Przez całą drogę mówię do Bena by jego małe oczka się nie zamykały. Wciąż odwrócona do tyłu staram się nie zerkać na chłopaka obok mnie. Siedzi odrobinę spięty i nie odzywa się. Za to zauważam, że wciąż zerka na zegarek. Może jest gdzieś umówiony i boi się spóźnić.
-Wiesz, może jednak masz ochotę coś zjeść? -pyta gdy skręcamy na naszą ulicę.
-Nie dzięki. Zjemy w domu. Nie chcę zabierać Ci więcej czasu.
-Chętnie bym coś zjadł. Zawrócę. -oznajmia w momencie gdy odwracam się.
Zaszokowana wgapiam się w obrazek przede mną i zaciskam mocno pięści. Co do cholery! Mam ochotę krzyknąć. Zerkam na Scotta, który bacznie mi się przygląda. Powoli przełyka ślinę i parkuje samochód przed domem obok radiowozu policji. Niebiesko czerwone światła migają ale nie ma tu żadnego z policjantów.
-Nim zdążę pomyśleć wysiadam z samochodu i idę w stronę domu.
-Willow, czekaj. -Scott wyrasta przede mną i chwyta mnie w ramiona. -Stój. Nie możesz tam iść.
-Co? -patrzę na niego i lustruję go wzrokiem.
-Zabierzmy Bena gdzieś indziej. Wszystko Ci wytłumaczę tylko stąd chodźmy.
-Co mi wytłumaczysz? -pytam zła jak osa i chyba tylko płacz Bena powstrzymuje mnie przed uderzeniem tego palanta.
Wyswobadzam się z objęć bruneta i idę do tylnych drzwi samochodu. Sprawnie odpinam chłopca i przez chwilę uciszam. Zapewniam, że nic mu nie grozi i że przy nim jestem. Chłopiec ufnie wtula się we mnie i zaciska mocno rączki na mojej szyi. Jego małe ciałko delikatnie drży od płaczu więc go obtulam jeszcze bardziej.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? -patrzę ze złością na chłopaka stojącego o krok ode mnie ale milczy przypatrując się nam ze zbolałą miną.
-Miałeś jej tu nie przywozić. -Od strony domu dociera do mnie głos Lukasa. Po raz pierwszy słyszę by był zły i to do tego stopnia. -Willow podam Ci adres i pojedziesz do dziadków. - mówi gdy tylko zbliża się na tyle by spojrzeć mi prosto w oczy.
-Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? -pytam po raz kolejny.
-Wytłumaczy CI wszystko ojciec jak tylko dojedziesz na miejsce.
-Lukas. -nic więcej nie mówi i nie reaguje nawet gdy uderzam go w ramię. -Mów do cholery. -Obaj mówcie co się stało.
-Powiem gdy bezpiecznie będziesz siedzieć u dziadków. -oznajmia Lukas. -Zawieź ją tam. -Mówi do Scotta. -Prosiłem byś jej tu nie przywoził.
-Mówiłeś o godzinie i nie powiedziałeś o co konkretnie chodzi. CO miałem do cholery zrobić. Chciała wrócić by położyć dzieciaka spać. Nie mogłem jej zmusić.
-Było coś wymyślić.
Jego upartość sprawia, że mam coraz to większe podejrzenia. Chodzi o mnie. Nie chce bym tam weszła, bo chodzi o mnie.
Gdy Lukas prowadzi wymianę zdań ze Scottem mijam ich nim któryś mnie zatrzyma i biegnę do drzwi frontowych skąd wybiegł Lukas.
-Willow stój! -Scott krzyczy ale ja już i tak stoję w progu.
Oniemiała patrzę na piękny dom mojego ojca, który jest w ten chwili zdemolowany. Meble są poprzewracane a zawartość szuflad wypadła na podłogę. Gdy wchodzę głębiej szkło chrzęści mi pod stopami. Głupi dźwięk sprawia, że maluch w moich ramionach wzdryga się więc przyciskam go do siebie jeszcze bardziej.
-Maleńka, wyjdźmy stąd. -Scott łapie mnie za rękę w tym samym momencie gdy zauważam go na podłodze. Nie mam pojęcia czego się spodziewałam ale z pewnością nie tego. Zamieram i muszę sobie przypomnieć o tym by oddychać.
CZYTASZ
Willow
RomanceMłoda i piękna dziewczyna stara sobie poradzić z wszystkimi przeciwnościami losu. Jedyne na czym jej zależy to dobro jej młodszego rodzeństwa. Nie patrząc na konsekwencje broni ich własnym ciałem i jest w stanie nawet zaprzedać dusze diabłu byleby i...