Rozdział 44

82 8 1
                                    

Pov. Toni

W końcu nastał tydzień eliminacji, w którym nasza szkoła będzie walczyć przeciwko liceum Moorona. Eliminacje rozpoczynają zawody damskiej siatkówki. Cheryl już od samego rana wydaje się być niezwykle pobudzona. Bardzo dużo trenowała ze swoją drużyną. Peyton ma zamiar im kibicować, ponieważ w dalszym ciągu ma zakaz ćwiczeń oprócz rehabilitacji. Dziewczyna zdążyła się z tym pogodzić, że rudowłosa ją zastępuje. Sama zauważyła, że pod przywódctwem Cheryl, jej drużyna bardzo się rozwinęła i to na dobre.

W sprawie morderczego białego królika nie udało mi się nic ciekawego wyczytać z kamieni. Były tam jakieś poszlaki, ale urywały się one natychmiast, gdy chciałam je sprawdzić. Moja magia nie była w stanie nic na to zaradzić. Co prawda miałam w głowie jeszcze jeden pomysł, ale z tym potrzebuję więcej czasu.

Szłam korytarzem do swojej sali, w której miałam mieć następną lekcję, już moją ostatnią. Po niej planowałam pójść na mecz dziewczyn i im kibicować. Reszta lekcji została odwołała, aby każdy chętny również mógł pójść i pokibicować naszej drużynie, co było bardzo miłe ze strony naszego dyrektora, który wspierał wszystkich naszych zawodników.

- Dajcie spokój. Przecież nic się nie stało. Po co to roztrząsać.- Przed sobą zauważyłam Thomasa, który rozmawiał z Simonem i Kevinem.

- Hejka, coś się stało? - Spytałam, podchodząc do nich.

- W tamtym tygodniu Thomas został zaczepiony przez gości z liceum Moorona i dopiero teraz raczył nam o tym wspomnieć.- Wyjaśnił odskarżycielko Kevin, na co blondyn westchnął zirytowany.

- Bo nie ma o czym tu za dużo gadać. Zaczepili mnie, a potem pojawił się Dick wraz z Jasonem i tamci sobie poszli.- Odparł Thomas.

- Miałeś duże szczęście, że tam byli nasi. Gdyby nie to, bo mogli Ci coś zrobić. Oni wszyscy są źli. - Odezwał się zmartwionym głosem Simon.- Dylan, by się nieźle wkurzył, gdyby się o tym dowiedział. Mówiłeś mu o tym?

- Nie mam z nim teraz kontaktu. Zresztą to nie jest sprawa Dylana tylko moja. Po co miałby się wkurzać, że ktoś mnie zaczepił?

A więc Thomas w dalszym ciągu nie wiedział, że brunet darzy go uczuciem. Może niekoniecznie jeszcze miłością, ale jednak przy blondynie stał się on łagodniejszy i każdy to widział. Może to dobrze, że nie wie o tamtej sytuacji, która przydarzyła się Thomasowi. Wątpię, aby był opanowany. Każda nadprzyrodzona istota wie, że nie może zbliżać się do blondyna, bo w innym przypadku straci życie. Co ja co, ale Dylan był o niego strasznie zaborczy. Nie poprawia to faktu, że Lydia również taka była w stosunku do Thomasa. Gdyby ona też się o tym dowiedziała, to rozpętałaby istne piekło. Tej dwójki akurat wolałabym nigdy nie prowokować.

- A co ty o tym sądzisz Toni? - Spytał mnie Kevin, wyrywając mnie z zamyślenia.

- A jakie było pytanie? - Zapytałam głupio. Szczerze to się wyłączyłam z ich rozmowy.

- Czy Dylan buja się w Thomasie? My sądzimy, że tak, a nawet wiemy to na pewno. Tylko Thomas tego nie widzi. - Wyjaśnił mi chłopak.

- Emm... jestem zdania, że powinni ze sobą o tym pogadać, czy czują do siebie coś więcej. Nie powinno się z góry zakładać, że ktoś się w kimś kocha, bez spytania danej osoby.- Odpowiedziałam dyplomatycznie.

Nie chciałam mówić do końca prawdy. Wiedziałam swoje, ale wolę, aby Thomas i Dylan sami to odkryli. Nie chcę się mieszać w ich relację.

- Dziękuję! Nareszcie ktoś mądrze gada.- Odparł dobitnie Thomas, patrząc z satysfakcją na chłopaków, którzy jedynie prychnęli pod nosem. Zapewne chcieli coś dodać, ale ubiegł ich dzwonek ogłaszający kolejną lekcję.

Pożegnaliśmy się i wraz z Simonem ruszyłam w stronę swojej klasy. Zanim jednak dotarłam do niej, wyczułam coś dziwnego. Jakby coś mnie do siebie przyciągało. Było to niespodziewane uczucie i chciałam to sprawdzić, więc szybko wymyśliłam wymówkę dla Simona i skierowałam się w stronę, w którą prowadziła mnie moja intuicja.

Nie dotarłam zbyt daleko, bo zaraz zostałam wciągnięta do schowka. Nie miałam nawet czasu rozeznać się w sytuacji, gdy zaatakowały mnie czyjeś usta. Rozpoznałam je natychmiast, przez co zaczęłam chętnie oddawać pocałunek. 

- Będziesz dziś na meczu? - Spytała się mnie Cheryl, gdy się oderwałyśmy od siebie.

- Oczywiście, że tak. Muszę przecież dopingować moją dziewczynę.- Odpowiedziałam, na co rudowłosa się uśmiechnęła. Zaraz potem znów mnie pocałowała.

I tak, byłyśmy parą. Stałyśmy się nią od momentu, gdy mnie uratowała przed Amandą i resztą. Nie przeszkadzało mi nawet to, że ich zabiła. Zasłużyli sobie. Przynajmniej teraz nikt nie stanie się ich kolejną ofiarą.

- Podobno mają niezłą damską drużynę siatkarską. Nie mogę się doczekać, aż je zniszczę.- Odparła rudowłosa, na co przewróciłam oczami.

- Zamierzasz oszukiwać? - Spytałam, bo nie lubiłam brudnych zagrywek. Chociaż słyszałam to i owo o liceum Moorona. Te dziewczyny na pewno nie będą grać czysto.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby. Większą satysfakcję zdobędę, gdy je zniszczę w sprawiedliwej grze. Nie znam ich, ale pewnie też mają jakieś inne istoty prócz ludzi. Zapewne będą chciały oszukiwać, co im się nie uda, gdy ja tam będę. Już nie mogę się doczekać ich min, kiedy zorientują się, że nie mają ze mną i z moją drużyną najmniejszych szans. To będzie piękne.- Rozmarzyła się Cheryl, na co ponownie przewróciłam oczami.

Musiałam się przyzwyczaić, że moja dziewczyna jest wcieleniem zła. Przynajmniej dla innych. Ja dostaję jedynie jej milszą stronę, która jest zarezerwowana jedynie dla mnie. I pomyśleć, że jeszcze do niedawna panicznie się jej bałam.

- W takim razie nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę na boisku.- Odparłam z uśmiechem, całując ją krótko, na co Cheryl pogłębiła pocałunek. Uwielbiałam ją całować.

Nie mogłyśmy niestety przez wieczność ukrywać się w schowku. Tak więc po kilkunastu krótkich pocałunkach się pożegnałyśmy. Życzyłam jej również wygranego meczu, choć na pewno go wygrają. Nie ma lepszych drużyn od naszych.






My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz