Rozdział 40

34 6 0
                                    

Położyłem Dylana na kanapie. Na całe szczęście udało nam się bezpiecznie dotrzeć do mojego domu. Nikt z mijanych ludzi nawet nie zwrócił na nas uwagi, przez co mi ulżyło, bo nie miałem ochoty im tłumaczyć, co się stało. I tak by nam nikt w to nie uwierzył.

Poszedłem szybko po bandaże i wszystko inne, co wydawało mi się niezbędne. Dylan miał zamknięte oczy i oddychał ciężko. Z jego ran wypływała ciemnoczerwona ciecz. Zająłem się opatrywaniem najcięższych urazów zlokalizowanych głównie w okolic brzucha. Byłem w lekkiej panice, bo ciężko było je zatamować. W pewnym momencie chciałem zadzwonić do Cheryl, ale odezwał się wtedy Dylan.

- Nie dzwoń do niej. Nie chcę jej tym martwić. Te rany i tak zaraz się zasklepią. Muszę tylko trochę odpocząć.

Jego głos był słaby. Nie chciałem w tej sytuacji się z nim kłócić, że jednak warto byłoby zadzwonić do jego siostry. Jeśli w ciągu godziny mu się choć trochę nie poprawi, to wtedy zadzwonię do Cheryl, nie słuchając więcej jego protestów.

- Czym była ta bestia i dlaczego Cię zaatakowała? - Spytałem, bo to nurtowało mnie najbardziej. W dalszym ciągu byłem zajęty opatrywaniem jego ran.

- Jeden z ogarów piekielnych z innego segmentu Piekła. Nie wiem, dlaczego się tutaj pojawił i to jeszcze w dzień. Coś musiało się stać tam na dole, że aż pojawił się na Ziemi. Będę musiał się dowiedzieć, o co chodzi. Nie może być tak, że nagle istoty z Piekła przedostają się na Ziemię.- Odpowiedział mi demon.

- Powiedziałeś ,,inny segment Piekła". O co w tym chodzi?

- Piekło jest bardziej rozbudowane, niż wam, ludziom się wydaje i dzieli się na wiele segmentów, które całkowicie się od siebie różnią. To tak jak u was z innymi krajami. Przykładowo Hiszpania znacznie się różni od Norwegii i mieszkają tam inni ludzie. W Piekle segmenty to po prostu jakbyś wyjechał do innego kraju i zauważyłbyś różnice. Niektóre są duże, a niektóre małe, w zależności od tego, jak daleko jesteś od swojego domu.- Wyjaśnił mi Dylan, na co kiwnąłem głową.

- Czy ten ogar piekielny specjalnie tu przyszedł, aby Cię zabić?

- Wątpię. Akurat ten rodzaj ogarów jest dość mało mądry. One po prostu chcą zabijać i jeść. Nic poza tym. Kierują się wyłącznie instynktem. Jest opcja, że trafił tu przypadkiem, choć ciężko mi w to uwierzyć. Wszystkie bramy Piekieł są mocno pilnowane. Może go ktoś specjalnie wypuścił. Ostatnio dzieją się tu dziwne rzeczy. Nie zdziwiłbym się, gdyby to była sprawka tej istoty od białego królika.

Udało mi się zatamować jego rany, choć wymagało to użycia wszystkich gazików i bandaży. Dylan w dalszym ciągu nie wyglądał dobrze, a nie chciałem go męczyć dalszą rozmową. Zbyt bardzo się o niego martwiłem. Powinien teraz jak najdłużej odpoczywać.

- Rozumiem. Zajmiemy się tym, jak wyzdrowiejesz. Teraz odpocznij.- Powiedziałem łagodnie.

- Jasne... i Thomas... dzięki za dziś. Pomimo, że to była całkowita głupota z twojej strony, gdy rzuciłeś w ogara kamykiem..., to jednak doceniam gest, że chciałeś mi pomóc.- Powiedział, patrząc wprost w moje oczy. Z jego ust brzmiało to prawie jak pochwała. Na lepszą z całą pewnością nie mogłem liczyć.

- Nie ma sprawy.- Posłałem mu lekki uśmiech, który od razu odwzajemnił.- A teraz idź spać.

Dotknąłem palcami jego czoła. Nie miałem magicznych mocy do usypiania innych, ale jakoś potrzebowałem wykonać ten gest. Dylan nie raz mi tak już robił. Demon jedynie jeszcze bardziej się uśmiechnął i nic już nie mówiąc, zamknął oczy i zasnął.

Przykryłem Dylana delikatnie kocem. Postanowiłem przez ten cały czas monitorować jego stan. Nie chciałem, aby mi tutaj umarł. Nie zniósłbym tego. Jedynie na chwilę go opuściłem, aby znaleźć więcej opatrunków, aby na wszelki wypadek były one pod ręką.

Przez ten czas, gdy brunet był nieprzytomny pozwoliłem sobie na intensywne myślenie. Chyba jednak naprawdę zależało mi na Dylanie i to nie tylko dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi. Pragnąłem czegoś więcej. Chciałem, aby był tylko mój, ale wiem, że jest to niemożliwe. Nie mógłby znaleźć we mnie żadnego oparcia. W końcu nawet nie umiałem mu pomóc, kiedy znalazł się w tak krytycznej sytuacji. Gdybym był tylko silny, pomógłbym mu w walce z ogarem. A tak to znowu musiał mnie ratować, przez moją bezsilność i głupotę.

Usiadłem na fotelu, który znajdował się blisko kanapy, na której leżał brunet. Jego twarz wyglądała spokojnie podczas snu. Patrząc na niego, moje serce zaczęło bić coraz mocniej. Wiedziałem, że muszę się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć, co przychodziło mi teraz z niebywałą trudnością. Nie mogłem pozwolić, abym się w nim zakochał. Nie możemy być razem. Dylan nigdy by mnie nie pokochał.

Gdybym był tylko silny... może to rozwiązałoby większość moich problemów...

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz