•☆bukiet☆•

309 17 1
                                    

Pov. Lucyfer
Gdy je otworzyłem od razu zobaczyłem alastora, był cały we krwi a w ręku trzymał bukiet białych róż które teraz były też w połowie czerwone przez jego krew. Po chwili upadł bezradnie na mnie, złapałem go i położyłem na podłogę. Gdy już go położyłem on otworzył z trudem oczy i ostatnim tchnieniem dodał.
-kocham cię kaczuszko i bardzo cię przepraszam...-
Powiedział a potem zamkną oczy i przestał oddychać. Zacząłem płakać. Od razu położyłem rękę na najbardziej krwawiącej ranie i zacząłem go uleczać moją mocą a łzy zaczęły spływać strumieniami po moich policzkach. Nagle wszedł do holu Husk i jak nas zobaczył od razu podbiegł.
-CO SIĘ STAŁO?!?!-
-SAM CHCIAŁBYM WIEDZIEĆ!!!-
-ZADZWONIĆ PO KARETKĘ?!?!-
-I TAK W NICZYM MU NIE POMOGĄ!!!-
-dobrze... To jak mam pomóc?-
-przynieś wodę tak tylko możesz pomóc...-
Powiedziałem a po największej ranie nie było już śladu. Husk od razu wstał i pobiegł do kuchni a ja zacząłem robić masaż serca Alastorowi.

Po dłuższych próbach alastor zaczął oddychać i  otworzył oczy. Od razu podałem mu szklankę z wodą a on wypił całą. Od razu rzuciłem mu się na szyję. Po chwili zastanowienia oddał uścisk.
-KTO CI TO ZROBIŁ?!?!-
-Vox... Po tym jak się pokłóciliśmy pobiegłem do Rosie i opowiedziałem jej wszystko z szczegółami. Powiedziała że to ja wyciągnąłem pochopnie wnioski dla tego to ja zawiniłem a nie ty... Więc po wyjściu z jej domu od razu wstąpiłem do kwiaciarni i kupiłem ci te różę... A gdy byłem już w połowie drogi do Hotelu ten idiotą zaatakował mnie a że byłem upity to nie miałam jak się nawet bronić... A potem przyszedłem tutaj...-
-zaraz wracam...-
Powiedziałem dość groźnym głosem.
-chwilkę... Co ty chcesz zrobić..?-
-jak to co... ZAJEBAĆ TEGO SKURWIELA!!!-
-nie musisz...-
-MUSZĘ ALBO SIĘ JEBANIEC NIE NIE NAUCZY!!!-
powiedziałem i wyszedłem z hotelu, po chwili usłyszałem jak ktoś za mną biegnie. To był alastor.
-CZEKAJ!!! NIE CHCĘ WYJŚĆ NA TCHÓRZA!!! TO JA MUSZĘ ZADAĆ MU OSTATECZNY CIOS ALBO WYJDĘ NA CIOTĘ!!!-
Powiedział a ja się zaśmiałem pod nosem.
-dobrze a gdzie jest w ogóle ten jebaniec? I kim on jest?-
-należy do vees więc powinien być właśnie tam.  A jest najmniej ważnym Overlordem.-
Przez całą drogę szliśmy w ciszy aż do wejścia. Tam zobaczyłem zmieszanie na twarzy Alastora.
-choć, nie zabijemy nikogo oprócz tego płaskoryja.-
-nie o to chodzi...-
Powiedział a ja go złapałem go za ręce i zbliżyłem się do niego.
-tak to o co Bambi?-
-b-bo ja naprawdę przepraszam za to co dziś rano ci powiedziałem...-
Powiedział i spuścił głowę.
-oj Bambi przecież wiesz że tobie bym wszystko wybaczył.-
Powiedziałem po czym złapałem za kołnierzyk i pocałowałem. Od razu oddał pocałunek i położył jedną rękę na mojej talii a drugą złapał moje nadgarski i przycisną do szyby tym samym robiç pocałunek bardziej namiętnym. Po chwili zjechał z moich ust na szyję i zaczął na niej robić mi malinki po chwili zobaczyłem że ktoś się na nas gapi. Popatrzyłem w bok i zobaczyłem vox'a patrzył się na nas zdziwiony. Po chwili wypuścił z rąk kawę którą wcześniej trzymał.
-CO DO KURWY?!-
Po tym al oderwał się ode mnie i spojrzał na vox'a.
-TERAZ MUSIAŁEŚ PRZYJŚĆ?!?! SERIO?!?! CHCIAŁEM GO ZERŻNĄĆ I MIAŁEM OKAZJĘ A TY MI JĄ ZMARNOWAŁEŚ!!! OD DWÓCH DNI SIĘ NIE RŻNELIŚMY!!! A NA DODATEK MIAŁ KOSZMAR ŻE RŻNĘ KOGOŚ INNEGO WIĘC MUSZĘ MU POKAZAĆ ŻE TYLKO ON MNIE POCIĄGA!!!-
-JA PIERDOLE AL NIE DRZYJ SIĘ TAK BO WSZYSCY NA ULICY SIĘ NA NAS PATRZĄ!!!-
-A W DUPIE MAM LUDZI!!!-
-dobra przestańmy i zróbmy to po co tu przyszliśmy a potem ci obciągnę. Co ty na to?~-
-wolałbym cię zerżnąć.~-
-zrobisz że mną co tylko ci się będzie podobało.~-
Powiedziałem na co ten się uśmiechną jeszcze bardziej niż zwykle. Po chwili podeszliśmy do vox'a z dwóch stron. Zacząłem go oglądać od góry do dołu nagle zobaczyłem że temu idiocie staną!!! Zacząłem się śmiać na co on zakrył swoje krocze. Alastor popatrzył na mnie a potem na niego gdy zobaczył co robi Vox ledwo co powstrzymywał śmiech i zaczął.
-nie gadaj że jemu na serio...-
Powiedział i też zaczął się śmiać a ja po dłuższej chwili walczenia z śmiechem odezwałem się.
-MYŚLAŁEŚ ŻE MY CHCEMY Z TOBĄ?!?! CO ZA POPIERDOLENIEC.-
Powiedziałem i znowu zacząłem się śmiać a on wbiegł zawstydzony do swojej siedziby. Leżeliśmy i śmialiśmy się z alem jeszcze z 5 minut a potem już podnieśliśmy się i zaczeliśmy iść w stronę hotelu. Po drodze rozmawialiśmy z alem o tym co się wtedy stało, gdy nagle al zaczął.
-poczekaj tu chwilę zaraz wrócę!-
Powiedział i pobiegł w nieznanym mi kierunku.

Po 15 minutach przybiegł zpowrotem z papierową torbą.
-to coś na dzisiejszy wieczór. Uwierz mi będzie ciekawie.~-
Powiedział a ja się trochę podnieciłem.

Gdy doszliśmy do hotelu zobaczyliśmy że przed wejściem nie było już krwi. Zapewne Niffty ją posprzątała. Gdy byliśmy już na górze zobaczyłem że ktoś dał tutaj te różę które dostałem od Ala.
-pójdź na dół a ja przygotuje wszystko na dziś.~-
Powiedział i polizał moją szyję, a ja nie umiałem się odezwać więc pokiwałem głową po czym wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Postanowiłem że przed takim wieczorem muszę wszystkich uprzedzić że wchodzą do naszego pokoju na własną odpowiedzialność. Poszedłem najpierw do Charlie która akurat usypiała Niffty.
-córeczko jak będziesz chciała wchodzić dziś do mojego pokoju to wiedz że robisz to na własną odpowiedzialność ponieważ al zaplanował nam wieczór więc no... Przekaż to innym!- powiedziałem bo zobaczyłem alastora wychodzącego z mojego pokoju. Od razu do niego podbiegłem a on zaczął.
-zanim zaczniemy musisz najpierw się przebrać w to co jest w twojej łazience.-
Powiedział a ja kiwnąłem głową. Po chwili zakrył mi oczy i zaprowadził do łazienki. Gdy doszliśmy on odkrył mi oczy i od razu wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem w rogu umywalki...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                            •☆coś od autorki☆•
Tak wiem, wiem... Jestem popierdolona XD znowu się kłócą a potem ruchają XD mam nadzieję że rozdział się podobał a nowy opublikuje jutro albo pojutrze :3
Love Vivi

enemies or maybe lovers?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz