ROZDZIAŁ 28

11 0 0
                                    


*Rezydencja Cedrica*

-Ty skończony debilu! -krzyczał na młodego mężczyznę, stojącego przed nim. -Wszystko zepsułeś!

Był wyższy od chłopaka o głowę. Górował nad nim, krzycząc tak wściekłe, że na jego czole pojawiły się żyłki. Dylan widział w jego oczach czystą furię. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać nad tym, co zrobił. Stal przerażony, niezdolny do wypowiedzenia ani jednego słowa. W gabinecie Cedrica, oprócz tej dwójki, stało jeszcze pięć osób, które również nie odważyły się wtrącić. Alfa chwycił chłopaka za koszulkę i przysunął go bliżej do siebie. Mówiąc, niemal pluł mu w twarz.

-Ty bezmyślny idioto! W ogóle wiesz, co zrobiłeś!? Planowałem to latami, wszystko się układało, a ty wszystko zniszczyłeś!

Jego ton nie łagodniał, z każdą sekundą przybierał na sile. Drugą dłoń zacisnął w pięść. Stawał się coraz bardziej czerwony, krew w nim zagotowała się do stu stopni. Każdy jego mięsień był napięty, cała ręka mu chodziła.

-Od dawna podkopujesz mój autorytet. Myślisz, że o tym nie wiem? -powiedział to tak spokojnym głosem, że włosy Dylana zjeżyły mu się na głowie. -Mam ci przypomnieć? Od twojego pamiętnego wystąpienia, regularnie spotykasz się z moimi ludźmi, planując przejąć władzę. Zapomniałeś tylko, że rozmawiałeś z MOIMI ludźmi -zaakcentował przedostatnie słowo.

Dylan momentalnie zaczął się pocić. Myślał, że wystarczająco się krył. Spotykał się tylko wieczorami. Z dala od Cedrica i to, w co drugą środę. Przez głowę przeleciało mu milion myśli. Czy zostawianie czarnych karteczek pod materacem było złym pomysłem? Czy może jednak ktoś zauważył, jak nocą wymyka się przez tylne drzwi? Starał się wybierać momenty, gdzie większość watahy albo była zajęta zleceniami Cedrica albo nie było ich w rezydencji.

-Jason. Mówi ci to coś? -Dylan szeroko otworzył oczy. -Jak wiele razy powtarzałam, lojalność to klucz do sukcesu. Trzeba pozbyć się każdego buntownika. Dokładnie takiego, jak ty Dylanie. Ale czym byłyby moje słowa bez czynów?

Do biura weszło kolejne pięć osób, jedną z nich był Jason. Na rozkaz Cedrica, opletli ramiona wokół szyi zdrajców. Na pstryknięcie palców Dylan usłyszał, jak jego towarzysze są duszeni, jak walczą o powietrze. Mógł to przewidzieć, a jednak władza pozbawiła go racjonalnego myślenia. Myślał, że postępuje słusznie, jednak każda jego decyzja była błędem. Zasiał ziarno zwątpienia, a zebranym żniwem byli jego ludzie. Nawet w takiej sytuacji nie był w stanie sprzeciwić się Cedricowi. Gdy w gabinecie zapadła cisza, mężczyzna puścił Dylana, wskazując mu drzwi. Zebrana grupka ludzi zrobiła mu miejsce, nie tracąc czasu, chwycił za klamkę i wybiegł na korytarz. Słysząc otwieraną szufladę biurka, zdał sobie sprawę, że wypisał na siebie wyrok śmierci. Egzekucja trwała sekundę, Cedric wymierzył, strzelił, a bezwładne ciało Dylana upadło na dywan.



*Akademia Corbea*

Wataha od tygodnia patrolowała teren szkoły i miasteczka. Nate w tym czasie wielokrotnie próbował skontaktować się z Parkerem i Anthonym, lecz ich komórki nie odpowiadały. Wiedział, że zamieszani są w to ludzie Cedrica, ale przez napiętą sytuację, lekkomyślne byłoby pojechać bezpośrednio do niego. Tego dnia Kay jechała do akademii z Joshem, który wciąż był w ponurym nastroju.

Naomi od czasu, gdy straciła przytomność, nie obudziła się. Była w dobrych rękach Gabriell i Hayden zaglądali do niej kilka razy dziennie, ale dla niego nie było to żadne pocieszenie. Podczas całej drogi, nie odezwał się do niej ani słowem. Jechali w totalnej ciszy, nawet radio, które niegdyś grało na cały regulator, było wyłączone. Chłopak zamknął się w sobie i nikogo do siebie nie dopuszczał. Wysiadając z samochodu, zatrzasnął drzwi i zniknął wśród tłumu, nie żegnając się z Kay.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz