PO USZACH A JAKIEGOŚ KOTA JUŻ TAK!!!-
-oj już nie dramatyzuj.-
-NIE DRAMATYZUJE!!!-
- a co ty na to żebym cię później pomiział?~-
Powiedziałem po czym zacząłem jeździć nogą po nodze Alastora na co ten się zarumienił i pokiwał tylko głową.
-dzień dobry pro- O JAPIERDOLE! Witam wasza wysokość!-
Powiedziała i ukłoniła się kelnerka po czym podała nam menu. Popatrzyłem i zobaczyłem bardzo dużo ciekawych kaw i deserów. Koniec końców ja zamówiłem zimne latte macchiato i jabłecznik a al czarną kawę i ciasto czekoladowe. Po pięciu minutach rzeczy które zamówiliśmy stały już na stole. Zacząłem pić moją kawę i kątem oka zauważyłem że al się na m ie patrzy.
-coś się stało?-
-jakim cudem jestem z kimś takim jak ty?-
-nie wiem.-
Powiedziałem poczym wziąłem do ust kawałek ciasta.
-kocham cię.-
-też cię kocham. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.-
Powiedziałem i położyłem rękę ne ręce Alastora. Nagle w rogu pokoju zobaczyłem malutkiego przestraszonego kotka w pudełku z napisem ,,do adopcji'' kotek miał białą jak śnieg sierść. Patrzyłem się na niego I zobaczyłem że boi się każdego dźwięku, wstałem i podszedłem do niego, powoli podałem mu rękę na co on zaczął ją obwąchiwać i po chwili zaczął się o nią ocierać. Wziąłem go na ręce I podszedłem z powrotem do stolika.
-oo jak słodki maluszek, chcesz ją przygarnąć?-
-tak chcę.-
-ale czemu?-
-bo przypomina mi mnie... Mały, na początku odrzucony, przestraszony...-
-teraz już taki nie będzie.-
-my już o ciebie zadbamy maluszku ty mój.-
-jak go nazwiemy?-
-może... Puszek! Nie to jest już przereklamowane, hm...-
-a co powiesz na śnieżka?-
-tak! Śliczne imię!-
Powiedziałem a Al zaczął głaskać naszego nowego zwierzaka na co ten zaczął mruczeć.

Gdy już wyszliśmy z kawiarni zaczeliśmy iść do szpitala.
-wracasz dziś do hotelu?-
-nie, dam Charlie śnieżynkę żeby ją tam zaniosła a jutro cię już wypisują więc wrócimy razem.-
-ah Śnieżynko wiesz że jesteś naszym pierwszym wspólnym dzieckiem?-
Powiedziałem przytulając naszą kotkę.
-a w ogóle al, skąd wiedziałeś że to kocica a nie kot?-
-miałem takie przeczucie.-
-ty i te twoje przeczucia...-
Powiedziałem po czym zacząłem się trząłść z zimną.
-zimno ci?-
-trochę.-
Po tych słowach al zdjął swój płaszcz i zarzucił na moje ramiona.
-teraz będzie ci cieplej.-

Przez resztę drogi rozmawialiśmy co trzeba kupić dla śnieżynki i zanim się zorientowaliśmy byliśmy już pod szpitalem. Gdy weszliśmy Charlie podeszła do nas.
-TATO GDZIE TY TAK DŁUGO BYŁEŚ?!?! MAMA SIĘ O CIEBIE MARTWIŁA!!!-
-jak by ona się o mnie martwiła to chyba bym skoczył z dachu...-
Powiedziałem przewracając oczami.
-I SKĄD MACIE TEGO KOTA?! PRZECIEŻ MAMA MA UCZULENIE!!!-
-to już więcej nie wejdzie do mojego pokoju i się do mnie nie zbliży.-
-CZEMU JESTEŚ TAKI NIE MIŁY DLA MAMY?! ONA SIĘ STARA ŻEBYŚ ZNOWU JĄ POKOCHAŁ!!!-
-tsa...-
Powiedziałem nieco wkurzony i wyminąłem moją córkę kierując się do mojego pokoju. Gdy już wszedłem do środka położyłem na łóżku naszego nowego zwierzaka po czym sam się na nim położyłem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
-hej skarbie... Jak się czujesz..?-
-jak się czuję? Źle, ponieważ moja córka jest zaślepiona kłamstwami swojej matki...-
Powiedziałem na co Al podszedł do mnie i pocałował w policzek po czym położył się obok mnie.
-wiem że to wszystko jest teraz dla niej bardzo trudne... Ale powinna mi dać prawo do szczęścia...-
Powiedziałem po czym łzy zaczeły mi napływać do oczu. Al pogłaskał mnie po policzku.
-nie płacz... Wszystko się jakoś ułoży...-
Powiedział przyciągając mnie do siebie, wtuliłem się w niego a wtedy wskoczyła na nas śnieżynka i położyła się pomiędzy nami. Po chwili zacząłem głaskać Ala po uszach na co te przymknął oczy i zaczął cicho mruczeć.
-ja zawsze dotrzymuje obietnic.-
-nie zawsze... Ale w większości przypadków tak.-
-ej bo cię za chwilę przestanę głaskać.-
-no dobra już się nie odzywam.-
-kocham cię.-
-wiem o tym Kaczuszko, mówisz i pokazujesz mi to co dziennie.-
Powiedział po czym zaczął mnie głaskać po głowie. Po dłuższej chwili oboje usnęliśmy wtuleni w siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
•☆coś od autorki☆•
Przepraszam za spóźnienie z rozdziałem ale miałam wiele rzeczy na głowie. Mam nadzieję że rozdział się wam podobał a następny wstawię jutro.
Love vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz