Nadszedł dzień, w którym wszystko miało się wyjaśnić. Cedric zdecydowanie za długo trzymał ich w niepewności. Przez cały ten czas grali w podchody. Szary zawsze byli krok przed nimi. Im bliżej wieczora było, tym czas wolniej płynął. Kayleen siedziała w domu z Zoe, oglądając przez szybę, jak Nate uczy Caleba. Widziała tam siebie z początku roku. Teraz dopiero zaczęła doceniać jego twarde podejście. Był wymagający, a jego metody były czasami zbyt przesadzone, jednak nauczyło ją to, jak ma się bronić. Może nie była idealna w tym, co robiła, ale teraz miała przynajmniej pewność, że nikt jej nie zaskoczy. Opanowała podstawy, ale dalszy rozwój leżał w jej rękach.
Z obserwacji ich treningu wywnioskowała, że Caleb szybko się uczył. Był zdolny, potrzebował tylko kogoś, kto go poprowadzi. Z przyjemnością podziwiały, jak dwa wilki biegają po ogrodzie, musiała przyznać, że Caleb miał piękne jasnobeżowe futro, a zieleń jego oczu zdecydowanie go wyróżniała.
Do domu wrócili godzinę przed wymarszem na polanę pod dębem. Chcieli rozwiązać konflikt bez przemocy, więc uzgodnili, że nie będą ich prowokować, przychodząc w postach wilka. W tym czasie Caleb miał czuwać przy Naomi. Zaczęli powoli zbierać się na podjeździe. Po raz ostatni Nate wyjaśnił cały plan, przypominając, że jak tylko będzie coś nie tak, mają uciekać.
Po kilkudziesięciu minutach marszu powoli zaczęli wyłaniać się z lasu. Z przodu szedł Nate z Kayleen w asyście Hayden'a i Gabriell'a. Reszta trzymała się trzy kroki za nimi. Po drugiej stronie czekał już na nich Cedric. Po jego prawej stało dwóch mężczyzn, a po lewej Rachel. Gdy Kay dobrze się im przyjrzała, rozpoznała dwóch kłusowników, kumpli Joego.
Parker i Anthony ze skrępowanymi łańcuchem dłońmi byli tuż przed nimi. Ich domysły okazały się słuszne. Reszta watahy szarych otaczała ich w postaci wilka. Widok, jaki zastali, nie napawał ich optymizmem. Nawet natura wiedziała, że coś wisi w powietrzu. Drzewa zamarły, nie poruszając się ani o centymetr. Ptaki przestały ćwierkać, owady bzyczeć, panowała niemal głucha cisza.
-Witajcie, cieszę się z waszej wizyty -zaczął Cedric, łagodnym, ale też i władczym głosem.
-Jesteśmy. Koniec tych gierek. Czego chcesz? Podaj swoje warunki, a może uda nam się dogadać. -Nate miał już dość owijania w bawełnę.
-Czyli tak chcesz to rozegrać? Grać twardego? Dobrze, więc przejdźmy do szczegółów. Wiesz, na czym zależy mi najbardziej. Zrobimy wymianę na moją niekorzyść. Twoi dwaj ludzie za jedną Kayleen. -Podszedł i dotknął ramienia Parkera.
-Widzę, że żarty się dzisiaj ciebie trzymają. Kayleen nigdzie nie idzie. Zaczniemy od tego, że w zamian za masakrę, jaką zrobili twoi ludzie w akademii, oddacie Parkera i Anthony'ego. Wtedy obaj wyjdziemy na zero i będziemy mogli zacząć się targować.
-Nie nadużywaj mojej cierpliwości chłopcze. Masakra, jak to nazwałeś, nie wyszła spod mojego rozkazu, więc nie jestem za to odpowiedzialny. Ten, kto za tym stał, został odpowiednio ukarany.
-Czy to moja wina, że twoi ludzie się buntują? Myślałem, że marionetki są bardziej posłuszne, a tu jednak zero lojalności.
Dogadali się wcześniej z Harveyem, że Nate odwróci uwagę, a on zakradnie się do niego, by zdobyć przewagę, przykładając mu nóż do gardła. Słysząc narastającą złość w głosie Cedrica, Nate wiedział, że to najwyższa pora, by rozpocząć realizację planu.
-Tyle gadasz, a nic nie potrafisz zrobić bez pomocy. Z czasem coraz więcej członków watahy od ciebie odchodzi lub się buntuje, nadal nie widzisz, gdzie leży problem? -Kątem oka zauważył skradającego się mężczyznę, więc kontynuował. -Gdzie twoja potęga, o której cały czas mówisz? Dwa tuziny wilków? Z roku na rok upadasz coraz niżej. Lata twojej świetności mijają, jak nie wykończę cię ja, to zrobi to ktoś z twoich!
CZYTASZ
Heritage: Forgotten
WerewolfKayleen od zawsze była otoczona historiami o przeszłości swoich przodków, lecz ze względu na chorobę psychiczną babki, nigdy do końca nie brała tego na poważnie. Gdyby tylko wiedziała, że wybór college'u będzie zapalnikiem wielu problemów... Czy poz...