ROZDZIAŁ 5

49 8 29
                                    


Uczelnia posiadała trzy piętra, a na każdym z nich odbywały się zajęcia innego typu. Na parterze prowadzone były przedmioty ścisłe, wyżej zbiór przedmiotów przyrodniczych, a na ostatnim piętrze można było uczestniczyć w zajęciach językowych oraz artystycznych. Zajęcia na trzecim piętrze były jednymi z jej ulubionych. Dodatkową zaletą było to, że w czasie lunchu korytarze były puste i nie trzeba było przeciskać się w tłumie uczniów.

Wystarczyło poczekać trzy minuty, aż jej koledzy opuszczą salę i mogła cieszyć się dźwiękiem swoich butów odbijających się echem. Lubiła ciszę, a na tej uczelni nie mogła na to liczyć zbyt często, nie żeby we wcześniejszej szkole mogła się nią cieszyć.

Idąc w zamyśleniu, poczuła duże dłonie zakrywające jej oczy. Nie słyszała, żadnych kroków za sobą poza własnymi. Nie spanikowała, w budynku miała przewagę dzięki kamerom umieszczonym w rogach korytarza.

W poprzedniej szkole przeszła kurs samoobrony, dobrze wiedziała, co ma teraz zrobić. Uniosła lewą rękę do przodu i z całej siły uderzyła oprawcę łokciem w brzuch, gdy zdjął balast z jej głowy, obróciła się zwinnie na palcach i dłonią ułożoną w kształt litery L, wycelowała w tchawicę. Zanim zdążyła się zorientować, kto przed nią stoi, szybkim ruchem uderzyła w to miejsce.

-Łoooo. -Zoe w szoku zakryła usta dłońmi, powstrzymując się od pisku.

-No hej... -Hayden zakaszlał, trzymając się za gardło. -Też miło mi cię widzieć... Bokserze.

-Gdzie się tego nauczyłaś?

-To tylko podstawowy kurs samoobrony, nic wielkiego.

-Jak to nic wielkiego!? Mało brakowało, a byś mnie znokautowała. -Pochwalił ją chłopak.

-Idziemy na stołówkę, idziesz z nami? -Zoe podeszła bliżej wchodząc pomiędzy nich.

Dziewczyna skinęła głową, akceptując propozycję bez zbędnego przeciągania, jeżeli chodziło o jedzenie, zgodziłaby się na wszystko. W trójkę ruszyli przed siebie, rozmawiając o zajęciach, jakie dzisiaj mieli. Kierowali się schodami na parter, z każdym piętrem robiło się coraz bardziej tłoczno.

Wchodząc na stołówkę, nie widzieli wolnych miejsc, Kayleen chciała zrezygnować z obiadu, jednak Zoe i Hayden bez zwracania uwagi na tłum głodnych studentów, wzięli tacki i ustawili się w kolejce. Długo się nie zastanawiała i chwyciła za kawałek plastiku, ustawiając się za nimi. Podchodząc bliżej bufetu, zapachy coraz bardziej ją rozpraszały, nie wiedziała, na co się zdecydować. Stojąc naprzeciwko blatu, odruchowo chwyciła kawałek kurczaka w panierce, dołożyła zielonej sałatki i kilka pieczonych ziemniaków.

Z tacą wypełnioną jedzeniem, przeciskała się między zapełnionymi stolikami. Ciężko było jej nadążyć za pogrążoną w rozmowie parą. Po chwili zatrzymali się nad prawie pustym stołem, siedział przy nim Nate i chłopak, którego nie znała.

-Jeszcze jej tu brakuje, myślałem, że chociaż dzisiaj zjem w spokoju. -Nate zmierzył ją wzrokiem.

-Daj spokój, czego ty się boisz, przecież nie gryzie.

Hayden odłożył tackę, ominął stół i stając nad niebieskookim, czochrał jego kruczoczarne włosy. Nate uciekł spod jego ręki, piorunując go wrogim spojrzeniem.

-Hej, jestem Joshua. -Przedstawił się nieznajomy, wyciągając rękę przez stół, uśmiechając się przy tym szarmancko.

-Kayleen, ale mów mi Kay. -Chwyciła dłoń i odwzajemniała uśmiech.

-Nie podrywaj Josh, to nie twoja liga -zażartował lokaty, uderzając go w ramię.

-Ała. -Teatralnie pomachał rękami, wszyscy się zaśmiali i zasiedli do stołu.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz