Rozdział 17

756 146 24
                                    

Po lekcjach wychodzę z budynku wprost na zatłoczony parking. Grupa futbolistów rzuca się w oczy ale nie tylko dlatego, nie trudno ich zauważyć. Są głośni i chyba witają się z jednym z zawodników. Wciąż poklepując go po plecach na przywitanie w tych typowo męskich uściskach. Gdy przechodzę obok zauważa mnie Lukas, więc czym prędzej uciekam tylko mu machając. Już mam na celowniku mój samochód gdy za niego wyłania się przystojny blondyn z wytatuowanymi rękoma po same nadgarstki. 

-Cukiereczku. -uśmiecha się i rozkłada szeroko ramiona. Wpadam w nie i zachłannie się w niego wtulam. -Też tęskniłem. -śmieje się obejmując mnie mocno. -Wyglądasz o niebo lepiej. -Gładzi mój policzek i dopiero wtedy się odsuwa. 

-Na twój widok od razu mi lepiej. -przytulam się do niego jeszcze raz. Tęskniłam za nim. Ostatnie tygodnie były trudne i brakowało mi Oliviera w całym tym zamieszaniu. 

-Mam coś co Cię pocieszy. - z dachu mojego samochodu chwyta duży kubek termiczny i mi go podaje. 

-Mówiłam, że Cię kocham. - chwytam go i od razu pociągam łyk. 

-Kto to? - za moich pleców dociera do mnie głos mojego niby brata więc się do niego odwracam nadal pijąc najlepszą kawę w mieście.  

-Lukas to Olivier. -przedstawiam go. -Olivier to mój nowy brat, Lukas. Jego kolega, ten po prawej to Ash. -Mówię po czym rzucam okiem na lewo od blondyna i odrobinę zmieszana przyglądam się komuś nowemu. Wysoki i barczysty chłopak z ciemną czupryną przyciętą po bokach bardzo krótko, jedynie górna część jest dłuższa, zaczesana do tyłu tak, że wygląda jakby w ogóle nie starał się jej układać. Opalona skóra i delikatny ślad ciemnego zarostu. Jednak najgorsze w tym są ciemnoniebieskie oczy. Patrzy się w nie jak w bezkresny ocean, który może Cię pochłonąć na wieczność. -A tego nie znam. -wzruszam ramionami i staram się unikać wzroku nowego przybysza. 

Ignorując dreszcz biegnący po plecach ponownie obracam się do Oliviera. 

-To Scott. -oznajmia Lukas. -Więc co będziecie robić? -pyta wciąż wgapiając się w Olego na co mam ochotę parsknąć śmiechem ale tylko ukrywam uśmieszek za kubkiem z kawą. 

-To zależy na co masz ochotę cukiereczku. 

-Wracam do domu. -oznajmiam. Nie wiedziałam Bena od rana i potrzebuję go zobaczyć. -Później jeszcze nie wiem. 

-Dobra ja spadam. -oznajmia Ash. -Mam robotę. Później się widzimy. -wskazuje na mnie palcem. -Ta sama godzina co zwykle. 

-Dobrze. Napiszę Ci jeśli by coś się zmieniło. 

-Nie ma sprawy. Masz jak wrócić? -pyta jeszcze Lukasa. 

-Tak. -wskazuje na mnie. -Ona mnie zabierze jak wraca do domu. -Ash odchodzi razem z nowym przybyszem. Dopiero teraz zauważam, że nie odezwał się nawet słowa. 

-Ładuj się do tyłu. - oznajmiam i rzucam kluczyki Olivierowi. -Ty prowadzisz. 

-Jezu, twój gruchot rozpadnie się zanim gdziekolwiek dojedziemy. -marudzi ale i tak otwiera drzwi. -Siadaj za nią. -Mówi Lukasowi gdy odsuwa fotel w tył najdalej jak się tylko da. -Na urodziny kupię Ci samochód i nawet nie chcę słyszeć sprzeciwów. -dodaje gdy tylko mam zamiar otworzyć usta. Lukas śmieje się na tylnej kanapie. 

Przez całą drogę Lukas robi za nawigację. Chyba obaj przypadli sobie do gustu, bo jadaczki nie zamykają się im od kiedy tylko ruszyliśmy. 

-Zajebista chata. - Olivier z zachwytem ogląda dom. 

-Idę tyłem by zostawić swoje rzeczy. -Wskazuję na przejście do domku i ruszam, a Oli za mną. Lukas wpada wprost do domu krzycząc od progu, że wrócił. 

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz