Rany płytkie, powierzchowne leczyły się w ekstremalnym tempie. Jeżeli chodziło o głębokie i bardziej poważne, leczyły się jedynie dwa lub trzy razy szybciej w zależności od rodzaju obrażeń. Otarcie po linie było na tyle głębokie, że Kay musiała oszczędzać się przez kilka dni. W tym czasie na uczelnię codziennie w obie strony podwozić miał ją Nate swoją czarną corvettą. Ku zdziwieniu dziewczyny pan spóźnialski przyjeżdżał na czas.
Tego dnia również tak było. Piątek, za piętnaście ósma. Czekała przy potężnej metalowej bramie. Łatwo mogła określić, kiedy do niej przyjedzie. Gdy był blisko, brama otwierała się automatycznie, nie wspominając o tym, że jego samochód wydawał niewiarygodnie głośne dźwięki. Miała wrażenie, że płeć przeciwna ma fioła na punkcie sportowych samochodów, a im głośniejszy, tym lepszy.
Pamiętała historie, które opowiadała jej matka. Zanim Kay pojawiła się na świecie, jej ojciec również posiadał taki samochód. Z końca ulicy, przy której mieszkali sąsiedzi, mogli bezproblemowo rozpoznać, kto i kiedy przyjedzie. Sytuacja jednak zmusiła ich do zakupu większego, pięciodrzwiowego samochodu. Ojciec z bólem serca rozstał się z legendarnym chevroletem, którego mogła podziwiać jedynie na zdjęciach.
Wsiadając do samochodu, ciut za mocno zatrzasnęła za sobą drzwi. Przymknęła oczy i odwróciła powoli głowę w stronę chłopaka. Jedną dłonią trzymał kierownicę, a druga spoczywała na gałce zmiany biegów. Jak zwykle ubrany cały na czarno z jednym srebrnym akcentem w postaci ozdobnej sprzączki paska u spodni. Włosy miał rozczochrane na wszystkie strony, tworząc na głowie artystyczny nieład zdobiony jedynie przez okulary przeciwsłoneczne marki Ray-Ban. Tego dnia nie zareagowała na jego fryzurę ala "dopiero, co wstałem, ale to efekt zamierzony". Wpatrywała się w jego przeszywająco niebieskie oczy, które chciały ją w tym momencie zamordować. Zerkała to na swoją dłoń, trzymającą jeszcze klamkę to na Nate'a wpatrzonego w nią z wrogością.
-No co, nie było aż tak mocno.
-Nie mocno!? Cała buda się zatrzęsła, a ty mówisz, że nie za mocno. Jeszcze raz i będziesz biegła za autem -wyrecytował, jakby z pamięci i wrócił wzrokiem do przedniej szyby, wbijając pierwszy bieg.
-Jak tam lina? -zapytał, będąc w połowie drogi.
-Co? -Wyrwał dziewczynę z zamyślenia. Nie powtórzył pytania, a chwycił za dół materiału koszulki i pociągnął lekko do góry.
-Co ty robisz?! -krzyknęła i odepchnęła Nate'a, powodując tym niekontrolowany manewr samochodem. Chwycił kierownicę w obie ręce, gdyż wjechał na przeciwległy pas ruchu.
-Co TY robisz?! -zaakcentował środkowy wyraz, dodając grozy niemal wykrzyczanemu pytaniu.
-To nie ja rozbieram cię w samochodzie!
-Jakie rozbieranie? Sprawdzałem tylko, jak się goi, skoro nie chciałaś mi powiedzieć od razu.
-Nie zdążyłam! -krzyczała po nim przy akompaniamencie ciężkiej muzyki.
-Jeszcze tego dzisiaj brakowało.
-Wyciągnęła dłoń w stronę radia, żeby wyłączyć znienawidzony zespół, co spotkało się z automatyczną reakcją ze strony właściciela samochodu.
-Ała, co robisz? Wiesz, że nie lubię tego zespołu -krzyknęła oburzona, masując dłoń po klepnięciu.
-Wiem -mówiąc to, przygłosił radio, jednocześnie mocno przyspieszając.
Nigdy nie parkował na głównym parkingu, zawsze jechał na tylny i wybierał miejsce najbardziej oddalone i niewidoczne dla gapiów. Nie chciał, by widziano go w towarzystwie Kayleen. Codziennie wychodziła z pojazdu jako pierwsza, chłopak, zanim opuścił auto, czekał minutę lub dwie. Po tym czasie wychodził, jakby nigdy nic i szedł przed siebie, nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego. Irytowało ją odstawianie takiej szopki, ale dzielnie znosiła wymysły chłopaka, byle by nie zrezygnował z przeprowadzenia treningu. Często gryzła się w język, a momentami było to niezwykle trudne do opanowania. Nie chciał tego przyznać, ale było po prostu mu wstyd pokazywać się w towarzystwie dziewczyny, która go spoliczkowała, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
WerewolfKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...