ROZDZIAŁ 8

45 8 9
                                    


Dziewczyna leżała na ziemi wygięta w łuk, krzyczała z wszechogarniającego ją bólu, czuła jakby każdy jej mięsień zmieniał pozycję. Pot lał się z niej strumieniami, nie mogła nad tym zapanować. Mrugała gwałtownie, aby pozbyć się łez zalegających w jej oczach. Zerknęła na swoje dwie wykrzywione dłonie, wcześniej niewidoczne żyły były teraz wypukłe i czarne. Widok tak ją przeraził, że zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, nie wiedziała, czy wrzeszczała z bólu, czy strachu. Poczuła, jakby wszystkie kości pękały, a kręgosłup ruszał się pod skórą. Jej piękne, zdrowe paznokcie powoli zmieniały kolor na czarny, nie wiedziała, co się dzieje, chciała stamtąd uciec, ale nie mogła się ruszyć. Paraliż, zamiast ustępować, tylko się nasilał, a ciało poruszało się samowolnie z każdym napadem ostrego bólu.

W momencie usłyszała, jak ktoś naciska na klamkę, otwierając drzwi i szybko zbiega po schodach w dół. Przez załzawione oczy ujrzała spanikowane spojrzenie Nate. Chłopak zaklął pod nosem, podbiegł do białej ściany wyłożonej deskami i nacisnął jedną z nich. Otworzyła się z charakterystycznym pyknięciem, ukazując skrytkę. Włożył do niej dłoń i wyjął okropnie głośny, metaliczny dźwięk.

Ręce Kayleen automatycznie przesunęły się na uszy, chroniąc bębenki przed uszkodzeniem. Nate podbiegł do niej, trzymając w dłoni łańcuch zakończony kajdankami. Jedną część przypiął do jej dłoni, drugą do nóg, a końcówkę niedługiego metalowego sznura do wystającego z ziemi srebrnego kółka. Dlaczego ją przypinał? Co właśnie się jej działo? Dlaczego usłyszał ją z piwnicy? Miała tyle pytań, ale z jej gardła zamiast słów wydobywał się jedynie jęk bólu połączony ze szlochem.

-Nie opieraj się, a ból szybko minie -powiedział Nate, cofając się krok w tył.

-Co tu się dzie... -Do pomieszczenia wbiegł, kulejąc Henry, a zaraz za nim Jasmine z jego laską.

Przekrzykiwali się nawzajem, próbując jej pomóc. "Nie bój się", "to normalne", "kochanie po wszystkim będzie lepiej". Nie wiedziała, kogo ma słuchać, zdania zaczęły jej się mieszać, tworząc kompletnie bezsensowne wypowiedzi, dodatkowo głosy wciąż nie dawały jej spokoju. Kolejna fala zimnego potu oblała jej kark, a oczy nieprzyjemnie pulsowały. Następny napad przebiegł znacznie bardziej boleśnie, usłyszała, jak przeskoczyło jej coś w kręgosłupie, a łuk jej ciała wygiął się w drugą stronę, wydając przy tym dźwięk łamanych kości. Wrzasnęła przeraźliwie, próbując wrócić do poprzedniej pozycji.

-Wyjdźcie!

Chłopak, aż warknął na parę dyrekcji, a oni bez słowa sprzeciwu opuściła piwnicę. Gdy tylko zostali sami Nate podbiegł do niej klękając na jedno kolano i rozplątał łańcuch.

-Hej, hej. Patrz na mnie! Słyszysz!? Patrz! -Pochwycił jej twarz w dłonie, kciukami ocierając łzy spływające po policzkach. -Wszystko będzie dobrze, nie opieraj się. Im mniej się będziesz przeciwstawiać, tym szybciej dowiesz się, co się dzieje. Kay poddaj się temu.

Pierwsza myśl, jaka przeszła jej po głowie, to fakt, że nigdy wcześniej nie nazwał jej zdrobniale. Czuła powolne bicie serca i spokojne tętno, które zdecydowanie nie należało do niej. Jak mógł być wyluzowany w takiej sytuacji.

Miała wrażenie, że po jej ciele jeździ kilkutonowy walec. Paznokcie zaczęły się wydłużać i twardnieć, a kręgosłup pozostał w nienaturalnym kształcie. Coraz wyraźniej zaczynała słyszeć otaczające ją dźwięki, auta przejeżdżające przez szosę, dzięcioł albo inny ptak stukający dziobem w korę drzewa, kot miauczący gdzieś w środku lasu. Instynktownie dotknęła swoich uszu, ku jej zdziwieniu były puszyste i szpiczaste. Spanikowała jeszcze bardziej, oddech jej przyspieszył, głośno wdychała i wypuszczała powietrze z płuc.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz