Kayleen stała przed ogromnym gmachem uczelni. Na stronie internetowej wyglądał na znacznie mniejszy. Nie spodziewała się takiego widoku. Nigdy wcześniej nie powiedziałby, że czerwona cegłówka może wyglądać tak zjawiskowo. Uroku budowli dodawały dwie wieżyczki po przeciwległych stronach z czarnymi dachami i niewielkimi flagami z logiem college'u powiewającymi na delikatnym porannym wietrze. Nie mogła zakwalifikować stylu budynku do żadnej konkretnej epoki. Była wyjątkowa, jakby wzięto po jednym charakterystycznym elemencie z każdej i złożono w całość. Uczelnia była pełna średniej wielkości okien zakończonych ostrymi łukami, a wewnętrzne witraże mieniły się kolorami w słońcu.
Nie czuła się, jakby miała tu rozpocząć dalszą naukę. W żadnym stopniu nie przypominało to szkoły, lecz pałac. Rozglądnęła się dookoła, nie mogąc uwierzyć, że znajduje się w tak pięknym miejscu. Nie chciała wchodzić do środka, bała się, że się obudzi i czar pryśnie. Chciała napawać się tym widokiem tak długo jak tylko mogła, nigdy wcześniej nie widziała czegoś tak cudownego. Nie było jej jednak dane podziwiać architektury zbyt długo, bo z zamyślenia wyrwał ją dźwięk upuszczonej walizki na kostkę brukową. Podskoczyła i gwałtownie obróciła się za siebie.
-Wybacz. Wystraszyłem Cię? -zapytał ojciec dziewczyny, klękając nad walizką i próbując wkręcić kółko z powrotem na swoje miejsce.
-Nie no coś ty -zażartowała. -Daj, naprawię to.
Klęknęła, wyciągnęła z kieszeni złoty scyzoryk, wyszukała śrubokręt i w ciągu kilku sekund walizka z powrotem stała na czterech kółkach. Podniosła głowę i zmrużyła oczy, patrząc na ciężką do odgadnięcia minę ojca. Na jego twarzy mieszało się zaszokowanie z wściekłością? Nie, to za dużo powiedziane, pomyślała i przybiła sobie mentalnego face palma. Scyzoryk.
-O patrz, znalazłam! -Zerknęła niewinnie i z wymuszonym uśmiechem wyciągnęła rękę z narzędziem w stronę ojca.
-Szukałem go od wieków... -odpowiedział, kręcąc głową. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął niemal identyczny. -Zostaw go sobie.
W tym momencie z samochodu wyszła matka dziewczyny i westchnieniem spojrzała na sytuację z góry. Szybko domyśliła się, co się stało i zareagowała w dość nietypowy sposób.
-O scyzoryk! A nie mówiłam, że się znajdzie? -Uśmiechnęła się i pomogła córce wstać z ziemi.
Zdezorientowany Ben podniósł się i wywinął oczami.
-Mój nożyk do grzybów też znajdę w twojej kieszeni? Ostatnio nie umiem go znaleźć -zapytał, teatralnie wywijając rękami.
-Noże są stanowczo zabronione na terenie uczelni. -Wtrąciła się do rozmowy kobieta, na oko nieco starsza od Eleny. -Jestem Jasmine, witam w college'u Corbea.
Uśmiechnęła się, a na jej bladej twarzy pojawiły się delikatne zmarszczki w okolicach oczu. Była ubrana elegancko, ołówkowa spódnica do kolan idealnie pasowała do białej koszuli. Marynarka w kolorze spódnicy była zapięta tylko na jeden guzik i zdobiła ją wysadzana kryształami pawia broszka.
-Jestem Ben, to z nożem to był taki żart. -Zmieszany ojciec podał jedną rękę kobiecie, a drugą chwycił się za tył głowy.
-Elena, miło mi. -Rodzicielka podała rękę Jasmine i posłała piorunujące spojrzenie wciąż zawstydzonym mężowi.
-Kayleen. -Pewna siebie wyciągnęła dłoń w stronę starszej kobiety.
Ktoś w końcu musiał mieć przysłowiowe jaja w tej rodzinie. Jak na tak szczupłą osobę, dyrektorka, a przynajmniej taką pozycję obstawiała, miała mocny uścisk.
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
Loup-garouKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...