Noc zdecydowanie nie należała do spokojnych. Woda z nieba spadała strumieniami, jakby ktoś w górze odkręcił kurek. Ulewie towarzyszył porywisty wiatr, zacinający deszcz w stronę szyb. Słyszała każdą pojedynczą kroplę uderzającą o okno swojego pokoju. Rozpryskiwała się z hukiem, powodując ciarki na ciele dziewczyny. Chcąc stłumić nieprzyjemne dźwięki, usiadła na parapecie, zamknęła oczy i starała skupić myśli jedynie na szeleście liści Jednak natłok różnych odgłosów, mieszał jej się, powodując jeszcze większy ból głowy.
Otwierając oczy, na ułamek sekundy zobaczyła na zewnątrz Joshue, ściągającego koszulkę w biegu. Zanim zniknął w mroku lasu, zaszczycił ją swoim puszystym brązowym ogonem. Zapewne była jego kolej na nocny obchód. Dziwiła się, dlaczego patrolowali teren w tak okropną pogodę i to jeszcze w pojedynkę.
Rozmyślania przerwał jej gwałtowny huk pioruna. Dziewczyna podskoczyła w miejscu, łapiąc się za uszy. Wstała z parapetu i upadła na kolana, dotykając czołem zimnej podłogi, próbowała pozbyć się z głowy grzmotu, który odbijał się echem między uszami. Nie zdążyła zapanować nad sobą po pierwszej błyskawicy, a od razu zaatakowała ją następna, jeszcze głośniejsza od poprzedniej. Ból głowy zaczął promieniować, nie była w stanie wstać z miejsca, przewróciła się na bok, czując jak, każdy następny piorun robił jej jeszcze większą dziurę w głowie.
Odliczała każdy błysk, błagając o koniec. Trzy, cztery, pięć. Do pokoju wpadła Zoe, podbiegając do dziewczyny, włożyła jej zatyczki do uszu. Wtedy nastał spokój, deszcz zamienił się w ciche brzęczenie, a błyskawice delikatnie wibrowały z tyłu głowy. Chwyciła za wyciągniętą dłoń wybawicielki, podnosząc się z podłogi.
-Dziękuję -odparła z wyraźnie słyszalną ulgą w głosie.
-Nie ma za co. Na śmierć zapomniałam dać ci te zatyczki, a wiedziałam, że dzisiaj ma być burza. Mam nadzieję, że nie było aż tak źle.
-Domyślałam się, że teraz będę bardziej wrażliwa na dźwięki, ale nigdy nie spodziewałabym się, że aż tak. -Usiadła na łóżku, dotykając gumowe kołki mocno umocowane w uszach.
-Burza to nasze przekleństwo. Bez zatyczek, żaden z nas nie byłby w stanie normalnie funkcjonować.
-Dobrze rozumiem, że muszę teraz zamienić się w meteorologa i sprawdzać pogodę na bieżąco?
-Nieee, jak tylko twoje zmysły się w pełni rozwiną, będziesz wyczuwała w powietrzu delikatny zapach siarki -powiedziała Zoe, machając ręką w powietrzu.
-Czy po przemianie też musicie je zakładać?
-Większość z nas nie, ale kilka osób ma z tym znacznie większy problem.
-A Joshua? -zapytała wyraźnie zaciekawiona, przypominając sobie jego ogon znikających między drzewami.
-Joshua ma wyjątkowo wrażliwy słuch, dlaczego pytasz?
-Widziałam go przed chwilą, jak wbiegał do lasu.
-Coo?! -krzyknęła. -Co za uparty dziad... Mówiłam mu, że dzisiaj rezygnujemy z obchodu.
Wstała z łóżka, włożyła obie dłonie w kruczoczarne włosy i chodziła po pokoju, zastanawiają się, co zrobić.
-Trzeba go znaleźć i to szybko. -Wyciągnęła z kieszeni mały breloczek z guzikiem, nacisnęła go i ruszyła w stronę drzwi. -A ty co tak stoisz, chodź, dobra okazja, żeby zrobić mały teścik.
Obie dziewczyny wybiegły z pokoju i skierowały się prosto w stronę schodów. Chwilę potem usłyszała trzask drzwi i z przeciwległego końca korytarza, dołączył do nich Nate. W salonie czekali na nich Henry oraz zaspana Jasmine w białym, długim szlafroku i kapciach.
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
WerewolfKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...