ROZDZIAŁ I

99 11 24
                                    


Czasy obecne.

Przygoda Kayleen w szkole dla czubków powoli dobiegała końca. Czekał ją tydzień nic nierobienia na zajęciach i ostatnie spotkanie z Garrettem, szkolnym psychiatrą. Od wyniku tego przesłuchania, bo tak właśnie nazywała spotkania sam na sam z pulchnym facetem w średnim wieku, zależała jej przyszłość. Miała nadzieje na powrót do normalności oraz dalszą naukę w zwyczajnym college'u, nie wytrzymałaby kolejnych lat z opóźnionymi w rozwoju ludźmi. Owszem były tu też mniej zaawansowane przypadki takie jak jej najlepsza przyjaciółka Meg, która zresztą właśnie przyglądała jej się z zaciekawieniem.

-O czym teraz myślisz... -zadała jej dziwne pytanie równocześnie, przekręcając głowę na bok.

-O tym, że jak zadasz mi dzisiaj to pytanie jeszcze raz, to Cię uduszę własnymi rękami -uśmiechnęła się sarkastycznie.

-Ciii! Nie tak ostro siostro, pamiętaj, że jak chcesz uwolnić się z tego wypizdowa to masz zachowywać się jak zupełnie normalna nastolatka bez tego twojego wzroku ala „wszystko fajnie, ale jeszcze trochę i cię zamorduję".

Dobrze wiedziała, że ją testuje. Robiła to od okrągłych dwóch tygodni, żeby pomóc jej się stąd wyrwać. Była świadoma, że Kayleen się tu męczy, a chciała dla niej jak najlepiej.

Meg nie zamierzała iść do college'u, planowała pracować jako kelnerka w małej restauracji prowadzonej przez jej rodzicielkę. Gdyby mogła, pracowałaby już teraz, ale niestety zabraniał tego regulamin placówki, w której się aktualnie znajdowali.

-A teraz zamykaj tę szafkę i idziemy jeść. Jestem baaaardzo głodna. -zaklaskała w małe dłonie.

Kay spakowała gruby podręcznik od matematyki i zamknęła skrytkę. Ruszyły zamaszystym krokiem w stronę szklanych drzwi oklejonych różnokolorowymi plakatami. To one dzieliły je od bufetu wypełnionego rozmaitymi daniami. Szkoła nie była bogato wyposażona, ale cateringiem nie mogli się wstydzić. Najlepsze jedzenie w okolicy.

Jasnoniebieskie tacki ustawione były w rogu pomieszczenia naprzeciwko stołów po brzegi wypełnionych jedzeniem. Całkowicie nieprzemyślany układ, uważała, że dyrektor placówki za bardzo stawiał na ruch i zdrowe odżywianie. Dużo osób rezygnowało z lunchu, nie mając zamiaru przeciskać się przez tłumy wygłodniałych nastolatków.

Na stołówce panował gwar, ludzie od początku roku podzieleni byli na grupki. Mimo że w tej szkole spotkać kogoś normalnego graniczyło z cudem, to nie odbiegała od standardowego liceum. Poza małymi incydentami, które zdarzały się średnio raz w tygodniu, czasami dwa. Ten tydzień był wyjątkowo spokojny. Za spokojny.

Usiadły w niewielkim kwadratowym stoliku w samym rogu sali. Dwuosobowy stolik był pewniakiem, jeśli chciało się zjeść w spokoju, bez towarzystwa Bena, który przesiadał się co dziesięć minut do zajętych już stołków. Męczył opowieściami o dwuznacznych snach, aż do momentu, gdy zniesmaczeni ludzie wychodzili bez kończenia swoich posiłków. Może to był jego plan? Nie widziała nigdy, żeby płacił za jedzenie, a cały czas wynosił resztki ze stołówki.

-Kiedy odbierasz przepustkę od Garretta? -zapytała Meg, przeżuwając tortille, w której było zdecydowanie za dużo kapusty.

Kayleen odkąd pamięta, była wegetarianką, przez wieczne wywody swojej matki na temat bezbronnych kurczaków nie była w stanie nawet spojrzeć na mięso. Zmieniło się to jednak w zeszłoroczne wakacje, poczuła, że czegoś jej brakuje, że owoce i warzywa już nie wystarczają. Po kryjomu, bez wiedzy rodzicielki, zjadła ogromny talerz kurczaka z chili w chińskiej restauracji nieopodal jej domu. Od tamtej pory nie wyobraża sobie życia bez mięsa.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz