ROZDZIAŁ 18

27 4 1
                                    


Noc była spokojna, wiatr delikatnie szumiał za oknem, a w oddali pohukiwała sowa. Idealne warunki do spania, lecz Kayleen zadręczała myśl o Nate'cie. Szukała jakichkolwiek powodów, dlaczego mógł to zrobić, jednak miała pustkę w głowie. Zastanawiała się, jak ma zachowywać się następnego dnia w jego towarzystwie, czuła się skrępowana samą myślą na ten temat.

Przekręciła się na drugi bok, wysuwając bosą stopę za krawędź łóżka, wiedziała, że tej nocy nie zaśnie, nic dziwnego, ostatnie dwa pełne dni przespała. Schowała nogę z powrotem pod pościel i podniosła się do pozycji siedzącej, opierając się plecami o wezgłowie łóżka. Wpatrywała się w biały sufit, próbując znaleźć tam rozwiązanie. Wcześniej, za każdym razem, kiedy myślała o Nate'cie czuła odrazę, teraz jednak zastąpiła to... Sama nie wiedziała, jak to nazwać. Zainteresowanie?

Nie podobała jej się ta zmiana. Z jednej strony traktuje ją gorzej niż psa, a z drugiej całuje. Dwie skrajności. Tłumaczyła to sobie jako przypływ emocji, zupełnie jak w przypadku, gdy podczas pierwszego treningu polizał ją po twarzy. Następnego dnia zapewne będzie ją ignorował i problem tym sposobem, rozwiąże się sam. Nie będzie musiała przeprowadzać niezręcznej rozmowy, skoro już wcześniej z nim na ten temat rozmawiała.

To pozwoliło jej na moment uspokoić myśli, lecz mimo tego nie potrafiła zasnąć. Głośno odetchnęła, wstała z łóżka, przeciągnęła się i wyciągnęła z komody szkicownik. Dawno nie pojawiło się w nim nic nowego. Usiadła pod oknem, przekartkowała czarny notesik na pustą kartkę i zaczęła szkicować. Na niegdyś pustej stronie pojawił się rogalik księżyca, ukryty we mgle. Gdy spuszczała wzrok, kątem oka zauważyła dwie, małe jasne kulki między drzewami. Ktoś ją obserwował z ukrycia.

Włożyła ołówek do szkicownika, zamknęła go i odłożyła na podłogę. Podniosła głowę, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widziała intruza, lecz nie było po nim śladu. Nie przebierając się z piżamy, ubrała buty i wybiegła na zewnątrz, by mieć większą możliwość zidentyfikowania zapachu nieznajomego. Zaciągnęła się, ale nie poczuła specyficznego odoru towarzyszącego szarym. Zapach był dużo bardziej delikatny.

Z ledwością powstrzymała się od rzucenia się w gąszcze. Nie chcąc powtórzyć sytuacji u Joego, postanowiła schować ciekawość do kieszeni i wrócić do pokoju.

Do końca nocy nie zmrużyła oka, zastanawiając się, do kogo należały złote wilcze oczy. Siedząc na łóżku z zamkniętymi oczami, przeszukiwała najgłębsze odmęty pamięci w celu odnalezienia ich właściciela bądź właścicielki. Niestety bez skutku.

Gdy nadszedł ranek, chwyciła za torbę i wybiegła pośpiesznie w stronę dziedzińca przed domem. W samochodzie czekał już na nią Nate, nawet kiedy starła się przychodzić wcześniej, on zawsze był przed nią, przypominając jej, że wiecznie się spóźnia. Każdy dzień wyglądał identycznie. Kay, mimo że była przed czasem, gdy widziała samochód, przyśpieszała kroku. Zawsze czekał, siedząc za kierownicą i nigdy nie zamienił ani jednego słowa na przywitanie.

Ku jej zdziwieniu, tego dnia było inaczej, chłopak wyszedł z auta, okrążył je od strony przedniej maski i otworzył dziewczynie drzwi od strony pasażera. Kayleen nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło, przystanęła na moment, mrużąc oczy.

-Hej. -Przywitał się krótko. Kolejny szok. Podeszła do samochodu z miną WTF wypisaną na twarzy.

-Hej? -odpowiedziała pytająco.

Słońce sprawiało, że nie widziała twarzy chłopaka do momentu, aż nie podeszła pod same drzwi pojazdu. Zerknęła mu prosto w oczy, szukając odpowiedzi na podejrzane zachowanie. Przeszywające ciemnoniebieskie oczy lustrowały jej twarz, zatrzymując się na ustach. Wtedy jak grom z jasnego nieba wróciły do niej wydarzenia z poprzedniej nocy, a policzki pokryły się czerwonym rumieńcem.

Heritage: ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz