Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna. Na niebie nie było ani jednej chmury, w końcu zakończył się okres deszczu i mżawek. To był idealny moment, by wyjąć z szafy krótką, czarną, skórzaną kurtkę. Tak też uczyniła Kayleen, czując teraz przyjemne ciepło na plecach spowodowane bezpośrednim kontaktem z promieniami słońca. Przymknęła oczy, skupiając się na cudownym zapachu lawendy, która rosła nieopodal.
Odkąd stała się wilkiem, zaczęła cieszyć się otaczającą ją przyrodą, nigdy wcześniej nie słyszała tak pięknego ptasiego śpiewu. Zdecydowanie miała dobry humor i nie mogła pozwolić, aby ktoś na niego negatywnie wpłynął. Obawiała się, że jej plan może nie wypalić, czekała na nią rozmowa z Nate'em o incydencie z wczorajszego dnia. Nie wiedziała, jak ma to interpretować. Chłopak zawsze się wobec niej dziwnie zachowywał, ale to, co się wydarzyło wczoraj, wywołało w niej tak ogromny szok, że nie mogła tego zostawić bez słowa wyjaśnienia.
Z zamyśleń wyrwał ją warkot silnika. Był inny niż zazwyczaj, coś jej nie pasowało. Zerknęła na telefon, godzina się zgadzała, więc to bez dwóch zdań musiał być Nate. Zapach również należał do niego. Chwyciła mocniej za torbę, szykując się do wyjazdu, jednak to, co się stało, wywołało w niej falę gniewu.
Niechciany opiekun przejechał obok niej na motocyklu z taką prędkością, że jej włosy poruszyły się na wietrze. Ścięło ją z nóg, na twarzy miała wypisane jedynie dwie emocje, dezorientację i złość. Nie rozumiała jego zachowania. Był Alfą, a czasami zachował się jak duże, obrażone, nieodpowiedzialne dziecko.
Nie miała innej opcji jak spacer do uczelni. Nie mogła liczyć na Rachel i Zoe, gdyż minęły ją w domu, gdy wychodziła z pokoju. Po raz kolejny ją olał, czym zawiódł jej zaufanie. W głębi serca wiedziała, że jeszcze jedna taka sytuacja i zajmie miejsce Rachel na liście znienawidzonych ludzi. Nie mogła pojąć, jak mógł ją tak zostawić. Po zapanowaniu nad chęcią mordu ruszyła pewnym krokiem przed siebie. Była pewna, że nie zdąży na pierwsze zajęcia, więc nawet nie zamierzała się spieszyć.
Przełożyła torbę na drugie ramię, wyciągając słuchawki z kieszeni, nie zamierzała spędzić następnych pół godziny w ciszy. Nie zdążyła nawet włączyć muzyki, gdy mocno zahamował obok niej czarny, terenowy jeep.
-A dokąd to panienka się wybiera?
Zapytał niskim głosem Joshua, wychylając się do połowy przez okno.
-To niebezpieczne, by kobieta o takiej urodzie chodziła sama. Proszę. -Otworzył drzwi, zapraszając dziewczynę do środka. -Podwieziemy cię, dokąd tylko zechcesz, nie masz się czego obawiać.
Zaśmiał się z wyrachowaniem porywacza, puszczając przy tym oczko. Długo się nie zastanawiając, skorzystała z propozycji, wykonując przy tym kuksańca w ramię Josha. Samochód prowadził Parker, starszy brat Joshuy. Nieczęsto mogła z nim porozmawiać, w każdej wolnej chwili siedział sam w szopie za domem, pochłonięty wymyślaniem wynalazków ułatwiających życie watasze.
-Nie jeździcie z Naomi? -zapytała, gdy nie zauważyła dziewczyny w samochodzie.
-Naomi? Nie, znając ją, to jeszcze śpi. Nie odważyłbym się jej dzisiaj obudzić, nie spała od trzech dni. Niewyspana kobieta, to zła kobieta. -Odwrócił się do tyłu, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z dodatkową pasażerką.
-Czy ty coś sugerujesz?
-Nie, oczywiście, że nie.
Kayleen nie mogła się skupić na zajęciach, natłok myśli doprowadzał ją do szaleństwa. Na pierwszych trzech lekcjach nie widziała nikogo znajomego, z kim mogłaby porozmawiać. Toczyła walkę słowną z Nate'em w głowie testując różne warianty. Nieważne jak ją przeprowadziła, zawsze kończyła się na przemocy fizycznej.
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
WerewolfKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...