Rozdział 29

1.1K 132 8
                                    

Cały popołudnie spędziłam na ganku. Gdy tylko Diana wróciła z chłopakami z zakupów Lukas zaszył się u siebie a Ben z nowo zdobytą zabawką sam nie może się zdecydować czy siedzieć blisko mnie czy Diany. W końcowym etapie przegrywam gdy Diana pyta go czy chce z nią zrobić kolacje. 

Przez większą część czasu nie mogę się skupić na czytaniu, bo moje myśli wracają do Scotta ale też i do Pitera. Byłam przerażona reakcją Bena ale z drugiej strony też mnie dziś zaskoczył. Wydaje mi się, że poczuł się w końcu bezpiecznie w tym domu. Nie przeżywał zbyt długo i strach szybko minął. Niezliczoną ilość razy ganię się za to, że zawsze ciągam go ze sobą. Powinien był zostać w bezpiecznym miejscu zanim bym się nie upewniła czy nic mu nie grozi. 

Zapewnienia Dereka, że nic nam już nie zagraża mało co dają. W mojej głowie i tak słyszę jego głos. Sama niezliczoną ilość razy zapewniam się, że nie wróci. Tylko póki nie będę miała gwarancji na to i tak będę gdzieś w głębi siebie czuć strach przed nim. 

Może Lukas miał dobry pomysł z tymi lekcjami samoobrony i powinnam z nich skorzystać. Skoro od poniedziałku mogę zacząć ćwiczyć normalnie na gimnastyce to może i będę mogła chodzić na zajęcia dodatkowe. 

-Mam nadzieję, że pochłonęła Cię tak książka. -wyrywa mi się okrzyk strachu i muszę przytrzymać się oparcia fotela by z niego nie spaść. 

-Ash, mógłbyś mnie ostrzec czy coś, a nie straszysz.

-Machałem i jakbyś nie zauważyła to zdążyłem usiąść obok Ciebie Willow. -posyła mi zaciekawione spojrzenie i już wiem o co chce zapytać. -Jak się czujesz? 

-Normalnie, a jak mam się czuć? -staram się utrzymać spokojny ton i udawać, że nie rusza mnie cały mój bałagan życiowy. 

-Nie mam pojęcia. -wzrusza ramionami i opiera głowę o ramię dalej mi się przypatrując. -Chcesz pogadać czy coś? 

-Nie Ash. Ale dziękuję, że pytasz. 

-Nie ma sprawy. -uśmiecha się i wyrywa mi książkę z ręki. -Jak algebra? 

-Do bani. -wzdycham i w końcu się rozluźniam. -Do środy muszę ją ogarnąć ale jest tak źle, że nawet nie chcę otwierać książek. 

-Dawaj to ogarniemy coś. -zachęca. 

Godzinę później żałuję już swojej decyzji. Po cholerę godziłam się na naukę. Nic mi nie wychodzi i w dodatku Ash ma ze mnie niezły ubaw. Każdy przykład robię po dwa razy by zapamiętać prawidłowe rozwiązanie. Oczywiście ten drugi raz większość dyktuje mi Ash powoli i skrupulatnie tłumacząc co mam robić.   

-Dajesz ten z pewnością rozwiążesz. -wskazuje na zadanie z podręcznika, więc niechętnie przepisuje je do notesu. Staram się postępować krok po kroku tak jak mówił i po paru minutach podaję mu notes. Czyta to co zapisałam i kiwa tylko głową ale nie mam pojęcia co oznacza jego mina. Czekam niecierpliwie na jego werdykt.

-No i?

-Chyba zaczynasz łapać o co chodzi. -chwali mnie na co się uśmiecham od ucha do ucha. -Myślę, że możesz zrobić następne pięć przykładów. -Moja radość szybko mija. Zabieram mu notes odrobinie przesadnie marudząc i zabieram się za pracę. Kolejne dwa przykłady nie są trudne ale już przy następnym zacinam się. Czuję jak Ash pochyla się nade mną i przygląda się moim zapiską. Gdy mam już prosić go o pomoc swoim długim palcem wskazuje na miejsce gdzie się wcześniej pomyliłam. Ponownie spokojnie i bez nerw tłumaczy mi co mam robić i kiedy. 

Z jego pomocą rozwiązuje wszystko i opadam na fotel wykończona bardziej niż jakbym spędziła dzień w swojej starej pracy. 

-Mam dość. -oświadczam i zamykam książki. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz