Rozdział 20

744 135 9
                                    

Podchodzę do drzwi i cicho je otwieram. Przecieram zaspane oczy i patrzę na mojego ojca, który bacznie mi się przygląda. 

-Co Donovan robi w twoim łóżku. -syczy i patrzy ponad moją głową. Też zerkam w tamtą stronę. Gdyby nie obudziło mnie pukanie do drzwi pewnie bym nadal spała wtulona w chłopaka i malcem obok nas. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam a tym bardziej nie wiem jak to się stało, że Scott zasnął razem z nami. 

-Nie mam pojęcia. -mówię cicho i popycham go by wyszedł i nie obudził Bena. Nie mam pojęcia, która godzina ale z pewnością nie minęło zbyt dużo czasu, bo Ben nie śpi w południe dłużej niż dwie godziny. Ma w sobie zegar i zawsze budzi się o podobnej porze. 

-Willow. -syczy gniewnie. 

-To chyba ja powinnam być zła. -odpowiadam takim samym tonem i idę włączyć ekspres do kawy. -Dlaczego mi o niczym nie mówisz? -pytam i słyszę jak opada na krzesło przy stoliku. 

-Nie chciałem Cię martwić. I nadal nie chcę. -oznajmia. -Lukas nie powinien podsłuchiwać, a tym bardziej Ci mówić. 

-Gdyby nie on nie byłabym świadoma, że nas szuka. -mówię i unoszę się przy tym. Złości mnie to, że nie bierze mojego zdania pod uwagę. 

-Zajmę się wszystkim, a ty jedynie musisz się martwić o szkołę. Nic innego. 

-Nie. Muszę wiedzieć o tym, że nas szuka. Zrozum też mnie. -wskazuję na swoją klatkę piersiową. -Muszę być gotowa gdyby doszło do mojego spotkania z nim. Muszę wiedzieć, że zagrożenie nie minęło. 

-Jezu, Willow. Nie pozwolę by się do was zbliżył. Nigdy więcej. 

-I co mam sobie spokojnie żyć? Nic mnie ma nie obchodzić? On gdzieś tam jest! Póki nie trafi za kratki nie będę spać spokojnie. 

-Robię wszystko co tylko jest możliwe, żeby tam trafił. Chcę byś miała choć namiastkę szczęścia. Stań się normalną nastolatką, a mnie zostaw resztę spraw. 

-Bądź ze mną szczery. -odpowiadam. -Nigdy nie byłam normalną nastolatką i nie będę. Oni są ważniejsi niż wszystko inne. Mam w dupie szkołę. To o nich się martwię. - Derek pociera dłonią twarz i w końcu mi przytakuje. 

-Zadzwonili z komisariatu, że ktoś was szuka. Nie udzielono tej kobiecie żadnych informacji. Gdy sprawdzono waszą sprawę od razu ją zatrzymali i szukali Pitera. Nie znaleźli go we wskazanym przez kobietę miejscu. Uciekł. Przeszukali całą melinę ale nie ma po nim śladu. Teraz na każdym posterunku jest już list gończy za nim. Nie wywinie się z tego. Próba gwałtu to poważne oskarżenie a tym bardziej, że Kim była obok. Powiedziała policjantce, że boi się też o siebie. Powiedziała coś w stylu, że jak skończy z tobą to przyjdzie do niej. -Staję wmurowana w posadzkę. Ani drgnę. Nikt mi tego wszystkiego nie powiedział. Podpisałam tylko oskarżenie na niego gdy razem z Derekiem udałam się na komisariat. Nie wiedziałam, że Kimberly powiedziała to wszystko wtedy przez telefon. Myślałam, że jedynie uratowała mnie. 

Odrętwiała wpatruję się w ojca i nawet nie rejestruję w którym momencie staje obok mnie chłopak z małym chłopcem na rękach. Obaj stają na przeciw mnie. Znów patrzę w te ciemnoniebieskie tęczówki. 

-Wdech i wydech Willow. -robię co każe. -Dobrze, teraz jeszcze raz. -moja klatka piersiowa się unosi i opada miarowo i dopiero wtedy zaczynam reagować na wszystko inne. 

-Scott. -warczy Derek. Całą trójką odwracamy się w jego stronę albo to raczej on z Benen stają obok mnie. 

-Ma ataki paniki. Człowieku przecież kiedyś to ją udusi. -mówi spokojnie i podaje mi chłopca. 

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz