ROZDZIAŁ 6

51 8 6
                                    


-Wieczne z tobą problemy, nie zasypiaj! Słyszysz!?

Krzyknął Nate, trzymając Kayleen na rękach. Biegnąc pustym korytarzem, ściskał mocno jej ramiona. Czuła ogromny, kłujący ból w prawej części brzucha. Czas płynął wolno, z każdym ruchem, żar rozrywał ją od środka. Nigdy wcześniej się tak nie czuła, czy to jej koniec, zapytała samą siebie. Ostatnimi czasy, zbyt często nawiedzały ją negatywne myśli. Nie była w stanie się ruszyć. Mrugała, podziwiając rozmytą tarczę księżyca. Chociaż w taki sposób mogła dać znak, że jeszcze żyje.

Chłopak biegł nadzwyczaj szybko, zerkając co chwilę to na nią, to na korytarz przed sobą. Jeżeli w punkcie medycznym pojawi się ktoś inny niż Hayden, będzie miała kłopoty. Nate łokciem nacisnął na klamkę i mocnym kopnięciem popchał drzwi, wpadając do środka.

-Jest tu ktoś?! Potrzebuje pomocy! Szybko!

Krzyknął i położył Kay na łóżku, jak na zawołanie zza rogu wyskoczył zdziwiony Hayden. Widząc dziewczynę, otworzyły mu się szerzej oczy. Bez słowa zaczął biegać po pomieszczeniu, przeszukując każdą z półek. Dziewczyna resztką sił zerknęła w dół, w jej ciele tkwił głęboko wbity nóż. Momentalnie zakręciło się w jej głowie. Obracając głowę na bok, odkaszlnęła, plamiąc białą pościel krwią. Lokaty podbiegł do niej, próbując jak najszybciej opatrzyć ranę.

-Jak to się stało? -Hayden zawsze musiał znać szczegóły.

-Cedric -odparł krótko i zapadła cisza.

-Jak on się tu dostał?! Teren miał być zabezpieczony. Będziemy mieli przez to kłopoty... Henry nas zabije... Mieliśmy nie wplątywać w to cywili. -Pierwszy raz słyszała Hayden'a tak spanikowanego.

-Mi to mówisz?! -warknął. -To już druga taka akcja, trzecia może się skończyć gorzej...

-Dzwoń po Henry'ego! Mają zebranie rady, ale powiedz, że to jest sytuacja nadzwyczajna.

Nate kiwnął głową i oddalił się, wyciągając z kieszeni komórkę. Młody medyk chwycił za rękojeść noża i sprawnie wyjął go, drugą ręką przykładając do rany ogromny wacik. Dziewczyna krzyknęła z bólu, a po jej policzku spłynęła łza. Hayden starał się, ile w swojej mocy, aby zatamować krwawienie, jednak ciężko było mu samemu opatrzyć tak głęboką ranę.

Po chwili usłyszała szybkie kroki kilku osób, nie mogła rozpoznać ilu dokładnie, bo piszczenie w uszach było nie do zniesienia. Drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się nad nią nauczyciel biologii ubierający gumowe rękawiczki.

-Co to ma znaczyć?! Chwilę was samych zostawić! -krzyknął, wyraźnie zdenerwowany Henry.

-Cedric dostał się do środka...

-Jak?! Od lat nie ma tu wstępu ani on, ani ktokolwiek z jego watahy.

-No właśnie... Nie mam pojęcia, dlaczego na nią poluje. Nawet nie jest jedną z nas, wyczułbym nowego z kilometra.

-Trzeba ją ukryć. Jeden martwy cywil i historia sprzed trzech lat znowu się powtórzy, a nie możemy sobie na to pozwolić. Dopiero co zamknięto sprawę -powiedział stanowczo Henry.

Profesor, doktor, nie wiedziała, jak ma teraz nazywać Gabriell'a. Do dzisiaj myślała, że to zwykły nauczyciel biologii, a nie półetatowy doktor. Wstrzyknął jej znieczulenie w czasie, gdy Hayden uciskał ranę. Było wyjątkowo mocne, gdyż zaledwie po minucie zamiast przeszywającego bólu, czuła mrowienie i łaskotanie.

Zaczęło jej się powoli robić ciemno przed oczami, nie słyszała już, o czym rozmawiał Nate, Henry i kilka nauczycieli. Oglądała, jak chaotycznie gestykulują rękoma, nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Usilnie starała dowiedzieć się, o czym rozmawiali, jednak nie potrafiła czytać z ruchu warg. Zerkając na Hayden'a i Gabriell'a, widziała, jak panika ustępuje skupieniu i powadze. Była w dobrych rękach, nie martwiła się o to, co stanie się z nią po zabiegu.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz