-Mówiłem?! Nie jest gotowa! A teraz jeszcze dodatkowo mamy problem z kłusownikami. Trzeba ją stamtąd szybko wyciągnąć. Nie wytrzyma długo w formie wilka, nie była z tego szkolona.
-Jak nie jest? Gdyby nie ona, mnie też by złapali! Przypomnieć Ci, jak z tobą poszła na obchód? -dodał po chwili namysłu.
-No właśnie ze mną.
-Czy ty mi właśnie coś insynuujesz?!
-Hej, hej, to nie czas i miejsce -wtrąciła się Zoe.
-Nie chce ci nic mówić, ale powoli zaczynasz traktować ją jak Elizabeth. Rozumiem, że są podobne do siebie, ale Kay to nie Ela. Przyznaj się tak między mną a tobą. Te treningi. Robisz to dla niej, czy dla siebie?
Słowa Bety zadziałały na niego jak płachta na byka. Chwycił Hayden'a za kołnierzyk koszulki i przyciągnął do siebie.
-Kayleen w niczym nie przypomina Elizabeth... -wycedził przez zęby.
-Nawet tego nie widzisz -prychnął.
Zoe zachowując zimną krew, doskoczyła do chłopaków z zamiarem ich rozłączenia. Chwyciła Haydena za koszulkę, odciągając go w tył, lecz on ani drgnął. Wpatrywał się prosto w oczy Nate'a triumfując swoją rację.
-Odpuść Hayden! -krzyknęła.
Obaj byli uparci. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywali. Dziewczyna nie była w stanie nic zrobić. Na pomoc przyszli wezwani wcześniej przez Alfę Parker i Joshua. Widząc zaistniałą sytuację, ruszyli biegiem w stronę chłopaków. Joshua krzyczał coś do Nate'a, ciągnąć go z całej siły w swoją stronę, podczas gdy Parker i Zoe próbowali przemówić do rozsądku Haydenowi. Nawet po rozdzieleniu ich atmosfera w powietrzu była napięta, nikt nie chciał zabrać głosu, bojąc się o kolejny wybuch Nate'a.
-Ogarnijcie się oboje! Wy się tu chcecie tłuc, a Kay siedzi gdzieś zamknięta! Wstydzilibyście się -skarciła ich Zoe.
-Czyli mam rację, po prostu boi się przyznać -powiedział pod nosem Hayden, ale głosem wystarczająco podniesionym, by Nate usłyszał każde jego słowo.
-To, że pieprzysz moją siostrę, nie oznacza, że możesz się wtrącać i w moje życie!
Nate nie musiał długo czekać na odpowiedź, której ku zaskoczeniu udzieliła mu dziewczyna. Nie były to jednak słowa. Podeszła do niego z powagą w oczach, podniosła drobną rękę i z całej siły uderzyła brata w twarz.
-Chyba cię trochę poniosło... -powiedziała z pogardą w głosie.
Nate lekko oszołomiony, chwycił się za policzek i spojrzał na siostrę spod byka. Ścisnął dłonie w pięści, powstrzymując się od chamskiego komentarza w jej stronę. Przykucnął, opierając łokcie na kolanach, a palce dłoni ułożył na wysokość czarnych brwi. Przymknął oczy, zastanawiając się nad następnym krokiem, po chwili je otworzył i nie mówiąc nic nikomu, ruszył prosto do domu.
Przekroczył próg biura, które niegdyś należało do Henry'ego, sięgnął do trzeciej szuflady biurka i szybko ją otworzył, wyjmując z wnętrza czarny telefon. Odblokował urządzenie i wszedł do kontaktów, przescrował palcem po ekranie, aż nie zatrzymał się na literze J, wtedy zwolnił, szukając imienia Joe. W telefonie zapisane były dwie takie osoby. Joe Eliot oraz Joe Clarkson.
Rzucił komórką o biurko i wyciągnął z półki brązowy notes, który zaczął kartkować w poszukiwaniu tych dwóch imion. Najpierw odnalazł Eliota, lecz podpisany był jako listonosz bez żadnego dopisku. Kilkanaście stron dalej mieścił się Clarkson, a w nawiasie obok nazwiska napisane było "kłusownik". Przejechał palcem po wypukłych od długopisu literach i przeczytał adres. Fosyer rode, bez podanego numeru domu. Podniósł głowę znad notesu i spojrzał na czwórkę obserwujących go ludzi.
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
WerewolfKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...